Jacek Skowroński, Maria Ulatowska - "Tylko milion"

 Przyznaję się bez bicia. Uwielbiam ten duet. Doskonale się uzupełniają, ale ich poprzedniej książki nie przeczytałem, a czym prędzej muszę nadrobić zaległości, gdyż w "Tylko milion" jest mowa o poprzedniej książce "Historia pisana atramentem".

 W tej opowieści spotykamy dwoje partnerów - pisarzy, ale nie tylko. Dzielą również swoje życie. Na pozór jest ono spokojne. Czas kiedy pisarka otrzymuje wiadomość o niespodziewanym spadku jest czymś w rodzaju niedowierzania, potem szczypaniem się, wreszcie przekonuje się, że to nie kiepski żart. Matylda Ulecka ma dokładnie 30 dni na roztrwonienie miliona dolarów. Jest jednak jedno zastrzeżenie. Jeżeli tego nie przehula całej kwoty w 30 dni, to nie otrzyma reszty pokaźnej kwoty. Do tego nie mogą kupować nieruchomości, tudzież dzieł sztuki. Kto jak nie pisarze znajdą rozwiązanie problemu? Pierwsza podroż do Pragi, najdroższe hotele, zakupy itd.  Nie wiedzą o jednym. Wielki Brat patrzy, a wraz z nim miliony internautów.

 Pomysł ciekawy, chociaż można powiedzieć, że nie do końca odkrywczy. To nie przeszkadza w lekturze. Mamy tutaj wiele zabawnych sytuacji, a ja po raz kolejny przekonałem się, że duety literackie jak najbardziej mają sens. Przy okazji dowiedziałem się o potrawach dla bogaczy, o których nie miałem pojęcia. Dzięki autorom udałem się w podróż nie tylko literacką, ale także kulinarną itd.

 Maria Ulatowska ma specyficzny styl pisania, który zwyczajnie nie męczy. Ta pozycja jest lekka, przyjemna, idealna na weekend. Czyta się niezwykle szybko.  Duet z Jackiem Skowrońskim jest nie stracił na niczym, wręcz ewaluował w dobrym kierunku. Polecam.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...