Ilu z blogerów nie współpracuje z Wydawnictwami? Większość ma takowe doświadczenia. Ja do tej pory współpracowałem z kilkunastoma. Z większością współpraca się kończyła, kiedy pisałem negatywne opinie na temat danego tekstu, który wcześniej otrzymałem. Czyli wychodzi na to, że mam być kimś komu z założenia książka ma się podobać i mam pieć peny pochwalne na temat treści?
Kilka dni temu napisało do mnie jedno z Wydawnictw, proponując mi współpracę. Grzecznie odpisałem, że wstępnie wyrażam zgodę, ale niech mają na uwadze, że jeżeli książka nie spełni moich oczekiwań, z pewnością o tym napiszę. Minęło kilka dni i odzewu nie ma. czy żałuję? W żadnym wypadku. Współpracuję z cenionymi Wydawnictwami i to ja decyduję, co chcę przeczytać.
Swego czasu miałem również propozycje, ale z uwagą że mam napisać o książkach w ciągu dwóch tygodni od ich otrzymania. I znowu pojawił się problem. Ja książki czytam, analizuje, a nie robię wyścigu z czasem. To jakieś nieporozumienie. Większość z nas pracuje, studiuje, ma rodziny etc. Ja dodatkowo każdego dnia jakiś czas poświęcam na pisanie własne. Czytanie ma być dla nas przyjemnością, czy stać się nieprzyjemnym obowiązkiem z zegarkiem w ręku?
Czy każdy jest na sprzedaż? Czytam wiele niepochlebnych opinii dotyczących blogerów, którzy decydują się na współpracę. Recenzje są rożne, ale dla mnie każda jest wartościowa. Lubie czytać książki, a także o książkach. Nie lubię wydumanych sformułowań ludzi, którzy używają słów których czasami sami nie rozumieją i gardzą tymi, którzy piszą wprost z serca. Moja lista obserwowanych blogów jest długa i żałuję, że nie zawsze mogę zajrzeć do każdego. Cenię ten wirtualny świat ludzi, których łączy magiczne słowo "książki".
Uuuu temat rzeka:)Ja powoli zaczynam rezygnować ze współprac z niektórymi wydawnictwami. Nie odpowiadają mi wspomniane przez ciebie ograniczenia czasowe (recenzja w ciągu 2-3 tygodni od otrzymania książki), recenzja tylko pochlebna (jak negatywna to nie pisz jej).
OdpowiedzUsuńA już szczytem jest podejście jednego z wydawnictw, które każe przysyłać do siebie (do zatwierdzenia) recenzję przed jej publikacją na blogu.
Pewnie, niektórzy mogą twierdzić, że blogerzy się sprzedają(spotkałam się z takim zarzutem). Oczywiście możemy kupować każdą książkę sami w sklepie za własne pieniądze, tylko...gdyby nie współprace do kilku na prawdę wartościowych pozycji nie dotarłabym, a poza tym skoro dostajemy książki, to po co je kupować? Tylko jeden warunek, trzeba pisać szczere recenzje, a nie uprawiać wazeliniarstwo.
Również miałam okazję współpracować z kilkunastoma wydawnictwami, ale stały kontakt utrzymuję właściwie tylko z dwoma. Mam szczęście do tych, które nie "dziękują" za współpracę po otrzymaniu niepochlebnych recenzji, ale raz czy dwa też się zdarzyło, że w ten sposób kontakt się urwał - cóż, współczucia dla tych wydawnictw za dobieranie niepoważnych współpracowników. O dwutygodniowym terminie już nie wspomnę, gdyby to jeszcze był zawód na pełny etat to inna sprawa, a tak? No i te zarzuty o "sprzedawaniu się"... za książkę, która kosztuje ok. 40 zł.? Bez przesady ;) Na szczęście większość chyba tak na to nie patrzy, przynajmniej ja rzadko mam kontakt z podobnymi opiniami.
OdpowiedzUsuńDo książkowej blogosfery mam bardzo podobne podejście, lubię to miejsce i chciałabym mieć dla niego trochę więcej czasu, ale niestety trzeba gdzieś zmieścić jeszcze inne obowiązki i oczywiście czas na czytanie ;) Pozdrawiam!
