Wywiad z Karoliną Wilczyńską

Piter Murphy: Witaj Karolino. Dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie. Jest mi miło, że po raz kolejny udało mi się nawiązać kontakt z osobą, dla której pisanie jest czymś więcej niż hobby. Mam w zwyczaju na początek każdej rozmowy proponować filiżankę kawy lub herbaty.

Karolina Wilczyńska: Poproszę herbatę. Czarną z cukrem, jeśli można. Kawę piję tylko taką, którą zrobię sama. I nie jest to jakaś specjalna mikstura, bo kawosz ze mnie żaden – słaba, dużo mleka i sporo cukru. I koniecznie w moim własnym kubeczku.

PM: Jesteś autorką powieści „Ta druga”. Możesz w paru zdaniach przybliżyć fabułę swojej powieści?

KW: Zawsze mam kłopot z takimi pytaniami. Rzecz w tym, że w moich książkach fabuła jest tłem dla tego wszystkiego, co chcę przekazać. W przypadku „Tej drugiej” akcja sprowadza się do tego, że młoda kobieta przez kilka dni czuwa przy szpitalnym łóżku nieprzytomnej teściowej. Niezbyt ciekawie brzmi? A jeśli dodam do tego, że czytelnik będzie miał sporo retrospekcji, studium postaci oraz przedstawienie z pozoru prostych, a w rzeczywistości pogmatwanych relacji rodzinnych to już staje się ciekawsze, prawda?
Dla mnie w pisaniu najważniejsze jest przekazywanie czuć i emocji. Moim marzeniem jest wciągnięcie czytelnika w świat przeżywany przez bohaterów, a nie tylko towarzyszenie im w „dziejących się” wydarzeniach.

PM: Dlaczego wybrałaś właśnie taki temat, trzeba przyznać że niełatwy do swojej powieści?

KW: Relacje międzyludzkie mnie pasjonują. Obserwuję ludzi i świat z wielką ciekawością. Zajmuję się tym także zawodowo – jestem wykładowcą komunikacji interpersonalnej, udzielam pomocy ludziom, którzy mają problemy. To wszystko sprawia, że widzę jak często nasze kłopoty, frustracje czy niepowodzenia wynikają z nieprawidłowej interpretacji zachowań innych. W wielu wypadkach sami budujemy „jedynie słuszną” wizję świata i na dodatek kurczowo się jej trzymamy. Tak to już z ludźmi jest J A można inaczej, naprawdę. To właśnie pokazuję w moich książkach.
„Ta druga” dotyczy relacji teściowa-synowa, która obrosła już taką warstwą stereotypów, jak chyba żadna inna. Zaznaczam jednak, że równie dobrze mogłaby dotyczyć wielu innych ludzkich „konfiguracji”. Miałam nadzieję pokazać, że nie zawsze teściowa jest „tą złą”, „tą drugą”, że bywa człowiekiem. Z pozytywnych recenzji wnioskuję, że udało mi się osiągnąć cel.

PM: Trzeba przyznać  że „Ta druga” zrobiła furorę wśród recenzentów. Trafiłaś w gusta czytelniczek. Jak odebrałaś jakby nie patrząc duży sukces powieści?

KW: Oczywiście z wielką radością. Książki pisze się dla czytelników i jeżeli głosy płynące od nich są pozytywne, to znaczy, że autorowi udało się zrobić coś dobrze. Pisząc, nie staram się „trafiać w gusta”, ale poruszać tematy, moim zdaniem, ważne, istotne dla każdego człowieka. Jednak nie ma co ukrywać – każde miłe słowo i pozytywna opinia to dla mnie ogromna nagroda. I przy okazji jeszcze raz za nie wszystkie dziękuję.

PM: Czytelnicy są spragnieni książek, z którymi się identyfikują?

KW: Myślę, że tak.  W każdej książce musi być coś, co czytelnika zainteresuje, co będzie mu bliskie. W jednej będzie to na przykład miasto, które zna, w innej bohater podobny do czytelnika, a w jeszcze innej problem, z którym sam się zmaga. Dla mnie, jak już wspomniałam, najważniejsze są emocje. To ich szukam w książkach i sama o nich piszę.

PM: Pisząc tę historię, myślałaś o konkretnych osobach ze swojego otoczenia? Jeżeli tak, nie obawiałaś się negatywnych reakcji, jeżeli ta powieść trafi w ich ręce?

KW: Moje historie powstają z doświadczeń, przeżyć, obserwacji. Pewnie więc są w nich okruchy osób, które znam. Nie mam jednak zwyczaju ścisłego odwzorowywania znanych mi osób na kartach książki. W każdym razie nikt jeszcze pretensji nie zgłaszał, chociaż zdarza się często, że czytelnicy odnajdują w bohaterach siebie.

PM: W sieci pojawiają się również antologie opowiadań w formie e-booków, w których chętnie bierzesz udział. Co sądzisz o takich inicjatywach? Są one potrzebne?

