Stephan Michiels - " Trzy minuty dla życia. Od hard rocka do Jezusa".

 Lubię tego rodzaju książki ze względu na prawdziwe informacje w nich zawarte jak również na treść. Nie wiem co jest powodem że ludzie decydują się na szczerość będącą czasem szokującą i trudną do zrozumienia. To wymaga odwagi. Stephan Michiels wychował się w katolickiej rodzinie i chyba to właśnie było jedną z przyczyn nieporadzenia sobie z buntem jaki się pojawił w okresie dojrzewania. Pierwszy seks, pierwszy narkotyk, wszystko wydawało się niewinne i łatwe do opanowania, a jednak rzeczywistość okazała się o wiele bardziej skomplikowana. 

 Autor nigdy nie stracił całkowitej więzi z Jezusem, co jakiś czas prosząc o znaki. Będąc na dnie wołał ku górze, prosząc o litość. W jego przypadku nawrócenie się i wyjście z nałogów było wielkim cudem. Pisze o swojej rodzinie, o wszystkim co pozwala czytelnikowi wejść w  tok jego myślenia jak i zrozumienia. 

 Podoba mi się  język, jakim operuje. Nie wstydzi się pisać o tym, który wyciągnął go z bagna. Ale nawrócenie to dopiero początek. Stephan prosi o kolejne znaki na swojej drodze powołania. Kiedy zaufał wszystko zaczyna układać się niczym w bajce. Kapłaństwo czy małżeństwo? 

 Ta książka ma wielką moc przesłania. Czy można wyjść  z piekła i zostać szczęśliwym mężem, ojcem i członkiem Wspólnoty Błogosławieństw? Michiels pokazuje że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Polecam. 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...