Swietłana Aleksijewicz - "Woja nie ma w sobie nic z kobiety"

 O autorce usłyszałem stosunkowo niedawno. Nobel dla białoruskiej dokumentalistki nie mógł być podyktowany względami politycznymi. W życiu nie przeczytałem dokumentu tak odważnego, prawdziwego i wstrząsającego. Głos mają kobiety biorące udział w wojnie. W tamtym czasie były matkami, żonami, czasami również uczennicami lub studentkami. Połączył ich ten sam los, niezależnie od statusu społecznego, od wykształcenia. 

 W trakcie czytania zadawałem sobie pytanie skąd w nich tyle szczerości?  Aleksijewicz skrzętnie notuje opowieści, wydobywając z nich to co jest jądrem tamtego okresu. Gdy wybucha woja kobiety często nie wierzą w to co się dzieje. Niektóre robią zakupy w jedynym częstym sklepie  z odzieżą. Nie dopuszczają do siebie myśli że wszystko się zmienia. A jednak kiedyś zaczyna się ten moment że idą na front, nieczęsto zabijają. Opowiadają o tym bez emocji, niektóre nie chcą do tego wracać. Jest wiele wspólnych cech łączących te kobiety. Odwaga, miłość do ojczyzny. Dla mnie jako czytelnika 

 Książka ma wartość ponadczasową. Nie można jej skategoryzować i przecenić. Autorka ocala od zapomnienia to co ważne, o czym nie wolno nam zapominać. Kiedy zakończyłem lekturę zdałem sobie sprawę z faktu że książka została napisana w roku 2004, tak więc przypuszczam że część seniorek już nie żyje. Dostajemy historię, która jest nam zupełnie obca, opowiedziana oczami tych, których nie doceniamy, o których często nie pamiętamy.

 Gratuluję autorce odwagi. Tematyka nie jest łatwa, ani przyjemna. Dla mnie ta lektura była i pewnie będzie (będę do niej powracał) sprawdzianem własnego człowieczeństwa, konfrontacją z własnym ego. Według mnie ta książka powinna być lekturą obowiązkową w szkołach, a z pewnością powinien przeczytać ją każdy dorosły. Tutaj nie trzeba wielkich słów. Bohaterki nie szukają poklasku, nie chcą być na topie. Niektóre mówią wprost...chcę zapomnieć, ale nie mogę. 

 Ludzie, obudźmy się.  Wydaje nam się że żyjemy w nieciekawych czasach? Oj, jak bardzo to zawodne. Po przeczytanie "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" zmieniamy spojrzenie na świat. Po lekturze zadałem sobie kilka pytań o świat, o moje życie, o mój stosunek do kraju w którym żyję. Ta książka roztrzaskała mój wewnętrzny świat, oczyściła mnie. To intymna historia, a jednak prawdziwa. Tragiczna, ale zawierająca elementy pozytywne. Nie można nie przeczytać. Serdecznie polecam. 



Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...