"Już czas" - Jodi Picoult



  Jodi Picoult należy do moich ulubionych amerykańskich pisarek. Cenię ją za tematy, których pisania się podejmuje, za rzetelne przygotowanie do tematu i profesjonalne podejście do pracy. Jak zwykle ostrzyłem sobie zęby na kolejną powieść autorki, na wyrwanie mojej duszy i stany głębokiej euforii. Czego z tego doświadczyłem?

 Poznajemy nastoletnią dziewczynę o imieniu Jenny. Dziewczynka nie ma lekkiego życia. Wychowuje ją babcia, jej ojciec jest pacjentem szpitala dla umysłowo chorych, a matka zaginęła ponad dziesięć lat wcześniej. Rodzice byli naukowcami. Zajmowali się obserwacją zachowań słoni. Młoda dziewczyna usiłuje dowiedzieć się prawdy o tym, co stało się z jej matką i czy żyje. Pełna nadziei udaje się do kobiety zajmującej się jasnowidzeniem. Kiedyś była znana i występowała w telewizji. Czas i kolejne wydarzenia wiele zmieniły.  Ta przekonuje dziecko o tym, że matka żyje. Robi to, aby ta dała jej spokój. Dużą role odgrywa również Virgil Stanhope występujący jako prywatny detektyw. To dopiero początek następujących po sobie wydarzeń. Poznajemy wydarzenia z przeszłości i ich wpływ na teraźniejszość. 

 Autorka bez pośpiechu odkrywa kolejne karty, pokazując w każdym rozdziale spojrzenie innej postaci. Coraz częściej spotykam się z takim wybiegiem w literaturze i jest to dobra metoda, aby pokazać spojrzenie jednostek na daną sytuację. 

 Plusem tej książki jest zbudowanie ciekawych postaci. Na pozór niewinne spotkanie dwóch kobiet, które wszystko dzieli staje się motorem zapalnym do zmian w przyszłości. Osobiście lubię historie, w których jest wiele tajemnic do rozwiązania.

 Małym minusem dla mnie było zbyt wiele informacji o słoniach. Przeczytałem obszerny tekst o tych stworzeniach, o ich życiu, empatii, zwyczajach. Poznałem zachowania na podstawie stada jak i jednostek. Momentami stawało się to nużące.
  Jestem przyzwyczajony do historii pisanych przez autorkę, w które zostaję wręcz wessany. W tym utworze brakowało mi napięcia, momentami było wręcz nudno. Jak dla mnie za dużo historii słoni, zbyt mało historii ludzi. 

 W ostatecznym rozrachunku powieść się obroniła na ocenę dobrą. Tej pisarce zawsze stawiam wysoko poprzeczkę, znając jej wcześniejsze dzieła. Pomysł na fabułę jest ciekawy, ale brakło mi pewnego napięcia, czekania na kolejne wydarzenia z obgryzanymi paznokciami. „Już czas” jest opowieścią różniącą się od innych powieści autorki. To nie oznacza, że nie warto się z nią zapoznać. Wręcz przeciwnie. Polecam.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...