Na Walentynki wyjątkowa książka zamiast kwiatka.

 Miłość - to słowo jest znane we wszystkich językach świata. Pisarze, poeci i inni artyści usiłują  przez wieki wydobyć esencję czegoś, co jest niezwykle piękne, ale jednocześnie trudne i czasami bolesne. Wszakże najpiękniejsze słowo świata jest tajemnicą, ale jest także siłą. 

 Jakiś czas temu dostałem propozycję przeczytania książki "Jeszcze żyję..." autorstwa Joanny Stovrag. Propozycję przyjąłem, ale pomyślałem, iż jest to kolejna przesłodzona książka dla kobiet.  Nie należy oceniać książki po okładce. Pierwsze strony wskazały, jak duży  błąd poczyniłem. Autorka zdobyła się na szczerość, opisując swoje życie i kiełkujące uczucie na tle toczącej się wojny. Potrzeba zmierzyć się z własnymi demonami, aby napisać taką historię, opisując własne przeżycia pozbawione fikcji. Za to cenię i szanuję Joannę Stovrag.

 Niezbyt obszerna lektura pokazała mi, ile w człowieku jest determinacji, kiedy kocha, ile uczucia i chęci poświęcenia siebie i swojego życia dla drugiego człowieka. "Jeszcze żyję..." to opowieść oparta na faktach, kończąca się szczęśliwie. Ta książka nie tylko pokazuje prawdziwe uczucie, ale jest świadectwem odwagi i pięknego, czystego uczucia. Ta książka uczy i zostawia zadrę w sercu. Nie można zapomnieć losów Joanny i Seja.

 "Jeszcze żyję..." napisało życie i cieszę się, że autorka zdecydowała się na drugą wersję książki, tym razem nieco rozbudowaną. 
 W dzień świętego Walentego w księgarniach ukaże się najnowsza, zaktualizowana opowieść napisana przez życie. Nie jest to tanie love story, ale jest to opowieść napisana sercem. Każdy czytelnik zaczyna inaczej patrzeć na wiele spraw po tej lekturze. Autorka oprócz wielkiego talentu prozatorskiego posiada również wielki talent obserwacji. Książka daje do myślenia, osadza się gdzieś głęboko w duszy.To idealny prezent dla bliskiej osoby. 

 Serdecznie zapraszam do zapoznania się z drugą, uzupełnioną wersją. Nie ukrywam, że sam jestem jej ciekaw. W księgarniach od 14 lutego



 Zapraszam również do rozmowy z Autorką. Ta rozmowa rozpoczyna powrót do cyklu rozmów z pisarzami. 

          
           Witaj, Joasiu. Dziękuje, że po długich namowach zgodziłaś się porozmawiać ze mną. Miałem przyjemność przeczytać pierwsze wydanie Twojej bałkańskiej opowieści, czyli "Jeszcze żyję..". Teraz na rynek wchodzi książka „Chwila na miłość”. Opisałaś w niej kawałek swojego życia. Co było bodźcem, co Tobą kierowało przy pisaniu tej książki?
Było kilka powodów, które skłoniły mnie, by spisać tę historię, a przede wszystkim opisać uczucia i emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. Niewątpliwie w mojej książce jest dużo o uczuciach.
Uważam, że warto dzielić się z innymi wewnętrznymi przeżyciami, choć na pewno nie jest to łatwe. Ja sama wiele zyskuję, gdy druga osoba uchyla przede mną drzwi do swojego świata. Uczę się wtedy innego spojrzenia, poznaję wartości, jakimi kieruje się , poznaję jej  wrażliwość, bliższy staje mi się jej sposób odczuwania oraz postrzegania i dzięki temu mogę ją lepiej zrozumieć. A każdy przecież ma swoją niepowtarzalną opowieść, jaką jest jego życie.
Tak więc bodźcem do opisania – jak mówisz „kawałka” mojego życia była przede wszystkim chęć podzielenia się z innymi. Chciałam też przekazać to dzieciom, aby wiedziały, jak to kiedyś między ich rodzicami „było”… Bo czas ucieka i ważnych spraw lepiej nie odkładać na później.
Istotnym  powodem było też nagłe odejście Waldemara Milewicza, dziennikarza TVP, który zginął w Iraku w maju w 2004 r. Był w kwiecie wieku. Pamiętam, że planował kiedyś w przyszłości wyjechać – jak twierdził - może do Francji, osiąść tam i pisać książki. Niestety, nie zdążył. Tak więc niespodziewana, tragiczna śmierć Waldka, z którym jeździłam jako tłumacz ekipy TVP po Bałkanach ogarniętych wojną spowodowała, że któregoś wieczoru po prostu usiadłam i zaczęłam pisać…

