Anne Enright - "Zapomniany walc"

 Pisząc o książkach takich jak "Zapomniany walc" zwyczajnie nie wiem, czy powinienem pisać o książkach. Wydawnictwo "Wiatr od morza" przyzwyczaiło mnie do tego, iż tłumaczy i wydaje literaturę na najwyższym, światowym poziomie, ale czasami jakaś historia mnie przerasta, wgryza się w duszę i czasami mam wrażenie jakby bezwładności, wycofania się z życia i emocjonalnej destabilizacji. Tym razem jest to odczuwalne wyjątkowo i jestem pewien, że tak będzie przez jakiś czas.

 "Zapomniany walc" to na pozór historia jakich wiele. Pani poznaje pana, nawiązują romans i...no właśnie. Autorka patrząc oczyma narratorki Giny Moynihan, zupełnie zmienia optykę na związki, w których ktoś jest zdradzany,  a ktoś zdradza. 
Zmiana partnera, rozstanie, a może nie do końca sprawne dziecko jest lekiem na całe zło, a raczej jego namiastką? Dziecko zawsze jest owocem miłości, ale czasami trudno jest je pokochać z ograniczeniami. Pisarka opisuje dorastającą Evie, uwypuklając jej niedoskonałości w chorobie, która nie do końca zostaje przyjęta przez opiekunów. Ci, patrząc na jej zmianę z dziecka  w młodą kobietę, powoli zauważają błędy, które sami popełnili. Coraz śmielej spoglądają wstecz,a  co za tym idzie, zmienia się ich optyka względem siebie. Dawne pożądanie gdzieś ulatuje, a oni myślą zupełnie inaczej. Konsekwencje ich wyborów przynoszą kolejne, zaskakujące zmiany.

 Enright opisała mały świat, przyprawiający czytelnika o klaustrofobię. Drażni czytelnika nieodpowiedzialnymi wyborami, skupianiem się na pierwotnych potrzebach bohaterów. Ale staje się przemiana. Znowu ta optyka. Trzeba czasu, aby zrozumieć to, co nie do końca jest pozytywne i dobre. Czy dany czas może być zaczątkiem do usprawiedliwienia ich decyzji? 

 Książka momentami szokuje, momentami złości, czasami zmusza do refleksji. Laureatka nagrody Bookera zmusiła mnie do ciężkiej przeprawy ze samym sobą. "Zapomniany walc" to lektura odwrotna od tej, jaką czytam na co dzień. Pisarka pisze prostym językiem, ale jej historia do takich nie należy. Mistrzowsko gra na emocjach czytelnika, który nie zostaje obojętny na taką lekturę. Po lekturze wyszedłem z nowymi przejściami, z kolejnymi postawieniami i inną optyką. Polecam!!!

 

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...