Włamanie na pocztę

  O tym że świat wirtualny nie jest do końca bezpieczny wiedziałem odkąd istnieje, ale nie sądziłem że to właśnie spotka mnie. Wczoraj ktoś (mam numer IP więc mogę się dowiedzieć kto) włamał się na moją pocztę kasując większość wiadomości, w tym również moje wywiady z pisarzami. Dobrze że szybko się zorientowałem i wysłałem prośbę do Agnieszki Podoleckiej, która akurat siedzi w bibliotekach w Londynie, przegląda stare opasłe tomy i zbiera materiały do swojego doktoratu. Agnieszka szybko zainterweniowała i odesłała mi swój wywiad. Rano gdy usiłowałem go wkleić mój system blogowy odmówił posłuszeństwa. Przemieniłem na starszą wersję, następnie znowu na nowszą i dopiero wtedy wszystko ruszyło. Nie wiem co się dzisiaj dzieje, ale mi się to nie podoba.

  Od jutra wracam na siłownię, dlatego też czas na czytanie skurczy się jeszcze bardziej. Ale czuję że muszę wrócić, tym bardziej że już w kwietniu podpisałem roczną umowę na korzystanie z międzynarodowej sieci PURE. Jutro uroczyste otwarcie w Bydgoszczy. Prawdą jest że w zdrowym ciele zdrowy duch. Ja sam uwielbiam ćwiczenia aerobowe jak i siłowe, więc myślę że będę zadowolony. Uwielbiam się porządnie zmęczyć na siłowni. Tak czy inaczej zostaję na blogu, ale będę w okresie wakacyjnym bywał rzadziej i mniej czytał. Dzisiaj napisała do mnie miła pani z jednego z wydawnictw proponując współpracę, więc jak zwykle oczywiście jestem z tego powodu zadowolony. Pracuję nad zakończeniem mojego opowiadania na finał konkursu STUDIO SŁÓW i zaczynam pracę nad zbiorem własnych opowiadań. Ale myślę że to nastąpi w czasie blisko trzytygodniowego pobytu na Podkarpaciu poprzedzonego parodniowym pobytem w Warszawie i spotkaniami ze znajomymi pisarzami i aktorami.

   Sprawa następna dotyczy konkursu który rusza jutro, a do którego można się przenieść klikając baner po prawej stronie. Kamil Czepiel jest debiutującym młodym pisarzem i głęboko wierzę w jego talent. Myślę że warto się zapoznać z tym konkursem i wziąć w nim udział. Serdecznie do tego zachęcam. 

   Za tydzień spotkamy się z pisarzem Romualdem Pawlakiem - również ciekawą postacią w świecie literatury i rozważam dwumiesięczną przerwę związaną z wakacjami oczywiście czwartkowych spotkań z literatami . Ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem.


Czwartkowa kawa z Agnieszką Podolecką

Piter Murphy: Witaj Agnieszko. Cieszę się że przyjęłaś zaproszenie na spotkanie ze mną. Mogę zaproponować kawę, czy wolisz herbatę?

Agnieszka Podolecka: Piję wyłącznie herbatę zieloną z jaśminem. Także świeżo wyciskane soki i wodę.

PM: Jesteś barwną postacią i coraz bardziej zauważaną i docenianą w kręgach literackich. Masz barwne życie. Możesz opowiedzieć trochę o swoim dzieciństwie i dorosłości?

AP: Urodziłam się na Cejlonie, obecnie to Sri Lanka, ale to nie moja zasługa. Natomiast do przedszkola chodziłam w Pakistanie i to już pamiętam. Było to przedszkole radzieckie, bo takie było obowiązkowe dla wszystkich dzieci z bloku wschodniego, nawet gdy ich rodzice nie byli dyplomatami. Gdy wróciłam do Polski mając 5 lat, narobiłam wstydu mojej młodziutkiej cioci i jej chłopakowi. Jechaliśmy kolejką z Gdyni do Sopotu i spytali mnie, w co się bawiłam w przedszkolu. Jak to w co? – odparłam. – W rewolucję październikową! Pah, pah, ruki wier! Na szczęście chłopak mimo wszystko ożenił się z moją ciocią.
Jeśli chodzi o życie dorosłe, to najbarwniejszy pewnie będzie czas spędzony w RPA. Mieszkaliśmy tam cała rodziną 2,5 roku i podróżowaliśmy. Echa tych podróży i rozmów ze spotkanymi ludźmi można odnaleźć w moich książkach – „Za głosem sangomy” i „Żar Sahelu”.

