Charlotte Link jest niemiecką pisarką, która wydała
łącznie 17 powieści. Jej wszystkie książki miesiącami gościły w ścisłych
czołówkach list bestsellerów. Na podstawie kilku z nich nakręcono seriale
telewizyjne. W 2007 roku została uhonorowana nagrodą Goldene Feder. Mieszka wraz z rodziną w Wiesbaden. Działa aktywnie w organizacji ochrony
zwierząt PETA, a w sposób szczególny angażuje się w akcje ratowania i poprawy
losu bezdomnych psów w Hiszpanii i w Turcji.
Chciałbym westchnąć i powiedzieć…”a nie
mówiłem, że się zakocham w tej pisarce?”. Tylko, co to zmieni? O autorce
czytałem wiele dobrego, polscy blogerzy zachwycali się jej powieściami, a ja
ciągle przesuwałem w czasie zapoznanie się z jej twórczością. W końcu nadarzyła
się okazja. „Lisia dolina” to najnowsza powieść wydana przez Wydawnictwo Sonia
Draga. Jak zwykle o fabule książki można przeczytać w tysiącach miejsc, ale
prawda jest taka że nic nie odda napięcia, które towarzyszy czytelnikowi.
Zaczyna się zupełnie niewinnie, a potem jest coraz gorzej. Może się wydawać, że
przestępstwo z niezbyt dalekiej przeszłości nie przyniesie większych zmian w
życiu przestępcy. Czy na pewno?
Charlotte Link zabrała mnie w podróż
wyczerpującą i pełną niespodzianek. Przeplatające się wątki, pozornie nie
mające ze sobą wiele wspólnego ostatecznie tworzą zaskakującą całość dając
rozwiązanie zagadek. Pisarka nie tylko dobrze pisze, ale głęboko mnie
przekonuje do autentyzmu i realności scen. Długo przyszło mi czekać na
rozwiązanie sprawy uprowadzonej kobiety o imieniu Vanessa. A po drodze
poznawałem kolejne osoby, ich problemy, przeszłość mieszającą się z teraźniejszością.
Można się przyczepić, że fabuła w kilku
momentach jest nieco naciągana, ale po namyśle jest to do zaakceptowania. Przykładem
może być scena aresztowania porywacza Rayana Lee za zupełnie inne, drobne
wykroczenie.Umysł porywacza intensywnie pracuje za murami więzienia, nie zdając
sobie sprawy z faktów, jakie wydarzają się na wolności.
Trudno było wymyślić dla „Lisiej doliny”
zakończenie z happy andem, ale dla Charlotte Link nic nie jest niemożliwe. Muszę
przyznać, że każda strona jest dopieszczona pod względem językowym, ale również
wizualnym. Momentami obgryzałem paznokcie, a po chwili wstrzymywałem oddech. Czułem
się, jakbym wsiadł na rower, który z każdą minutą nabierał prędkości.
Jestem pewien, że na mojej półce znajdzie się
miejsce dla kolejnych książek autorki. Takowy przekaz języka można tylko
pokochać. Polecam szukającym wciągającej historii.