Wiesz, to chyba nie tak. Jeśli bierzesz książkę tylko dlatego, że za darmo, albo chcesz się wyżyć to co innego, ale przeważnie jest z czego wybierać i naprawdę nie ma przymusu brania książek do recenzji.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście coś w tym jest, że jak recenzja mniej pochlebna, to od razu wydawnictwo się wypina:-) Ale mnie nie ani parzy ani ziębi. Są niektóre wydawnictwa, co doceniają szczerość recenzenta i uważam, że a nimi warto współpracować.
OdpowiedzUsuńTa wspolpraca nigdy nie byla i nie bedzie idealna bo mamy tu do czynienia z oczywistym konfliktem interesow. Bloger chce pisac recenzje - nalepiej tych tytulow, ktore sobie sam wybierze, najlepiej w swoim tempie czytania i oczywiscie recenzje chce pisac uczciwie. Co jeszcze? Chce, by wzdawnictwo udostepnialo mu ksiazki za darmo, bo inaczej na wiele nie moglby sobie pozwolic. Sek w tym ze wydawnictwo nie jest instytucja charytatywna. Wydaje ksiazki i chce je wypromowac. Jesli udostepnia ksiazke blogerowi, chce by jak najszybciej ja przeczytal i recenzje napisal. Malo tego, w jego interesie jest by recenzja byla pozytywna. W koncu chce ksiazke sprzedawac a nie ludzi od niej odstraszac. Nie sadze ze istnieje rozwiazanie, ktore byloby dla obu stron optymalne...
OdpowiedzUsuńSą wydawnictwa (przepraszam jest jedno:)), którym można pisać negatywne opinie, z tym że proszą, żeby były jak najbardziej ...oględne.
OdpowiedzUsuńNie wspolpracuje z wydawnictwami, to zwyczajnie nie dla mnie, nie wyobrazam sobie sytuacji ze dostaje za darmo 20 ksiazek miesiecznie i musze je szybko przeczytac..mi nastroj sie zmienia na ksiazki, tego nie jestem w stanie przewidziec co mi bedzie sie w danym miesiacu podobalo...lubie swoja wolnosc wyboru ot pod wplywem chwili cos wybieram i czytam, mam w tym radosc:) Nie oceniam innych, poprostu to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa muszę powiedzieć, że takiego problemu nigdy nie miałam. Owszem są osoby, do których piszę z przyjemnością i wiem, że oprócz krótkiego "wyślę" czy "dzięki" otrzymam ludzką reakcję na recenzję, a nawet krótko podyskutujemy, ale rozumiem tez brak czasu. Zdarzyło mi się raz, ze kontakt się urwał, ale jak się później okazało było do związane ze zmianami personalnymi w wydawnictwie. Szczerze? Nie rozumiem narzekania blogerów na naciski wydawnictw, bo takich nie zauważyłam, przecież nikt na siłę książek nie wysyła... Terminów nikt mi nie stawia, a to że człowiek po drugiej stronie napisze, że zależałoby mu na szybkiej recenzji bo to czy tamto, to nie widzę w tym nic złego. Następnym razem to ja napiszę, że zależy mi na przeczytaniu jakiejś książki x czasu przed premierą i taka osoba też pójdzie mi na rękę.
OdpowiedzUsuńCzasami jak czytam o waszych doświadczeniach to włos się jeży na głowie, ale z ręką na sercu (współpracuję chyba z 30 wydawcami) takich sytuacji nie doświadczyłam.
No dobra, ale wszyscy piszą bardzo ogóle, a ja bym chciała mięcho :) bo kurcze przez niemal trzy lata blogowania niewiele doświadczyłam...
OdpowiedzUsuńTak, to temat- rzeka. Wypowiem się na swoim przykładzie. U mnie współprace są niejako przy okazji, w liczbie, którą jestem w stanie ogarnąć i pogodzić ze sprawami prywatnymi, także z prywatnymi wyborami czytelniczymi. Nie zabiegałam o nie, zgodziłam się na propozycje, świadomie, nie na łapu-capu. W każdym z przypadków mam prawo wyboru książki- czy to z listy nowości, czy z całej oferty, czy z podanego spisu tytułów. Nikt mi nic nie narzuca, mam też swobodę czasową. Z tym, że z recenzji "współpracowych" staram się wywiązać priorytetowo.
OdpowiedzUsuńW przypadku Czytajmy Polskich Autorów mam regulaminowy termin 3 tygodnie, ale nikt mnie nie zabije, jak się nie wyrobię, tylko trzeba o tym dać znać. Tu nie może być tak, że strona wisi pusta, bo nie ma tekstów.
