Wybory

 Dzisiejszy wieczór mogłem spędzić na siłowni, lub na pisaniu książki. Wybrałem to drugie, na siłownię wybiorę się jutro. Dzisiaj opisywałem ważną scenę, pożegnanie ojca przez syna na łożu śmierci. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale się poryczałem. Robię się dziwnie sentymentalny. Najgorsze jest dla mnie to, że historie które tworzę zaczynają żyć własnym życiem. Ostatnio inaczej patrzę na świat. Obserwując pewne kręgi pisarskie coraz bardziej czuję się poirytowany. Nie znoszę towarzystw wzajemnych adoracji. Mam wrażenie, że coś mi umyka w codzienności. Coraz mniej bywam na blogach, ale to wynika z braku czasu oraz zajęć. Podpisałem umowę z RW2010, jutro odsyłam. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłem. Zastanawiam się również nad sensem piątkowych spotkań  z autorami. Coraz mniej osób je czyta. Ostatecznej decyzji nie podjąłem.
  Zapisałem się dzisiaj na angielski przez internet.  Co z tego wyniknie? Nie wiem, ale obniżona cena o paręset złotych dla pewnej grupy klientów przekonała mnie i zaszalałem.
   Aha..Jeżeli czyta to młody  człowiek (Paweł Olearczyk), który przysłał mi ostatnio swoją książkę do recenzji niech napisze e-maila. Przepraszam, ale gdzieś zapodziałem nasze e-maile. Jeszcze raz przepraszam. A teraz wybaczcie...pęka mi głowa..."uroki" zapalenia zatok przynosowych.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...