Agnieszka Olszanowska - "Listy z dzisiątej wsi"

 Miałem ochotę sięgnąć po lekturę napisaną przez rodaczkę, stąd mój wybór. Sielska okładka obiecywała wiele, a opis również zachęcił do sięgnięcia właśnie po tę lekturę. 
Książka sama w sobie jest opowieścią o kobiecie, idealnie wpasowującą się w tereny, w jakich aktualnie przebywam. Kobieta zostaje porzucona przez męża. Zostaje z dwójką chłopców, właściwie bez środków do życia. Nie rozumie tego, co się dzieje, nie widzi światełka w ciemnym tunelu. Kiedy spotyka Pawła, z czasem ofiarującego jej pracę, jej świat powoli zaczyna się układać. Ale dopiero odnalezione listy doprowadzają do większych zmian w jej świecie. Sama w sobie odnajduje siły, aby zmieniać otoczenie, walczyć z teściową, która skrzętnie ukrywa miejsce, w którym jej syn Michał przebywa.

 Książka jest niezwykle smutna, nostalgiczna, ale napisana prostym językiem, doskonale pasującym do tej historii. Beata to postać prawdziwa do bólu, typowa Polka, matka z trudem wiążąca koniec z końcem, pracująca w minilokalu gastronomicznym na targu. 
 Dwóch mężczyzn - pracodawca Paweł i Kuba - jej brat - próbują uświadomić jej wegetację. Sama długo nie potrafi przestać rozczulać się nad sobą. Przy życiu utrzymują ją synowie i praca. Kocha miejsce, w którym mieszka i korzystając z wiedzy nabytej w szkole ogrodniczej zakłada plantacje kukurydzy.

 "Listy z dziesiątej wsi" to książka, w której niewiele się dzieje. Autorka skupiła się na walce kobiety, kierując uwagę na jej duszę, na emocje. Postacie, nawet te poboczne, są jak najbardziej doskonale wpasowane w tło wydarzeń, sprawiając, że dzięki nim historia nabiera kolorytu. To książka dla pewnej grupy ludzi, nie szukających w lekturze taniej sensacji, ale prawdy o człowieku. W tej historii takowe prawdy odnajdziemy. Polecam.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...