"Prowincja pełna czarów" - Katarzyna Enerlich



  Z literaturę Katarzyny Enerlich mam jeden, bardzo istotny problem. Jestem od niej silnie uzależniony i za każdym razem żałuję, że to już koniec jej bajania i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Tak nazywam jej opowieści. Pisarka jest jedną z nielicznych polskich pisarek, która głęboko przekonuje mnie do swojej twórczości i talentu. Idealnie trafia w moje gusta czytelnicze, zabierając mnie w podróż przeszłości pomieszanej z czasem teraźniejszym.  Enerlich potrafi pisać o rzeczach bardzo prostych w taki sposób, że mam niebywałą potrzebę udawania się w opisywane przez nią miejsca i zamieszkać w prostej chacie bez telewizora, zmagać się z problemami podobnymi do tych, jakie znają moi dziadkowie. Czy jednak, jako człowiek korzystający z dogodności XXI wieku dałbym radę? Obawiam się, że przegrałbym na starcie, ale przy okazji dowiedziałbym się prawdy o sobie i swoich ograniczeniach.

 Czekam na kolejne powroty Ludmiły na kartach książki na Mazurską wieś, na pozór zwykłej kobiety i żyjącej bez większych szaleństw w swoim życiu. Żyje zgodnie z porami roku, z dala od zgiełku cywilizacji i miłości do miejsca uczy córeczkę Zosię. Wiele się dzieje w jej życiu osobistym, ale do tego dochodzą nowe postacie i związane z nimi historie. Autorka miesza postacie wraz z ludowymi legendami, co dla mnie jest doskonałym wybiegiem. Czekałem na rozwiązanie zagadki ducha kulawej Etny, błąkającego się w okolicach cmentarza. Zagadka goni zagadkę, ale mamy tutaj o wiele, wiele więcej. Bardzo lubię styl pisania. Opowieść snuje Ludmiła. Ona jest narratorką i prowadzi nas przez kolejne strony. Nie ma tutaj pośpiechu w kolejnych scenach, ale między słowami są głębokie emocje jak i dbałość o opisy szczegółów. 

 Cieszę się, że dzięki kolejnym tomom poznaję tajemnice i uroki tego malowniczego zakątka naszego kraju. Ty razem autorka oprócz dodania czarno – białych zdjęć poszła o krok dalej, co jest nowością w naszym kraju. Czytelnicy posiadający nowoczesne telefony mają możliwość zeskanowania kodu na stronie szóstej i obejrzeć dokument na temat powstawania „Prowincji…”. Autorka jest znana z tego, że do każdej swojej książki przygotowuje się bardzo dokładnie, zbierając wcześniej odpowiednie materiały, co jest widoczne w czasie czytania. 

 Gratuluję Autorce wiedzy na temat okolic i dziękuję, że ocala to, co ulega zapomnieniu. Właśnie takie książki uwielbiam. Ciepłe, mądre i z przesłaniem.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...