"Performens" - Karolina Wilczyńska

  Autorka jest mi znana od dawna. Laureatka kilku konkursów literackich, pisze powieści i opowiadania.  Wcześniej nie czytałem niczego co napisała Karolina. "Performens" to pierwsza powieść, którą przeczytałem jej autorstwa.

  Początek przypominał mi historię trylogii Małgorzaty Kalicińskiej. Nieszczęśliwa miłość i ucieczka na wieś. Przez moment pomyślałem nawet, że nie ma sensu tego czytać, gdyż nie znajdę tam nic co mnie zaskoczy. Naturalnie myliłem się. Od początku książka mi się podobała, a sam styl i lekkość języka jakim operuje autorka sprawił, że ja mimo rodzinnych problemów wsiąkłem w powieść. Dlatego też mój czytnik towarzyszył mi w podróży do szpitala, czytałem "Performens" w autobusie i w drodze powrotnej. Wczoraj o mało nie przegapiłem swojego przystanku. O czym jest więc ta książka? Jak zwykle nie mam w zwyczaju zdradzać zbyt wielu szczegółów. Ale ogólnie...

 Główna bohaterka to Nadia, prezes wielkiej firmy, która porzuca pracę w korporacji i ucieka na wieś, gdzie próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Kupuje dom w zapadłej wiosce  po zmarłym Jędrzeju, człowieku którego nigdy nie poznała. Próbuje przejść przez trudny proces asymilacji, ale w końcu postanawia zrobić coś dla innych. Nawet nie zdaje sobie sprawy, ilu przyspoży jej to problemów. 

  "Performens" to nie jest tani romans, to książka o życiu na wsi, o ludzkich ograniczeniach, o tym jak czasami trudno jest pokazać światu co znaczy być sobą. Piękna historia opowiadająca o próbach odnalezienia siebie w nowej roli i pomocy innym. Autorka profesjonalnie buduje kolejne postacie, bardzo żywe i różniące się od siebie. Mamy tutaj złego Sławo, ograniczonego Antosia i inne postacie mniej lub bardziej związane z kobietą. Ta książka przyniosła mi po raz kolejny dowód na to, że w naszym kraju są zdolni, młodzi ludzie którzy zasługują na to, aby ich zauważono. Autorka w swojej powieści maluje nam świat wiejski w sposób żywy. Bohaterowie na długo zostaną w mojej pamięci. Jednych polubiłem, drugich znienawidziłem. Ale nikt z nich nie był mi obojętny. Nigdy nie dodaję chwały komuś, kto w moich oczach na to nie zasługuję. W tym przypadku chylę czoła przed autorka i z prawdziwą przyjemnością sięgnę po kolejne teksty tej pisarki. Ta książka mnie nastroiła, wyciszyła, pozwoliła mi zapomnieć o otaczającym świecie i problemach. Oby więcej takich książek.

Za ebooka dziękuję Kindze Ochendowskiej - twórczyni portalu tylkoebooki.pl oraz autorce Karolinie Wilczyńskiej.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...