PM: Iloma językami władasz? Wiem że mówisz biegle po angielsku i francusku. Są jeszcze inne  języki?

AP: Mój francuski jest daleki od biegłości. Studiowałam języki indyjskie, rosyjski był moim pierwszym językiem, bo dzieci zawsze na pierwszy wybierają język rówieśników. Nie mam jednak z kim rozmawiać, a języki nieużywane szybko się zapomina.

PM: Wiele osób zazdrości Tobie takiego życia jakie wiedziesz. Wiele lat spędziłaś w Afryce, gdzie również poznałaś zwyczaje plemion, różne kultury, ich zachowania jakże różni od tych europejskich i cywilizowanych. Chcę Cię zapytać czy my Europejczycy nie mamy zbyt ograniczonego myślenia na te tematy?  Przecież tak naprawdę niewiele wiemy o tym co się tam dzieje, ale często poddajemy Afrykę jako terytorium gorszej kategorii. A przecież Afryka to wiele kultur, religii, wierzeń i symboli.

AP: Niezliczona ilość kultur. Oczywiście, operujemy stereotypami, jak każdy. Ważne, by starać się te stereotypy przełamywać, dociekać prawdy. Ale coś takiego jak prawda obiektywna nie istnieje. Na każdą kulturę, na każdy najmniejszy problem naszego codziennego życia można patrzeć z różnych stron. Moja Afryka była piękna, kolorowa, pachnąca kwiatami, smakowała owocami morza, ale półtora kilometra od naszego domu zaczynały się slumsy i Afryka tamtych ludzi śmierdziała ściekami i smakowała sfermentowaną papką kukurydzianą. To była ta sama Afryka, kontynent niesamowitych kontrastów. Ja się staram dostrzegać i pamiętać to co piękne i dobre. Nie tylko w Afryce, ale i w Indiach i każdym miejscu jakie odwiedzam. Zapamiętuję kolorowe stroje, zapierającą dech w piersiach przyrodę, uśmiech ludzi, zwłaszcza dzieci, które każdego człowieka witają z sercem na dłoni. Spróbujmy spojrzeć na Afrykę jako na miejsce, które ma wspaniałą, bogatą, różnorodną kulturę, ludzi, którzy kochają, cieszą się i martwią jak my, którzy mają podobne marzenia – żyć w pokoju, kochać i być kochanym, a wtedy stanie się nam bliższa.

PM: Napisałaś dwie książki, których akcja rozgrywa się w Afryce. Okładki Twoich książek zawsze nawiązują do Afryki przeczytać, co pobudza tylko moją wyobraźnię gdyż wiem że autorka była w miejscach o których pisze. Wtedy czytelnik inaczej to odbiera. Czytałem też wiele przychylnych recenzji. A czytelnicy potrafią być okrutni, jeżeli książka nie spełnia ich wymagań. Ale Twoje książki to nie tylko Afryka....

AP: Recenzenci obeszli się ze mną łaskawie. Co prawda jakaś pani napisała, że wpisuję się w modny teraz nurt niecywilizowania dzikich plemion i zostawienia ich w spokoju i w związku z tym, po co wydawać pieniądze na placówki dyplomatyczne, skoro nie mamy ich nawracać na katolicyzm i nieść „kaganka oświaty”? Ta pani pomyliła placówkę dyplomatyczną z misją katolicką. Tak, zdecydowanie jestem za tym, by nikomu nie narzucać naszej kultury, bo ona wcale nie jest lepsza. Jest po prostu inna.

