"Gwiazdozbiór psa" - Peter Heller

  Po "Gwiazdozbiór psa" sięgnąłem zachęcony zachwytami ludzi na całym świecie i faktem zdobycia przez autora wielu nagród za  powieść. Z niecierpliwością czekałem na egzemplarz zamówiony w Matrasie, a kolejnego dnia  otrzymałem egzemplarz od Wydawnictwa. 

  Hig jest człowiekiem który przeżył epidemię grypy, w czasie którym zmarła większa cześć populacji społeczeństwa, w tym najbliżsi członkowie rodziny. Towarzyszy mu tylko pies i sąsiad, który względem Higa nie zawsze żywi przyjazne zamiary. Mężczyzna w swoim starym samolocie organizuje sobie swój punkt ochronny, zarazem dom. Doskwiera mu samotność, dlatego czasami wymyka aby przypomnieć sobie swoje byłe życie, za którym tęskni. Jednego dnia słyszy w swoim radio słowa, które wlewają w niego nadzieję, że istnieją gdzieś inni ludzie. Nie zastanawiając się ryzykując życie rusza w niebezpieczną podróż, z której już nie będzie miał powrotu.

 Odetchnąłem z ulgą, że to już koniec. Niestety, nie stanę w grupie osób oklaskujących tę opowieść, a tym bardziej porównywanie jej do "Drogi" Cormaca McCartheya jest dla mnie niezrozumiałe i totalnym nieporozumieniem. Co zawiera książka? Może napiszę, czego nie zawiera. Nie zawiera zdań złożonych, a raczej jest ich niewiele. Głównie czytamy trzy, cztery wyrazowe zdania. Druga sprawa dotyczy rozmieszczenia tekstu. W książce nie wiadomo czemu jest mnóstwo pustego miejsca. Co zdanie, lub kilka są białe przerwy w kolejnych linijkach. Nie rozumiem tego. Chodzi o objętość? Fakt, bez tego wybiegu książka by była o połowę cieńsza. Teraz o tym, co książka zawiera. Heller serwuje nam mnóstwo wulgarnych słów, szybko poczułem ich przesyt. Potrafię zrozumieć, że czasami trzeba je gdzieś wtrącić, aby pokazać stan ducha, ale bez przesady. Mało tego, Matka Boża i Jezus pisane z małych liter. Dla mnie to najgorsza książka, jaką czytałem od lat. Na własnej skórze przekonałem się, że nie można ulegać magii promocji. Książka budzi we mnie emocje, ale ku temu aby się jej jak najszybciej pozbyć. Książka mnie irytowała i nudziła. Zapamiętam nazwisko pisarza, aby pamiętać, aby nigdy więcej nie tracić na niego czasu.

12 komentarzy:

  1. Oł:( Jednak gdybyś chciał tę książkę wyrzucić to ja chętnie przygarnę;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Motyw człowieka, który po kataklizmie lub epidemii pozostał sam na świecie, jest tak stary jak świat. Wystarczy przypomnieć chociażby takie filmy jak "Omega Man" "Ostatni człowiek na ziemi" czy "Jestem legendą".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, ale teraz będę pamiętać, żeby raczej po nią nie sięgać ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak właśnie spojrzałem na te książkę w Empiku i w treści wydała mi się marną podróbką stylu McCarthy'ego. Pytanie brzmi: skąd tyle pochwał znanych pisarzy?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki, dzięki! Potrzebowałam argumentu, powodu, by po nią nie sięgnąć. Ha! Teraz mam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle szumu, tak rewelacja miła być, a tu klapa. Dzięki za szczere słowa bo już zaczynałam się za nią rozglądać

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, dosyć mocne słowa. Sam pomysł na książkę wydaje się ciekawy, ale po recenzji widzę, że autor chyba niekoniecznie dobrze zrealizował swój zamysł...

    OdpowiedzUsuń
  8. ostatnie zdanie jest chyba sednem całej recenzji, w tym przypadku, jak i wielu innych mamy do czynienia z przereklamowaniem książki, co by tu powiedzieć, kiepskiej, zapamiętam jednak aby nie tracić na nią czasu
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie wierzę, że tylko tytuł jest tutaj dobry, a treść marna. Zapowiadało się fajnie i co? Szkoda, no ale cóż, nie ta jedna książka na świecie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No proszę, a jednak klapa. I tylko jeden odważny, by wprost o tym napisać:) Nie ukrywam, że miałam zamiar ją kiedyś dorwać w bibliotece, a tak oszczędzę sobie trudu.

    OdpowiedzUsuń
  11. To już druga niekoniecznie pozytywna recenzja tej książki, na którą się dzisiaj natknęłam. Chyba ją sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezbyt pochwalam pomysł w pełni posiłkowania się recenzją, przed sięgnięciem po książkę. Są różne gusta i dopiero po jej przeczytaniu każdy będzie mógł ją obiektywnie ocenić według własnych kryteriów, a nie według recenzji kogoś innego. Owszem, krytyka bywa pomocna, ale moim zdaniem, zanim po przeczytaniu recenzji ktoś napisze coś w stylu 'daruję sobie', niech najpierw sięgnie po tą książkę i sam się przekona jaka ona jest. Przeczytałem mnóstwo książek o nieprzychylnych recenzjach i tylko mały ich ułamek zgadzał się z kiepską opinią. Reszta nie była może rewelacyjna, ale trzymała wysoki, do przyjęcia poziom. Tak więc nie marudźcie, tylko sięgnijcie po tą pozycje, a sami się przekonacie jak jest naprawdę ;)

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...