Witaj Macieju. Zaproponowałem Tobie tę rozmowę, gdyż cenię Wydawnictwo z którym się sam związałem na parę lat. Sądzę, że wielu ludzi nie miało styczności z książkami elektronicznymi i stąd wynika ich niechęć do tego rodzaju czytelnictwa. Kiedy wydałem „Trzy” wiele osób w komentarzach przy recenzjach blogerów pisało, że chętnie przeczyta, ale w wersji papierowej. Oczywiście głównie wynika to z faktu braku posiadania czytnika, ale duża część jest po prostu przyzwyczajona do dotyku papieru i zapachu farby drukarskiej. Z drugiej strony codziennie czytamy wiadomości w sieci, blogi itd.
Piter Murphy: Macieju. Jesteś założycielem Wydawnictwa RW2010. Możesz przedstawić czytelnikom ideę wydawnictwa, oraz jego funkcjonowanie?
Maciej Ślużyński: Dokładniej rzecz ujmując – na pomysł wpadł mój osiemnastoletni syn, Mateusz. On też jest właścicielem firmy; założył ją na cztery dni przed maturą... A idea jest stosunkowo prosta; chcieliśmy dać możliwość Autorom, którzy mają gotowe utwory, aby mogli je zaprezentować szerszej publiczności. Do tego służyć ma serwis www.rw2010.pl – czyli platforma self-publishing, gdzie każdy może opublikować swój utwór w postacie e-booka. Jednocześnie spośród utworów u nas publikowanych Czytelnicy poprzez system komentarzy wybierają najlepsze pozycje, które potem trafiają do dalszej „obróbki”, czyli otrzymują redakcję, korektę, okładkę i miejsce w naszej ofercie wydawniczej. Dodam jeszcze jedno – według posiadanych przeze mnie informacji z kilku wydawnictw, w ich „procesie produkcyjnym” do druku kwalifikuje się zaledwie 1% maszynopisów, które do nich trafiają. I to nie dlatego, że pozostałe 99% to są złe książki; po prostu takie maja „moce przerobowe”. My czekamy właśnie na te 99%...
PM: Jesteś optymistą. Głęboko wierzysz w fakt rozwijania się rynku książek elektronicznych. Uważasz, że szybko staniemy się chłonnym rynkiem na ten rodzaj książek?
MŚ: Tak, jestem o tym przekonany. Przykład Stanów Zjednoczonych i sukcesy sprzedaży Amazon.com dają nam nadzieję. Wprawdzie u nas droga do takich wyników jeszcze daleka, ale ktoś musi zrobić pierwszy krok... Oczywiście ten rynek, rynek książki elektronicznej, nie może funkcjonować w oderwaniu od rynku czytników; bo czytanie e-booka na komputerze, choć to forma najbardziej w tej chwili dostępna, jest najgorszym z możliwych rozwiązań. E-czytniki – to wygoda i wielka szansa na rozwój rynku publikacji elektronicznych.
PM: Wydanie książki w RW2010 jest darmowe. Podobnie jak dystrybucja itd. Wiem, że ruszyła właśnie pierwsza oferta wydawnicza dla księgarni i hurtowni w kraju i poza jego granicami. Co trzeba zrobić, aby wydać u Was? Do oferty kierujecie wszystkie pozycje, które przyjmujecie, czy tylko dokładnie wybrane? Możesz zdradzić gdzie można zakupić e-książki z oferty?
MŚ: Aby opublikować u nas swój utwór, należy założyć konto użytkownika i... mieć taki utwór. To w zupełności wystarczy. Potem głos należy do naszych Czytelników; jeśli docenią i ocenią jakąś publikację, wtedy z przyjemnością podejmujemy się jej profesjonalnego wydania. Oczywiście – w formie e-booka. Wszystkie utwory są do nabycie w naszym serwisie, a te najlepsze, wybrane przez Czytelników będą trafiać do tych księgarń, które uda nam się zainteresować naszą ofertą.
PM: Wierzysz, że ktoś wydający książkę elektroniczną w naszym kraju może wydać bestseller? Masz „nosa” do dobrych autorów?
MŚ: Nie mam „nosa”, ale opieram się na opiniach naszych Czytelników. Być może mam trochę intuicji, ale wolę słuchać rad i wskazówek osób, które czytają więcej niż ja. I które mają gust odmienny od mojego. Ja przez wiele lat nauczyłem się nie kierować własnymi preferencjami czytelniczymi, bo to w zdecydowany sposób zawęziłoby zakres publikacji.
PM: Cena książki wydanej w Waszym Wydawnictwie nie przekracza 10 złotych. To jest górny pułap cenowy. Duża część autorów decyduje się na darmowe pozycje. Czy to jest element, który ma wpłynąć na ewentualny zakup?
