Anthony Doerr - "Światło, którego nie widać"

 Książki czytam od kilkudziesięciu lat, ale nie przypominam sobie, aby literatura dostarczyła mi tak wielkich wrażeń jak właśnie ta lektura. Podświadomie czekałem całe życie na na pojawienie się autora, który ściśnie mnie za serce. Trudno mi było uwierzyć, że ta książka była pisana w ciągu ostatnich lat. Ale tak właśnie było. 
Raczej unikam historii sięgającej drugiej wojny światowej, ale po wielu pozytywnych recenzjach postanowiłem sięgnąć po te opasłe tomisko. Dodatkowym atutem było zdobycie za tę książkę nagrody Pulitzera w ubiegłym roku. Ta książka mnie przyciągała od tygodniu, a od chwili zakupu zacząłem się nią delektować wieczorami niczym najlepszym winem. 

 O czym jest ta opowieść? Tak naprawdę trudno jednoznacznie nakreślić fabułę. Niewidoma sześcioletnia dziewczynka, jej opiekun ojciec i zdolny chłopak, którego talent dostrzega Rzesza Niemiecka. Wojna zniszczyła domy, zniszczyła istnienia ludzkie, a Ci, którzy ją przeżyli noszą w sobie jej wspomnienia. Autor zafundował mi niezłą huśtawkę emocjonalną, która wciągnęła mnie w wir wydarzeń. Postacie są magnetyczne, haryzmatyczne, a  całość to historia zamykająca się w magicznym kręgu.

 Doerr dba o szczegóły, doskonale wkomponowuje tło historii, ale skupia się na jednostkach, ich codziennej egzystencji i dylematach, również tych moralnych. Autor pisał książkę dziesięć lat, ale efekty są po prostu niesamowite. Tutaj trzeba złożyć hołd polskiemu tłumaczowi za styl, jaki oddaje przekazując głębie tekstu. Ta książka zwyczajnie mnie zaczarowała, a piękny język, styl pisania dostarczyły mi niesamowitych doznań artystycznych. Nie potrafię opisać swoich odczuć po tej lekturze, niezwykle empatycznej, a zarazem wspaniale napisanej. Będę do niej wracał. Według mnie "Światło, którego nie widać" zasługuje na miano książki kultowej.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...