S@amotność w sieci - Janusz Leon Wiśniewski

  Pamiętam że książkę czytałem wieczorami, w półmroku, w tle delikatnie płynęły dźwięki muzyki. Pamiętam że gdy ją wszędzie o niej mówiono. To był jakiś fenomen. Moda na Wiśniewskiego i jego powieść. Książka o wirtualnej znajomości która przeradza się w romans doskonale wypełniła lukę wszystkich głodnych innego, lepszego świata. Czytamy kawałek bardzo intymnego świata dwojga ludzi. Czytamy, przeżywamy i marzymy aby nas spotkało coś podobnego. Co mamy w zamian?  Książka pomaga na chwilę pogrążyć się w innej rzeczywistości. To wystarczało.

  Osobiście przyznaję się do dwóch rzeczy. Książkę przeczytałem parę lat później i nie umiałem odkryć tego co za pierwszym razem i druga rzecz to taka że przeczytałem większość książek Wiśniewskiego i według mnie żadna nie była już tak dobra. Często jest tak że autor wydaje coś dobrego i nie sposób uwolnić się od oczekiwania na coś zdecydowanie lepszego. W tym wypadku tego nie otrzymałem. A adaptacja filmowa "S@motności w sieci"? Tego chyba nie muszę komentować. Nikt nie lubi odgrzewanych kotletów.


6 komentarzy:

  1. Zawsze z ciekawością czytam recenzje tej książki, bo do mnie nie przemówiła, kompletnie mnie nie zaciekawiła i nie przbrnęłam. A film był dla mnie nie do zniesienia, bo tam albo nogą smyrali ciągle szybę, albo w ciszy wzdychania, dotykania ekranu i lampki wina, a dialogu...mało. w każdym razie niesamowite jest to co się komu podoba a czemu innym nie. pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika nie jest osamotniona. Myślę, że to był największy niewypał literacki. Uczestniczyłam nawet w rozmowie z autorem i zapytałam o to, jak odbiera cięgi od krytyki. Bolało go. Nie dziwię się. Przez książkę nie przebrnęłam, a Wiśniewskiego unikam do dziś jak zarazy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę ładnych kilka lat temu i jakoś nie powaliła mnie na kolana. Postanowiłam jednak, że przeczytam ją ponownie:). W końcu z biegiem lat zmienia się nasz stosunek do pewnych kwestii i spojrzenie na niektóre sprawy:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka wyszła wtedy , kiedy ludzie zaczeli masowo uzywać netu, może dlatego tak o niej dużo mówiono i każdy kupował. Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też tak uważam. Parokrotnie prosiłem autora o kontakt na komunikatorach, był on-line, ale bez odzewu, więc nie dowiemy się co ma na ten temat do powiedzenia.Dziękuję za komentarz

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja odkąd przeczytałam "Samotność w sieci" nie dotykam "dzieł" pana Wiśniewskiego. Mam uraz i tyle. I może to błąd nie wiem. Czytałam ją kilka lat temu, namówiła mnie do tego koleżanka (po czasie dowiedziałam się, że chciała się przekonać co ja na to, bo ona była bardzo na nie i zaczęła się bać o siebie, że może z nią coś nie tak jest) Po przebrnięciu przez książkę uspokoiłam ją. Książka mogła jej nie podobać hihi. Jeszcze do połowy jakoś szło, ale potem jak nagle zaczęły się pojawiać komplikacje wymiękłam. Ja wierze, że takie rzeczy straszne, takie natężenie dramatu zdarza się w życiu, ale umieszczanie na 30 stronach wszystkich możliwych traum było nierozsądne. Nie uwierzyłam w ani jedno słowo. Nie wzruszyłam się, raczej czułam zażenowanie, a pojawienie się koparki zabijającej głuchego chłopca wywołało we mnie tylko atak głupawki. No litości!!
    Film był równie fatalny, ale przynajmniej miło się patrzyło na Chyrę i Cielecką:))

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...