MŚ: Tak i nie. Autorzy wystawiają darmowe fragmenty większych całości, aby dać Czytelnikowi szansę na wyrobienie sobie opinii. W księgarni każdy może przecież wziąć dowolną książkę z półki, przeczytać kilka stron i podjąć decyzję o jej zakupie, bądź rezygnacji z zakupu. Dlaczego my nie mielibyśmy dać takiej możliwości naszym Czytelnikom?
PM: Masz jakiś pomysł, jak przyciągać potencjalnych czytelników?
MŚ: Czytelników nie musimy przyciągać; wiem, to brzmi jak przechwalanie się, ale wierzę w moc self-publishingu i prace naszych Autorów. My tylko musimy czytelników powiadomić, że istnieje coś takiego jak RW2010. Nasza oferta cenowo jest naprawdę wyjątkowa, a merytorycznie... też uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Największy problem mamy z dotarciem do tak zwanego „masowego” odbiorcy – przy czym słowo „masowy” w przypadku osób czytających książki elektroniczne trzeba póki co wziąć w duży nawias.
PM: Założyłeś Wydawnictwo skierowane na wydawanie książek elektronicznych. Czy to znaczy, że papierowym wersjom mówicie zdecydowanie NIE? Nie planujesz wprowadzenie również oferty „druk na żądanie”. Z pewnością wiele osób byłoby zainteresowanych takim rozwiązaniem. Myślę, że czytelnik jest gotowy zapłacić dużo więcej za druk i wysyłkę egzemplarza.
MŚ: Znów odpowiem przewrotnie – tak i nie. Oczywiście nie jestem przeciwny wydawaniu książek na papierze. Ale to jest spora inwestycja, duże obciążenie logistyczne dla firmy i wielka niewiadoma. Dlatego proponujemy e-booki, jako praktycznie bezkosztowe publikacje. Ale jeśli uda nam się wprowadzić do księgarń jakąś pozycję i sprzedać kilka tysięcy licencji... Wtedy z przyjemnością doprowadzimy do wydania tej pozycji także w formie tradycyjnej. Ale nie ukrywam, że naszym głównym celem i obszarem naszych zainteresowań pozostaje rynek e-booków.
PM: Wydawnictwo działa blisko pół roku. Zauważyłeś jakieś zmiany w nastawieniu czytelników do e-booków? Wzrasta ich sprzedaż?
MŚ: O wynikach sprzedaży mogę powiedzieć tylko tyle, że rosną z miesiąca na miesiąc, ale nadal nie są zbyt wysokie. Ale zmiany w nastawieniu czytelników i Autorów są już dostrzegalne. Pamiętam, gdy w marcu rozpuszczałem nieśmiałe wici po forach literackich, opinie na temat e-booków i self-publishingu były... no, krótko mówiąc miażdżące. Większość osób piszących i czytających uważała nasza inicjatywę za coś poniżej wszelkich kryteriów. Teraz z przyjemnością obserwuję, że nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy e-booków zaczynają dostrzegać drzemiący w nich potencjał.
PM: Na facebooku powstała grupa ludzi, którzy prowadzą dyskusje na temat książek elektronicznych „Porozmawiajmy o ebookach”. Grupa prężnie się rozwija. Co wnioskujesz z dyskusji, które się tam toczą? Można przekonać pisarzy tzw: tradycyjnych do e-książek?
MŚ: Można i trzeba. Na szczęście to nie jest kwestia argumentów – bo te przemawiają za e-bookami – tylko czasu i drobnej zmiany przyzwyczajeń. Na co dzień spotykam się z argumentami przemawiającymi za książką tradycyjną, takimi jak szelest kartek i zapach farby drukarskiej... Zdumiewające, że te opinie wyrażane są nie przy pomocy listów na czerpanym papierze, pisanych gęsim piórem, lecz na forach internetowych, portalach społecznościowych, poprzez internet bezprzewodowy... Zobacz, jak łatwo przyszło nam wszystkim zrezygnować z telefonów stacjonarnych na rzecz znacznie wygodniejszych telefonów komórkowych! Jestem przekonany, że z e-bookami będzie podobnie.
PM: Moje ostatnie pytanie dotyczy rozwoju portalu RW2010. Planujesz jakieś modyfikacje?
MŚ: Tak. Staramy się uruchomić wersję mobilną strony, ponadto uważnie słuchamy naszych użytkowników i w miarę naszych możliwości reagujemy na ich sugestie dotyczące funkcjonalności serwisu, a także szykujemy jeszcze własne rozwiązania, których głównym zadaniem jest ułatwienie życia naszym Autorom, naszym Czytelnikom i... nam ;-)
PM: Dziękuję za rozmowę.
Mateusz Ślużyński - współwłaściciel wydawnictwa RW2010
Cóż za pomysł i odwaga :) Jestem pod wrażeniem tego wywiadu :)
OdpowiedzUsuń