To kwestia umowy, wiadomo, że promocja też ma swoje prawa, wydawcom zależy na konkretnych terminach.
Teraz o wypowiedziach negatywnych...
Nie miałam jeszcze konfliktowego przypadku, staram się pisać szczerze i rzetelnie, jedne opinie są entuzjastyczne i emocjonalne, inne bywają neutralne, rzeczowe.
Wybierając książkę do recenzji zazwyczaj wiem, na co się piszę, nie łapię przypadkowych publikacji. I jak potem są "achy i ochy" to nie dlatego, że to tzw. wazelina, tylko że to coś oczekiwanego, mój ulubiony autor, czy coś w czym się dobrze czuję.
Bywa jednak, że intuicja zawiedzie, wtedy zaznaczam, że mi się nie podobało, ale staram się oddać koloryt, tematykę, styl danej książki.
Ostatnio na przykład nie zachwyciła mnie "Weronika zmienia zdanie", nie chwaliłam pod niebiosy ( na CPA, nie na blogu - tam tylko wątek kulinarny ujęłam), ale mnie pochwalono za tekst, książką zaś jest parę osób zainteresowanych.
Nie podobała mi się też "Celebryci i śmierć" i opisałam to, choć serią zachwycają się tabuny ;-)
Nieraz opinia negatywna działa pozytywnie, w sensie, że sami chcemy skonfrontować wrażenia. To, co jednym nie odpowiada, drugim pasuje.
Każda recenzja, opinia jest formą promocji. Nie obrażałabym się na miejscu wydawnictw. Ale cóż, każdy rządzi po swojemu.
Współprace nie są obowiązkiem, to dobrowolna umowa obu stron, przy dobrych chęciach można się dogadać.
Może łatwo mi o tym mówić, bo jestem za mało popularnym blogerem, żeby ktoś składał mi takie propozycje, ale mogę tylko zaapelować, żebyśmy nie dali się skomercjalizować. Blog z założenia miał być takim internetowym dziennikiem, czyli czymś bardzo osobistym, robionym przede wszystkim dla siebie, i który tylko "przy okazji" jest czytany jeszcze przez kogoś innego.
OdpowiedzUsuńNawiązałam właśnie współpracę z wydawnictwem, zarówno "nawiązałam" jak i "współpraca" to słowa nie do końca odpowiadające prawdzie, ale niech będzie. Jeden warunek jest dla mnie najważniejszy ,nie będę pisać dobrze o książce która będzie moim zdaniem zła. Dlaczego miałabym kłamać? Zwykle gdy ksiażka mi nie odpowiada to jej nie czytam, nie zamierzam się zmuszać, wyjątkiem jest umowa z wydawnictwem, sama wybrałam i obiecałam coś napisać zatem nie ma wyjścia. Jednak napisze prawdę, wygodną czy nie to już nie moja sprawa. Pozwolicie że sparafrazuję słowa padające w "Idzie sierpniowej" autorstwa Małgorzaty Musierowicz : "Książki mają to do siebie że zawsze można je kupić. Natomiast na czyste sumienie nie ma innego sposobu niż po prostu je mieć"
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to co napisałeś. Jest to całkowicie świadome i mądre. Przyznam, że ostatnio też zmieniłam swoje nastawienie. Ponieważ w momencie, kiedy chciałam czytać coś co dałoby mi radość, ja musiałam sięgnąć po coś co muszę, gdyż jestem ograniczona czasem. Właśnie dlatego zdystansowałam się nieco co do dostawania książek. Uważam, że to co inni napisali o tym, iż jest w czym wybierać, że można znaleźć coś idealnego dla siebie. Jednak nie mamy gwarancji, że coś nawet naszego ulubionego autora, nam się spodoba. Jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Doskonała opinia!
