Peter Ackroyd - "Charlie Chaplin"

 Peter Ackroyd jest mi znany z dwóch książek, a są nimi biografie Londynu i Wenecji. Nie miałem pojęcia że można napisać o miastach z tak wielką pasją i wiedzą. Czyta się niczym powieść sensacyjną. A jak jest z biografią słynnego komika?
Nie ma chyba człowieka na ziemi, który nie słyszał o legendzie Hollywood. Charlie Chaplin - zabawna postać z nieodzownym melonikiem, wykonująca wygibasy w przyspieszonym tempie. Czarno - białe i nieme filmy cieszyły się wielką popularnością, a sam Chaplin był niekwestionowanym liderem na firmamencie gwiazd. 
 
 Urodził się w biedzie, co odcisnęło piętno w jego życiu. Peter Ackroyd pokazuje prawdziwą twarz artysty żyjącego na krawędzi. Uwikłany w liczne romanse, wchodzący w kolejne związki formalne nie znajduje szczęścia. Z jednym strony jest wizjonerem i zbiera pochwały od krytyków na całym świecie. Pracuje ponad stan, ale niestety z jego psychiką jest coraz gorzej. Współpracownicy mają dosyć jego nieustających wybuchów agresji i traktowania ich  w sposób pogardliwy. 
 
 "Charlie Chaplin" to książka zmieniająca moje myślenie o człowieku cieszącym się przez większość życia dużą sławą i uwielbianiem przez tłumy. Pisarz pokazuje też artystę załamanego, samotnego w tłumie, często uciekającego przez wielbicielami. Czy był na udźwignięcie ceny sławy, która czasami ciążyła? 
 
 Wiedziałem że nie zawiodę się sięgając po książkę asygnowaną nazwiskiem Ackroyda. Pisarz po raz kolejny udowodnił nie tylko wielki talent pisarski, ale okazał się również fantastycznym reporterem zbierającym materiały do książki. Ackroyd ma nosa potrafiącego wyłonić w zbiorze informacji to co jest naprawdę ważne. 
 
  Tradycyjnie Wydawca Zysk i S-Ka dbają o oprawę. Książka w twardej oprawie, brzegi szyte. W środku mamy fotografie Chaplina w różnych okresach życia i kariery.
Cieszę się że mogę rozstać się z obrazem fajnego człowieczka z melonikiem i laseczką, a dostałem wiedzę na temat człowieka którego uważałem za kogoś niezwykle ważnego w pewnym okresie życia. Wychowałem się na filmach Chaplina, a o nich autor nie zapomina poświęcając wiele miejsca ich genezie. Dobrze jest cofnąć się w czasie, kiedy świat był zupełnie inny. Ta książka może się okazać łącznikiem dla sporej grupy osób między dwoma światami. Czy warto przekroczyć progi przeszłości? Zapewniam że warto. Polecam. 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...