Anna Strzelec - " Tylko nie życz mi spełnienia marzeń"

  Anna Strzelec zadebiutowała w 2008 roku tomikiem wierszy "Miłość niejedno ma imię". Miałem okazję poznać autorkę w wirtualnym świecie i czasami pozwalam sobie na rozmowy. Jakiś czas temu autorka zaproponowała mi wysłanie swoich książek. Tym sposobem otrzymałem dwie pozycje, z czego "Tylko nie życz mi spełnienia marzeń" jest pierwszą, którą przeczytałem. Żałuję że tak późno. Na dedykacji istnieje data "marzec 2012". Ale warto było czekać, gdyż chyba ważne jest, w jakim okresie czytujemy daną książkę. Dodam, że moja opinia na temat książki nie ma nic wspólnego ze znajomością i sympatią, jaką darzę autorkę. A jest niezwykle inteligentną kobietą.

  Wczoraj zapytałem Anię, czy to jest jej osobista historia i czy mogę o tym napisać. Tak więc już wiem, że wszystko co opisała, dotyczy jej życia.  Czytałem, czytałem i znowu się gdzieś zapadłem. Dziwnie jest czytać historię człowieka i mieć przekonanie, że wszystko co jest tam napisane zdarzyło się naprawdę. Z drugiej strony my ludzie mamy dziwne skłonności zaglądania przez dziurkę od klucza za cudze drzwi, ale mamy również skłonności do ekshibicjonizmu emocjonalnego. 

  Gratuluję autorce odwagi. Każdy, kto przeczytał tą ksiązkę, ten wie o czym piszę. Nie jest łatwo napisać o swoich bolesnych przeżyciach, życiowych porażkach. Autorka nie szczędzi nam szczegółów ze swojego życia, z bolesnych przeżyć związanych z przeszłością i życiem na obczyźnie. Fascynująca jest dbałość o detale opowiadanych historii. W książce zawartych jest wiele emocji i miłości do drugiego człowieka. To piękna opowieść o człowieku i jego potrzebie kochania , o samotności, ciągłej walce, zwycięstwach i porażkach. Książka została napisana potrzebą serca, a nie zdobyciem rynku czytelniczego. Mam tylko żal do autorki, że historia zostaje nagle przerwana w takiej chwili, że nie pozostaje nic innego, niż zakupić drugą część "Druga pora życia". Co zresztą uczynią z przyjemnością.

  Można się zakochać w takiej książce. To nie jest powieść, ale opowieść która jest podobna do naszych historii. Jest autentyczna. Osobiście takowe historie cenię najbardziej. Nie wydumane, ale napisane łzami i cierpieniem. Takie książki  poruszają, gdyż są same w sobie autentyczne. Serdecznie polecam!

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...