OdpowiedzUsuńJa aktualnie współpracuję z dwoma wydawnictwami i zdarzało mi się napisać coś niepochlebnego, ale nie przerwali ze mną przez to współpracy. Dlatego cenię sobie te współprace, które mam, bo mam poczucie, że mogę napisać to co myślę nie tracąc przy tym współpracy i wiarygodności ludzi, którzy mnie odwiedzają.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem o czym mówisz. Rozumiem też, że wydawnictwa nie chcą by ktoś pisał źle o książce, dzięki której oni mają zarobić na tzw. chleb. Oczywiście trzeba pisać prawdę, natomiast najlepiej rozwiązać ten problem, wybierając do recenzji pozycje, które chce się przeczytać i wie się, że jest duży procent szans na to, że książka się spodoba. Tak też ja staram się działać wybierając książki do recenzji od swoich redaktorów. Poza tym, wydaje mi się, że jeśli recenzja jest pochwalna "na siłę" to można to wyczuć w recenzji, i wtedy czytelnicy takiego bloga tracą zaufanie do blogera. Współpracuje z wydawnictwami, których liczbę można by podać na palcach jednej ręki, ale dzięki temu wiem, że książki, które od nich dostaje lub wybieram są dobre i nie będę miała kłopotu z ich zrecenzowaniem. Swoja drogą pisząc dla różnych portali internetowych nie raz zdarzyło mi się zjechać książkę a jak widzę współpraca trwa nadal. Po prostu wydawnictwom się wydaje, że nad blogerami mogę mieć jakąś władzę... Ale z palca sobie tego nie wyssali. I z całą pewnością znajdą się blogerzy piszący pod dyktando... Takie życie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ja nie mam ograniczeń czasowych z wyjątkiem jednego wydawnictwa, które daje mi miesiąc na zrecenzowanie książki. Ponieważ jest to moje ulubione wydawnictwo godzę się i traktuję jego publikacje priorytetowo. Nie mam też problemu z negatywnymi recenzjami, gdyż wszystkie książki wybieram sama, więc z reguły cieszy mnie ich lektura. Są oczywiście wyjątki, o czym piszę i do tej pory nie zdarzyło mi się przez to zakończyć współpracy. Wiem jednak, że niektóre wydawnictwa uważają, że kupują sobie reklamę za te 30-40 zł, co jest błędnym myśleniem - blog to nie słup ogłoszeniowy, a recenzja nie zawsze jest reklamą, co najwyżej promocją, bo tytuł gdzieś się pokazuje. Niektórzy blogerzy w strachu o to, żeby nie stracić współpracy, piszą pochlebne recenzje mając o książce nie najlepsze zdanie, jest to dowód na brak szacunku do swoich czytelników, którzy być może opierają swoje wybory właśnie na ich recenzji. Czemu o tym piszę? Ostatnio na którymś z blogów pojawiła się niepochlebna recenzja "Mistrza" i ktoś odpisał, że same pochlebne recenzje się pojawiały, a tu nagle krytyka. Niestety, recenzje często chodzą swoja drogą, a opinie przekazywane sobie z ust do ust swoją... Nie zawsze te drogi się krzyżują.
OdpowiedzUsuńNa koniec ponarzekam trochę na wydawnictwa, gdyż zdarzało mi się pisać maila z pytaniem o przekazanie tytułu do recenzji - znikomy procent odpisywał. Szanuję ludzi, którzy szczerze lub mniej, ale potrafili odpisać, że niestety nie, bo jest duże zainteresowanie tytułem/nie współpracują z blogerami lub podawali inny powód. Moim numerem jeden na czarnej liście jest znane wydawnictwo, które obiecało przesłać warunki współpracy i wysyła chyba od roku, mimo moich ponownych maili (jeżeli ktoś pozostawia mnie bez odpowiedzi, przypominam się). Może niektórzy odbierają to jako nieuprzejmość z mojej strony, ale czyż grzeczne jest nieodpowiadanie? :)
Trudno nazwać sprzedawaniem się, bo dostanie się książkę. Książkę nie dostaje się ze nic, a przecież recenzja to już swego rodzaju nadzieja na reklamę dla danego wydawnictwa. Jeśli dodatkowo bloger umieszcza na swojej stronie baner wraz z linkiem do strony wydawnictwa, to dzięki temu taka strona zyskuje cenny w wirtualnym świecie link - lin pozycjonujący wydawnictwo. Im na bardziej poczytnym i popularnym blogu powiązanym tematycznie z książkami umieszczony zostanie ich baner, tym lepiej dla wyszukiwarek. Dostają więc reklamę, oddają książki, które nie są dla nich jakoś szczególnie cenne. Kominek, bloger z zupełnie innej dziedziny, tego typu prace uznałby za i tak nadto tanie sprzedawanie swojego czasu, miejsca na stronie czy zwyczajnie pracy w postaci recenzji. Zwyczajnie takie wydawnictwa równie dobrze mogłyby płacić za recenzje na najbardziej poczytnych stronach, a dostarczenie książki byłoby "oczywistą oczywistością"
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod słowami Moniki Sjoholm. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuń