"Pierwszy telefon z nieba" - Mitch Albom

 Tytuł książki i okładka wiele zdradzają. Czym są telefony z nieba? Rozmowami ze zmarłymi? Kto i co za tym stoi? Małe, senne miasteczko Coldwater nagle staje się miejscem najazdu mediów i prześciganiu się w teoriach dotyczących prawdziwości kontaktów ze zmarłymi.
 Bałem się banalności autora, którego twórczości nie znałem, a dostałem ciekawą fabułę, której towarzyszą egzystencjalne pytanie o życie po drugiej stronie życia. Kilka osób z miasteczka na pozór nie związanych ze sobą doświadcza czegoś, co jest niewytłumaczalne. Mogę się przyczepić prawdziwości połączeń, gdyż każde połączenie łączy się ze stacjami bazowymi, nakierowując sygnał do kolejnego przekaźnika itd. Ale nie zrobię tego.Historia broni się oryginalnym pomysłem.

Albom napisał powieść o granicach, której nie przekraczamy, a które tak chcemy przejść, o samotności i wierze wbrew zdrowemu rozsądkowi i nadziei na rychłe spotkanie po drugiej stronie. 
Podoba mi się subtelność języka, doskonale skonstruowane sceny i zaskakujący finał, który wielu może zwieść.

 Książkę czyta się szybko, a jest to zasługą doskonale splecionej fabuły. Każdy rozdział to tajemnica, niedopowiedzenie. Autor wie, jak manipulować czytelnikiem.

Kto z nas nie oczekuje na cud? Widoczny, którym możemy podzielić się ze światem. Każdy z nas posiada kogoś "po drugiej stronie" za kim tęskni. Czy telefon z nieba by go zmienił? 

"Pierwszy telefon z nieba" to czary w prawdziwym świecie. Jak daleko może sięgać wyobraźnia pisarza? Warto się przekonać.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...