"Statek śmierci" - Yrsa Sigurdardóttir


Długo mi przyszło czekać na kolejny tom z przygodami pani Thor. Ale po roku przeczytałem "Statek śmierci" i mogę napisać że moje cierpienia związane z wyczekiwaniem zostały wynagrodzone. Królowa skandynawskiego kryminału równie i tym razem ciągnie czytelnika w niepewności. A mamy nietypowy przypadek. Do portu przybija statek, na którym nie ma pasażerów. Nieliczna grupa która płynęła tym rejsem dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.

 Rzecz jasna rozwikłania zagadki podejmuje się Thor, której rodzina zaginionych zleca zbadanie sprawy. Trudno jest szukać przyczyn, jeżeli nie ma punktu zaczepienia. Jednak upór i biegłość w myśleniu pani adwokat sprawiają, że wszystko się zmienia. W tej książce wszystko jest tajemnicą, począwszy od miejsc, aż do ludzi. Kto jest odpowiedzialny za tajemnicze zniknięcie siedmiu osób? Książka jest połączeniem kryminału, horroru i thriller.

 Jak zwykle autorka zaczyna od wielkiego BOOM. To bardzo pomaga książce. Oczywiście zręcznie przeplatane losy postaci i powolne odkrywanie kart (ale nie do końca) trzymają czytelnika w szachu. Czy to było morderstwo? Porwanie? Może coś więcej? 

 Niezwykle trudno jest oderwać się od kolejnych stron tej książki. Autorka przez swoje pisanie potrafi hipnotyzować czytelnika i pozostawiać na długo niedosyt. Czytelnik po przeczytaniu ostatniego akapitu czuje rozczarowanie, że to już koniec. A szkoda. 

  Pisarka doskonale przemyślała kolejne rozdziały, co jest widoczne  w tekście. Nie bez znaczenie jest tutaj doskonałe tłumaczenie na język polski, które w pełni oddaje przekaz płynący od pisarki.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...