"Brak złudzeń" - Marcin Pietraszek

  "Brak złudzeń" jest pierwszą powieścią  Marcina Pietraszka. Debiutował opowiadaniem "kierowca" opublikowanym w miesięczniku "Odra". W 2007 roku wydał zbiór opowiadań " Poza prawdą i kłamstwem". W 2009 opowiadanie "Rozmowa z żoną" znalazła się na podium  w ogólnopolskim konkursie literackim "O Laur Dziewina". Laureat wielu nagród literackich, z wykształcenia socjolog. Uczestnik programu licencyjnego Polskiego Towarzystwa Psychologii Zorientowanej na Proces.

 Książkę przeczytałem z dużym zainteresowaniem, gdyż jest  to według mnie fenomenalne ukazanie człowieka z grupy ludzi, którzy zaliczani są do cudotwórców -  w tym worku są terapeuci, psychoterapeuci oraz psychiatrzy. Główny bohater Zygmunt Frońd prowadzi własną, prywatną praktykę psychoterapeutyczną (odwołanie do Freuda?). Jest cenionym specjalistą i cieszy się dużym szacunkiem i autorytetem wśród klientów oraz pracowników w branży zawodowej. Niestety, lepiej sobie radzi z problemami innych niż własnymi. Nie chcę tutaj zdradzać wielu wątków gdyż one są zarezerwowane dla czytelników. Ale uważam że książka jest wręcz idealna dla wszystkich którzy myślą o zawodzie psychologa lub terapeuty. Doskonale obnaża wiele schematów które tam panują, a człowiek zawsze pozostanie człowiekiem niezależnie od tego jaki ma dyplom. Ja sam gdy studiowałem w ciągu pięciu lat w dziewięćdziesięciu procentach miałem zajęcia z lekarzami psychiatrii, psychoterapeutami i psychologami, często znanymi z mediów (program Ewy Drzyzgi) którym się wydawało że są mądrzejsi od Pana Boga. Ta książka jest historia o człowieku który z samego czubka sławy spada na samo dno. Ktoś powie że zawsze mogło być gorzej. Naturalnie mogło być. Ale cieszę się że przeczytałem "Brak złudzeń". To historia która mogła się naprawdę wydarzyć i nie byłbym zdziwiony gdyby tak właśnie było. A z pewnością jej duży fragment. Autor doskonale jest przygotowany do kontaktu z czytelnikiem. Nie nadużywa fachowych terminów, nie szachuje mądrymi teoriami. Osobiście jednak poczułem pewien niesmak w czasie czytania o zbyt szczegółowych aktach seksualnych. Ale oczywiście autor miał własną wizję tej książki i ma do tego całkowite prawo. Ja mam prawo aby napisać również co mnie się nie podoba. Dla mnie osobiście są to zbędne fragmenty, ale doskonale nadrabia innymi kwestiami skupiającymi się na osobie Zygmunta Frońda. W całokształcie książka napisana ciekawym stylem, łatwo się czyta, autor odwołuje się do ludzkich pragnień, emocji. Jeżeli ktoś jest fanem historii  z psychologią w tle i smutnych historii to z pewnością się nie zawiedzie. To historia o samotności na ulicy, w domu, o samotności i pustce która nas ogarnia. To historia bardzo prawdziwa i dotycząca wbrew pozorom coraz większej grupy ludzi.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...