Kiedy rodzi się nowe dziecko...

 Zaczynałem pisanie i przerywałem. Męczyło mnie to, ale jednocześnie nie potrafiłem bez tego żyć. Opowiadanie na Halloween II napisałem pięć minut przed terminem oddania. Od kilku miesięcy miałem jakiś dziwny stan niemocy twórczej. Niby coś tam pisałem, ale to nie było to. Przeżyłem załamanie, kiedy zrozumiałem że moja druga powieść nadaje się wyłacznie do przerobienia tekstu, a raczej napisania od początku. I tak właśnie będzie teraz... pisze powoli, delektując się każdym zdaniem i słowem. Celebruję chwile uruchamiając wodze wyobraźni. Smakuję każde słowo. Dziwne jest to, jak podchodzę do pisania rok po wydaniu debiutanckiej powieści. Zrobiłem krok milowy, mam nadzieję że w dobrym kierunku. Mam to szczęście że ostatnio czytam dobre książki, które wiele wnoszą do mojego pisania. I ja mam zamiar napisać WARTOŚCIOWĄ powieść, nie kolejne czytadło, których są setki na rynku. Tym razem do sprawy podszedłem rzetelnie. Zrobiłem plan książki. Oczywiście wiele się zmieni a trakcie pisania, ale zawsze jednak coś zostanie z tego, co mam pierwotnie do przekazania. A efekt końcowy? Mam nadzieję, ze mnie tym razem zadowoli. 



 
Nie jestem asertywny. Ciągle sobie powtarzałem, że nie zakupię żadnej książki (szczególnie Doroty Masłowskiej). Wystarczyła wizyta w Empiku i wyszedłem z własnym egzemplarzem książki. Nie wiem jak to się stało. Znalazłem się tam celem zakupienia drobnego prezentu dla znajomej, a wyszedłem z książką. Niepotrzebnie otworzyłem i przeleciałem wzrokiem kilka linijek. Masłowska mnie przywołała.  Nie lubię takich dni. Jestem słaby, a przecież mam stosy do czytania.


Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...