KW: Wzięłam udział w dwóch e-bookowych antologiach, obie były bezpłatne. Zrobiłam to z wielką chęcią z dwóch powodów. Po pierwsze: były inicjatywą pisarzy z facebookowej grupy Tfórca, której członków bardzo cenię, a prywatnie traktuję jak grupę przyjaciół, po drugie: uważam, że rynek publikacji elektronicznych w naszym kraju wymaga promocji i wsparcia. Warto sprawić, żeby e-book kojarzył się z równie dobrą jakością jak książka papierowa, bo przecież to autor, a nie forma o niej decyduje.

PM: W naszym kraju podobno coraz mniej osób czyta książki. Według Ciebie, co jest powodem takowego stanu rzeczy? Wysoka cena książek, a może są inne, nie mniej ważne powody?

KW: Rzeczywiście, ceny książek dla wielu osób są zbyt wysokie. Jednak z moich doświadczeń wynika, że jeśli ktoś czyta, to cena nie będzie przeszkodą. Ludzie pożyczają sobie książki, wymieniają się nimi, korzystają z bibliotek, czasami nielegalnie ściągają z sieci. Z jednej strony to finansowa szkoda dla autora, z drugiej radość, że czytelnicy chcą czytać to, co napisał. I tutaj upatruję szansy dla e-booków, które mogą być tańsze i stać się alternatywą dla piractwa.
Inne powody spadku czytelnictwa? Cóż, chyba pośpiech w jakim żyjemy. Duża ilość bodźców, więcej pracy – książka postrzegana jest jako mniej atrakcyjna, wymagająca wysiłku. Ja jednak jestem zdania, że życie polega nie tylko na działaniu, ale przede wszystkim na przeżywaniu. I w tym pomagają książki. Współczesność każe nam tłumić emocje, nie mamy czasu w pełni kochać, smucić się, cieszyć. Nie wypada. Trzeba być profesjonalnym, wykonywać zadania. A z książką można – popłakać, pośmiać się, wzruszyć. Dlatego nie wierzę, że ludzie przestaną czytać. Może zmieni się forma, ale książka będzie.

PM: Twoje zainteresowania są ściśle powiązane z literaturą? Którzy pisarz kształtowali Twoje dzieciństwo i czasy młodości?

KW: Interesuje mnie wiele rzeczy, ale literatura zawsze była w czołówce. W młodości (o rany, to znaczy, że jestem już stara? ;) ) najchętniej sięgałam po „kaskaderów literatury” – Stachura, Wojaczek, Hłasko. Uwielbiałam, i to pozostało do dziś, Jerzego Kosińskiego.

PM: Na Twojej domowej półce z pewnością znajdziemy wiele książek. Czy są wśród nich egzemplarze mocno sfatygowane, do których co jakiś czas powracasz?

KW: Moja domowa biblioteczka liczy ponad trzy tysiące tytułów, wiele z nich przeczytałam kilkakrotnie. Mam jednak dwie książki, do których powracam najchętniej. To „Mistrz i Małgorzata” oraz „Przeminęło z wiatrem”. Obie pozwalają mi przetrwać trudne chwile, przywracają wiarę w to, że będzie lepiej. Bo odnaleźć swojego Mistrza i umieć w odpowiedniej chwili powiedzieć sobie: „Pomyślę o tym jutro”, to chyba najlepsze, co może się przytrafić.

PM: Czy w XXI wieku jest trudno się przebić na rodzimym rynku? Co rok wychodzi kilkadziesiąt tysięcy nowych tytułów. Jak wyławiasz perełki?

KW: Nosem ;) A tak serio, to staram się czytać recenzje, przeglądać portale poświęcone literaturze. Poza tym często właśnie przeczucie sprawia, że sięgam po jakąś książkę. No tak, jakaś monotematyczna jestem – ciągle te uczucia. Tak już mam.

PM: Swoja przyszłość wiążesz z pisarstwem?

KW: Będę pisać – to pewne. To mój sposób na przekazanie innym tego, co….czuję (oczywiście;) ). Niedługo ukaże się wznowienie mojej debiutanckiej powieści „Performens”, tym razem w formie e-booka. Piszę także kolejną powieść.

PM: Znasz wielu rodzimych pisarzy. Których z nich cenisz najbardziej za ich książki?

KW: Trudno mi wskazać tylko kilku, bo choćby w naszej grupie Tfórców jest wiele osób, które cenię za ich twórczość. Jeśli jednak muszę, to wybiorę Annę Klejzerowicz, Magdalenę Zimniak i Mariusza Zielke. Ich książki wciągają mnie tak, jak lubię, czyli… oczywiście emocjonalnie.

PM: Karolino. Serdecznie dziękuję za to spotkanie. Było mi niezmiernie miło Ciebie gościć, wierzę że nie po raz ostatni.

KW: Z wielką przyjemnością wypiłam z Tobą herbatę i pogawędziłam. Zwłaszcza, że rozmawialiśmy o mnie ;) Z radością odwiedzę Cię, kiedy tylko zechcesz mnie zaprosić.








Za tydzień spotkanie z Karolem Kłosem, autorem "Latarnika", oraz "Latarniczki". Serdecznie zapraszam.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...