John Irving - "Aleja tajemnic"

 
 Okładka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Gad przypominający kameleona, potrafiącego dostosować się do otoczenia, maskując swoją obecność. Patrzy wprost na czytelnika, przyprawiając go o gęsią skórkę.

 Rodzeństwo to na pozór typowi nastolatkowie mające swoje tajemnice. A właściwie jedną. Jest nią zdolność telepatyczna Lupe, będącej młodszą siostrą Juana Diego. Czas ma to do siebie, że zmienia ludzi, ich charaktery, odbiera wrodzone dary i nieubłaganie zmienia nasze ciała i hart ducha. Autor szybko przenosi nas "w  czasie". Wtedy widzimy pięćdziesięciokilkuletniego mężczyznę. Różni się od chłopca w wieku nastoletnim, w sile wieku żyje w rozdarciu. Nie potrafi zapomnieć przeszłości, wracając wspomnieniami do dawnych czasów, ale nie potrafi też zaakceptować teraźniejszości. Jako urodzony w Meksyku, a  w sile wieku już jako Amerykanin tęskni za dawnym życiem. Jedno życie, dwa światy, na pozór ta sama osoba i nić łącząca przeszłość z teraźniejszością. 

 Pisarz porusza trudne tematy, jak homoseksualizm, transeksualizm i inne watki, dla wielu uznawane za tematy tabu. Nie wiem co jest takiego w książkach Irvinga, ale one mnie hipnotyzują. pisarz balansuje na granicach świata realnego i wymyślonego. Każde zdanie to sztuka, krainy, w które zabiera czytelnika są kolorowe, prawie niczym z baśni. W "Alei..." pisarz poświęca uwagę również religii i Towarzystwu Jezusowemu. 

 Sama postać główna nie jest postacią łatwą w odbiorze. Juan Diego jest typem choleryka z domieszką ekscentryka. Nosi w sobie niezwykłą historię. A Irving pięknie ją przedstawił. Pisarz jak zwykle miesza czytelnikowi w głowie. Po raz kolejny udowadnia światowy poziom swoich utworów, wypuszczając na świat historię mieniącą się kolorami duszy. Nie mam pojęcia co w tej opowieści jest próbą rozliczenia się z traumatyczną przeszłością Irvinga, ale mam wrażenie że takie elementy są. Nie ma lepszej autoterapii od pisania o własnych negatywnych przeżyciach. Autor robi to doskonale, a "Aleja tajemnic" jest kolejną książka po którą można sięgnąć w ciemno. Serdecznie polecam. 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...