      Opisujesz trudne czasy. Wojna, tęsknota oraz niepewność towarzysząca Tobie i mężczyźnie, którego pokochałaś. Czy ten czas, jakże nieznośny, pozwolił zacieśnić Wasze uczucie?
Czas był rzeczywiście ciężki. Wojna to wielkie zło, wojna to droga bez powrotu… Dla człowieka, który zetknął się z wojną, nic już nie jest takie samo. Taki człowiek musi się uczyć żyć od nowa. Chłopak, którego pokochałam przed wojną, pozostał w oblężonym Sarajewie na długie lata. Choć był pacyfistą, wcześniej nie służył w wojsku, wręcz migał się od zasadniczej służby, został zmobilizowany. Jego życie zmieniło się o 180 stopni. Moje również.
To były dla nas bardzo trudne lata przymusowej rozłąki, bezsilności, czasami wręcz rozpaczy, ale też nadziei… Trudno jest pielęgnować uczucie na odległość, zwłaszcza przy tak dużym emocjonalnym obciążeniu, jakim było to, że w oblężonym Sarajewie każdego dnia można było zginąć.
Tamten czas był dziwnym, jakimś wyjątkowo nieokiełznanym czasem – niekiedy pędził, niekiedy niemiłosiernie się dłużył. Igrał z nami. Chciał igrać też z naszą miłością, która tak naprawdę dopiero się rozwijała. Czy przetrwała? – tu odsyłam zainteresowanych naszą historią do książki „Chwila na miłość”. Na jej kartach, mam nadzieję, czytelnicy znajdą odpowiedź, czy chwila wystarczy, by narodziła się miłość, która nie zna granic.
           Co według Ciebie jest receptą na idealny związek w czasach, kiedy ludzie rozchodzą się nawet z błahej przyczyny?
Nie mam uniwersalnych recept lub rad i nigdy nie ośmieliłabym się takich nikomu dawać. Każdy człowiek jest inny, ma inne oczekiwania, innymi wartościami się kieruje, wyznaje inny światopogląd, a to wszystko wpływa na relację z drugą osobą – zarówno tę dalszą, jak i bliższą oraz tę najbliższą, jaką jest małżeństwo. Ale kiedy chodzi już o małżeństwo, o miłość w małżeństwie (nie mylić ze stanem zakochania J), to ja sama staram się kierować słowami Jana Pawła II: Nie to jest miłością co czujesz, a to co postanawiasz”. Myślę, że te słowa mają w sobie głęboką mądrość. W czasie wojny w Bośni wielu moich przyjaciół zginęło, wielu zostało inwalidami, niektórzy załamali się psychicznie, tak więc było wiele powodów, by związki, małżeństwa się rozpadły, a jednak wiele takich poranionych przez wojnę małżeństw przetrwało. Więc może te słowa niosą jakąś mądrość i mogą być pomocne. Dla mnie są.
          W święto zakochanych wydawnictwo Replika wydaje nową, rozszerzoną wersję Twojej książki, czyli właśnie „Chwilę na miłość”. Czym różni się ona od pierwszego wydania?
„Chwila na miłość” to poszerzona, uzupełniona bałkańska opowieść o mojej miłości, którą spotkałam w wielobarwnym, tętniącym bałkańską muzyką przedwojennym Sarajewie. Wtedy było to niesamowite miejsce! Od tego zaczynam snuć moją opowieść. Miasto szczyciło się otwartością i tolerancją, a przecież tam od wieków stykały się, ale i współistniały Wschód i Zachód, chrześcijaństwo i islam, tam mieszały się różne kultury i wielowiekowe tradycje.
W rozszerzonej wersji książki domykam, na ile to możliwe, niektóre wątki. Opowiadam, co stało się z osobami, których losy, wplecione w nasze, opisuję – czy przeżyli, czy przetrwali, a jeśli tak, to jak toczy się ich powojenne życie, czym się zajmują, jak poukładali sobie swój świat po zakończeniu konfliktu na Bałkanach, gdzie teraz mieszkają… Czytelnik sam będzie miał możliwość wysnucia wniosku, jakie były skutki tej straszliwej wojny, o którą się „otarłam”.
  Bez wątpienia jesteś z natury odważna i wrażliwa. Wynika to z Twojej opowieści. Czy kobiety posiadają „duszę wojownika”? 
 
