"Farma" jest opowieścią napisaną z naciskiem na szczegóły, co jest wielką zaletą tej historii. Nie ma tutaj porywającego tempa akcji, ale to nie przeszkadza, aby wejść w sam środek wydarzeń. Syn jest bliski uwierzenia matce, która panicznie boi się spotkania z mężem. Przekonuje syna o spisku, mającym na celu ponowne pozbawienie jej wolności.
Smith zaskoczył mnie zakończeniem, ale jednocześnie pozostawił w pewnym zawieszeniu. Ostatnie zdanie kończy się w chwili, która powinna wiele wyjaśnić. Tymczasem czytelnik zostaje z otwartym zakończeniem, a jego interpretacja zależy wyłącznie od niego. Cała opowieść jest dla mnie wielką odmianą od narracji, do jakiej jestem przyzwyczajony. W "Farmie" najwięcej do powiedzenia ma Tilde. Czy kobieta mówi prawdę? Czy oby jest zdrowa na umyśle? Smith do końca lawiruje odczuciami czytelnika, nie pozwalając mu na własne myślenie. Szwedka Tilde wie, jak przekonać do siebie. Pytanie, czy mówi prawdę?
Dla mnie ta książka okazała się być wyjątkową lekturą na świąteczne wieczory. W "Farmie" jest wszystko, za co cenię literaturę wysokich lotów. Styl, tajemnica, intryga i napięcie. Gdzie jest prawda? Czy zawsze jest po środku? Serdecznie polecam.