Jojo Moyes - "Dziewczyna, która kochałeś".

Porzuciłem codzienne obowiązki, aby wrócić do historii kobiet, które miały styczność z obrazem nazwanym "Dziewczyną, którą kochałeś". Nie miałem pojęcia, że ta książka okaże się tak ciekawa, a ja zwyczajnie przepadnę na jakiś czas.

Moyes z każda kolejną powieścią jest coraz lepsza, a jej warsztat literacki ewaluuje. Tym razem mamy historię zaczynającą się w 1916 roku i toczącą się do czasów współczesnych. Trudno jest tutaj mówić o postaciach, tak naprawdę pierwsze skrzypce gra obraz, a wokoło niego toczą się kolejne wątki.


Wojny, zawieruchy na tle społecznościowym, wielka miłość i związana z nią pomyłka, a do tego dziesiątki postaci. Moyes znowu mnie zauroczyła i pozwoliła wejść w ten trudny, momentami niezwykle brutalny, a zarazem uzależniający świat.

  Moyes przemyca w swojej nowej opowieści historię o tęsknocie za tym co było. Wspomnienia związane z obrazem z czasem stają się legendą i coraz mniej osób pamięta genezy powstania obrazu.

  Jak to bywa u Moyes mamy postacie, z którymi możemy się utożsamiać, a problemy chociaż może różnią się od naszych trosk, ale mają wspólny mianownik. Obserwujemy wichry wojny, akcja osadzona jest we francuskim miasteczku, dwie siostry i ich kawiarnia. A potem...kobieta, która kilka lat po stracie męża niespodziewanie ma dosyć przypadkowych znajomości i postanawia upić się w klubie gejowskim. Na swoje (nie) szczęście poznaje tam byłego policjanta, który jest bratem właściciela klubu. Między nimi wybucha namiętny romans, który jest początkiem "konfliktu interesów". Jak zwykle u Moyes jest ciekawie, jest to co lubię - pogłębione aspekty psychologiczne, dysonans i piękne sceny.

  Powieści Moyes czyta się niczym opowieści detektywistyczne. Jest napięcie i do końca nie poznajemy rozwiązania. Na uwagę zasługuje również doskonałe tłumaczenie Niny Dzierżawskiej. Dzięki takiej interpretacji czytanie to czysta przyjemność.

  "Dziewczynę, którą kochałeś" polecam każdemu, bez względu na płeć, wykształcenie, czy też upodobania literackie. Ta książka to historia pozostawiająca głęboki ślad w naszej pamięci. Autorka wykazała się obszerną wiedzą na każdym z etapów tworzenia tej historii i chociaż nagięła niektóre przepisy i procedury prawne do książki, to w żaden sposób nie zmniejsza jej wartości. Jak na razie w moim prywatnym rankingu to najlepsza książka w 2017 roku. Serdecznie polecam!!!

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...