Kurs kreatywnego pisania

  Jeszcze rano byłem zdecydowany na odbycie sześciotygodniowego kursu kreatywnego pisania. W sumie to sześć lekcji, każda lekcja trwa tydzień. Rano zatelefonowałem do właścicieli pasjaczytania.pl  z zapytaniem o termin październikowego kursu. Termin w godzinach przedpołudniowych jeszcze nie był znany (wieczorem już pojawił się na stronie). Już miałem wypełnić formularz, ale obejrzałem nagrania które są dostępne na stronie szkoły i na youtube, na których wykładowcy warsztatów opowiadają o technikach i meandrach tworzenia dialogu, postaci itd. Do tego poczytałem dostępne teksty, traktujące o pisaniu i naszła mnie myśl, że nie potrzebuje tego kursu. Posiadam książki które polecają: "Warsztat rzemieślnika" Stephena Kinga oraz "Warsztat pisarza. jak pisać, żeby publikować" Dwighta Swaina. Ostatecznie postanowiłem przestudiować dostępne materiały i zagłębić się w książkach. Póki co uczestnictwo w kursie zawiesiłem. Jakoś nie jest mi spieszno wydać 390 złotych na coś, co mogę mieć zupełnie za darmo.
 
 J estem niezmiernie wdzięczny jednemu z pisarzy, który po przeczytaniu mojej debiutanckiej powieści przysłał mi obszernego e-maila z listą błędów, które się pojawiły w książce. Możliwe, że pomyłkowo wysłałem wersję sprzed drugiej korekty. Lubię konstruktywną krytykę, a ta takowa była. Po raz pierwszy ktoś rozebrał "Trzy" na czynniki pierwsze i dał mi bezcenne wskazówki. Druga powieść, która jest napisana, raczej nie zobaczy zbyt szybko światła dziennego. Może kiedyś. Póki co muszę ja udoskonalić.

  Kolejna wiadomość to taka, że w najbliższym czasie ukaże się wywiad z Krzysztofem Spadło - autorem "Marzycieli i pokutników" - niesamowitego zbioru opowiadań. 

 Od jakiegoś czasu na stronie przeczytamy.pl są dostępne fragmenty mojej debiutanckiej powieści "Trzy". Szczerze mówiąc, gdybym miał podobnie napisać "Trzy" z pewnością bym się do tego bardziej przygotował i napisał historię zupełnie inaczej. Tak czy inaczej, jeżeli zakończy sie wiążąca umowa z wydawnictwem, wtedy książkę napiszę raz jeszcze, zmieniając wątki i rozszerzając kilka scen. Jeżeli ktoś zechce wysłuchać fragmentów mojej powieści, a może nawet oddać głos to zapraszam do tego miejsca.







Tekstów pisanych i filmów jest o wiele więcej. Czy warto więc zapisać się na kurs? Jak uważacie, drodzy blogerzy?

6 komentarzy:

  1. Sama zastanawiałam się nad tym kursem jakiś czas temu. Niestety względy finansowe wygrały.
    Może to i dobrze?
    W końcu ilu dobrych pisarzy odbyło takie warsztaty?? Pewnie znikoma ilość. Jak ktoś ma pisać, to będzie to robił. Oczywiście zawsze miło jest posiadać jakiś warsztat i posłuchać dobrych rad. Eh już sama nie wiem:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos kursów pisania mogę przytoczyć pewną anegdotę, którą znam od zaprzyjaźnionej pisarki, Inge Löhnig. Pani Löhnig zadebiutowała dość późno, bo już po pięćdziesiątce, a przedtem wykonywała zupełnie inny zawód. Jej pierwszy manuskrypt był kompletną katastrofą. Ale zawzięła się i zaczęła kształcić. Przekopała się przez mnóstwo literatury fachowej, ale sama mówi, że najwięcej dały jej warsztaty dla autorów powieści kryminalnych, zorganizowane w Monachium, prowadzone przez kolegów po fachu, samych uznanych pisarzy. W zasadzie to tam nauczyła się pisać. Efekt: już jej pierwsza powieść (ukazała się w tym roku w Polsce) od razu została przyjęta w wydawnictwie i stała się sukcesem. Dziś ma na koncie prawie dziesięć książek. Czyli: nie zniechęcać się, tylko nieustannie nad sobą pracować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzę o zajęciach z prawdziwego zdarzenia - w 'cywilizowanym świecie' można odbyć takie na studiach.

    OdpowiedzUsuń
  4. według mnie bez zapału i chęć nawet kurs nie pomoże w nauce. a z kolei, gdy jest ich pod dostatkiem, to kurs też okazuje się być zbędny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tymi kursami to na dwoje babka wróżyła. Myślę, że może być tak, iż komuś taki kurs pomoże się rozwinąć, czy też poznać warsztat pisarski (vide - przykład pani Löhnig przytoczony przez Agnieszkę), ale z drugiej strony - kiedyś takich kursów nie było, a mimo to pisarze pisali. Dickens, Tołstoj, Balzak czy inni na żadne kursy nie chodzili, a jak pisali, i to już za młodu.
    Myślę, że jak ktoś ma wrodzony dryg do pisania, umiejętność zatrzymania uwagi czytelnika i lekkie pióro, to będzie dobrze pisał i bez kursów. A jak ktoś nie potrafi pisać, to mu żaden kurs nie pomoże:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ambiwalentny stosunek do takich kursów i śmieszy mnie, gdy ktoś w USA idzie na studia typu Creative Writing i myśli, że to zrobi z niego pisarza. Jak już wspomniały przedmówczynie, wielu wybitnych pisarzy nie odbyło takich warsztatów, a ich dzieła są podziwiane do dziś. Zapominamy tylko o tym, że oni sami dużo czytali i wymieniali się między soba uwagami na temat swojej twórczości. Czasem pisarz posyłał rękopisy przyjaciołom, a czasem otrzymywał od nich listy-recenzje już po publikacji. Nie wiemy, ile dzieł powstało bez konsultacji z innymi pisarzami danej epoki czy krytykami literatury.
    Wydaje mi się, że dziś ten proceder zanika, "każdy sobie rzepkę skrobie" i stąd taka popularność tego typu warsztatów.

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...