(śmiech) Nie wiem, czy jestem odważna i wrażliwa – to Twoje słowa. Myślę, że określenie „dusza wojownika” pasuje zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. W życiu warto walczyć, ale tylko w sensie pozytywnym, czyli takim, by nasza osobista walka nas rozwijała, wzmacniała, uwrażliwiała na innych. By była po coś. A dla każdego to „po coś” oznacza co innego. Warto jednak przed „walką” uporządkować swoje wnętrze, swoje wartości i ideały, aby walka miała sens. Jaka była moja osobista walka? – właśnie o tym piszę w książce.
     Jakie miejsca, które opisujesz w swojej książce poleciłabyś dzisiaj turystom. Powiedzmy, że ktoś zdecyduje się odwiedzić rejon, w którym zrodziło się uczucie pomiędzy Polką z Krakowa - Joanną a Bośniakiem z Sarajewa - Sejem. Jakie są Twoje ulubione rejony na Bałkanach?
Bałkany są niesamowite! Piękne, tajemnicze, fascynujące! Pełne urzekających krajobrazów, zabytków, ale też dzikich, cichych miejsc. Pachną aromatem mocnej kawy parzonej w tygielku, który nazywa się džezva, tętnią bałkańską muzyka, w której pięknie współgrają słowiańskie i orientalne rytmy. Prym wiodą zawsze trąbki!
Ale Bałkany to przede wszystkim ludzie – otwarci, gościnni, ciepli i spontaniczni. Jestem przekonana, że jeśli turysta znajdzie się tam w potrzebie, to zaraz obok niego utworzy się grupka osób, służących mu cennymi radami i pomocą.
Ja, ze względów rodzinnych i sentymentalnych, polecam Bośnię i Hercegowinę – oczywiście Sarajewo, miasto-legendę, leżące w kotlinie otoczonej pięknymi górami, ale też Mostar z orientalnym kamiennym Starym Mostem przewieszonym przez  szmaragdową rzekę Neretwę. Oczywiście zachwycająca i wyjątkowo lubiana przez Polaków jest Chorwacja, której wielkim bogactwem jest wybrzeże Adriatyku, jak i Serbia z przepięknymi monastyrami, jak średniowieczny klasztor prawosławny Studenica z XII w., z kanionem rzeki Uvac, oraz ostatnio modne wśród turystów: Czarnogóra, Albania, Macedonia… I tak dalej, i tak dalej… Na Bałkanach każdy znajdzie coś dla siebie, więc warto tam pojechać!

     Pierwsze wydanie zostało bardzo ciepło przyjęte przez Czytelników. Spory nakład rozszedł się błyskawicznie. Jesteś świeżo przed drugim wydaniem. Jak czujesz się przed wejściem książki na rynek?
         Bardzo się cieszę, że moja bałkańska opowieść będzie miała drugie życie. A dzieje się to dzięki Wydawnictwu Replika, które zdecydowało się wydać „Chwilę na miłość”. Tym samym po raz drugi będę mogła podzielić się z Czytelnikami swoją historią, jak również w ten sposób podziękować wszystkim, którzy w tamtych trudnych czasach okazali mi serce, bezinteresownie pomagali, wspierali i dodawali otuchy. Tak więc ta książka jest też rodzajem podziękowania. Ci ludzie, wszyscy, są w mojej pamięci, i pozostaną tam na zawsze, ale chciałam, aby o ich dobroci dowiedzieli się też inni.
Życzę Ci z całego serca, abyś zyskała jak największą rzeszę zainteresowanych Czytelników. „Chwila na miłość” to przecież historia napisana przez życie, nie fikcja literacka. Dziękuję za poświęcony czas a Czytelników zapraszam do lektury.



    Joanna Stovrag zaprasza do odwiedzenia Bośni i Hercegowiny – przede wszystkim Sarajewa, ale też Mostaru. W tle obraz Starego Mostu. Kamienny Stari most zbudowany za czasów osmańskich był symbolem Mostaru od 1566 r., tematem wielu legend. Jego wizerunek znajdował się w każdym domu w Hercegowinie. Mostarcy myśleli, że jest on wieczny. Ten piękny zabytek został niestety zburzony w czasie wojny na Bałkanach. Stary Most odbudowano w 2004 r.

   Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów Autorki. 

Okładka książki - Wydawnictwo Replika.



Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...