PM: Co znajdziemy w Twoich książkach? Romans, przygodę, a może tajemniczość?

AP: Wszystkie te elementy! „Za głosem sangomy” jest książka przygodowo-sensacyjna. Bohaterowie pakują się w kłopoty w Kapsztadzie w RPA i muszą uciekać przez 7 krajów do Lalibeli w Etiopii, by rozwiązać zagadkę i pozbyć się problemu. Po drodze pomagają im sangomy, południowoafrykańskie szamanki.
„Żar Sahelu” jest książka bardziej psychologiczna. Opowiada o poszukiwaniu siebie, daniu sobie prawa do szczęścia i miłości bez względu na wiek. Akcja rozgrywa się w Afryce Zachodniej, tam bowiem przyszło żyć polskiej rodzinie i tam jednej z bohaterek grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Pokazuję jak rodzi się przyjaźń i miłość i jak pielęgnuje się lub traci te sprzed wielu lat. A przy okazji czytelnik poznaje ciekawy zakątek świata. Udało mi się przekonać wydawnictwo, by na końcu książki zamieścić zdjęcia miejsc, które odwiedzają bohaterowie.

PM: Z tego co wiem będziesz miała na Uniwersytecie Warszawskim zajęcia z szamanizmu. Co to znaczy? Znasz się na rytuałach?

AP: Szamanizm to nie tylko rytuały. To całe spektrum zdolności i umiejętności, jakimi szaman służy swojej społeczności. Szamani są medykami, kapłanami, historykami, prawnikami, psychologami i psychoterapeutami. Rytuały służą im do przekazywania swej wiedzy i pomagania ludziom.

PM: Agnieszka prywatnie...Czym się interesujesz? Twoi ulubieni pisarze, muzycy...Czujesz się obywatelem Europy czy Afryki?

AP: Przede wszystkim czuję się Polką. Moja rodzina walczyła o wolna Polskę od zarania polskości, więc nawet jeśli to niemodne, to czuję głęboki patriotyzm i moje korzenie są tu. I zawsze będą. Europejka oczywiście też. Afrykanka nie. Afryka to moja fascynacja, ale nie moja kultura i nie mój dom. Choć właściwie dom jest tam, gdzie są moi bliscy, wiec przez prawie 3 lata Afryka była moim domem.
Ulubieni pisarze? Wszyscy mnie o to pytają;-) Redfield, Neville. Muzycy? Habib Koite i każda spokojna muzyka. Zainteresowania? Uwielbiam czytać oczywiście. Strasznie cieszą mnie książki dla dzieci, jakich w moim dzieciństwie nie było: „Harry Potter”, „Endymion Spring”, „Władca Pierścieni”. Lubię jeździć na rowerze, pływać, grzebać się w ziemi i oczywiście – nade wszystko – podróżować. Nie ważne czy daleko czy blisko, byle bym mogła poznawać nowe miejsca.
PM: Piszesz kolejne książki o Afryce? Jest w Tobie potrzeba ukazania nam „Czarnego lądu” z całym zapleczem?

AP: Wiesz, że określenie „Czarny Ląd” jest bardzo niepoprawne politycznie? Nie, w tej chwili nie planuję książkę, których akcja rozgrywałaby się w Afryce. Napisałam powieść dla dzieci i młodzieży, jeszcze nie mam wydawcy. Akcja rozgrywa się w czasach celtyckich. Tam też byli szamani! Teraz muszę się skupić na doktoracie, ale mam już zarys powieści dla dorosłych. Bohaterowie trochę popodróżują po świecie, jednak główny wątek będzie się rozgrywał w Indiach.

PM: Dziękuję za rozmowę i życzę  wielu sukcesów w życiu prywatnym, zawodowym a szczególnie życzę kolejnych wspaniałych sukcesów literackich.

AP: Ja również dziękuję, a czytelników zapraszam na moją stronę: www.podolecka.com

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...