Jest teraz znów cząstką tej ziemi, z której wykiełkowała. Wróciła do tamtego świata. Nie wiem, niestety, do której jego części. Kalinka to opowieść ojca, który próbuje zrozumieć sens nieuleczalnej choroby swojego dziecka. Przez sześć lat życia Kalinki nieustannie poszukuje kontaktu z córką. Każdego dnia spogląda w oczy swojej małej Roślinki, by wyczytać z nich to, czego nie może usłyszeć.Nie chcąc pogodzić się z diagnozą lekarzy, Barka i Andrzej uczyli się obsługiwać prywatny oddział intensywnej terapii, szukali ratunku u energoterapeutów, uzdrowicieli i indyjskiego guru. Wbrew wszystkim ograniczeniom narzuconym przez chorobę – codziennemu wnoszeniu wózka po schodach, obsłudze respiratora, podłączaniu sondy – odważnie kształtowali swoją rodzinną przestrzeń. Przemierzyli pół Europy, wspięli się na szczyt dwutysięcznika, zwiedzili kopalnię srebra, pływali w morzu, aby na końcu wspólnej drogi odnaleźć odpowiedź... Ale czy tę, której poszukiwali?
( z okładki książki)
W ciągu życia sięgamy po literaturę różnego rodzaju, ale najczęściej wybieramy ksiażki które bawią i odprężają, po książki które kryminałami, thrillerami albo horrorami. Ja miałem możliwość przeczytać książkę " z innej bajki". Tytułowa Kalinka to chora dziewczynka wokół której toczy się świat dwojga ludzi małżeństwa - Andrzeja i Barki - jego żony. Już na początku wiadomo że to historia która nie może się zakończyć happy-endem, ale trwa przez wiele lat. Widzimy świat trojga ludzi przez pryzmat oczu autora Andrzeja. Widzimy w tej książce wiele, może czasami nawet sam byłem na krawędzi załamania tak bardzo identyfikując się z tymi ludźmi w ich cierpieniu. Czytanie tej książki boli, ale w pozytywnym słowa znaczeniu. Każdy z nas co jakiś czas musi przejść katharsis, aby na nowo spojrzeć na świat oczami ludzi którzy przeżyli coś gorszego niż to, co nam się przytrafiło. W tym przypadku wiemy że nie mamy tutaj fikcji literackiej, a sam autor w formie słów usiłuje przelać to co czuł. Robi to doskonale. Wspaniale oddaje na kartach książki miłość do swojej córeczki, tak naprawdę robi wszystko aby ją uratować. Niesamowita symbioza między ojcem, matką i dzieckiem. Prawdziwa miłość, która musi się zakończyć odejściem jednego członka rodziny. Ale czy na pewno można być kiedykolwiek na to gotowym? Jego autoterapia w formie tej ksiażki może być pomocna dla innych ludzi, którzy utracili kogoś bliskiego. To nie jest zwykła książka o niczym ale jest to książka o prawdziwej miłości. Nie takiej wydumanej, ale takiej czystej, jasnej i bezinteresownej.
Kiedy zamknąłem książkę po przeczytaniu ostatniej strony poczułem ulgę. Poczułem ulgę że Kalinka odeszła i że Ci wspaniali rodzice mają nową córeczkę Amelkę. Zasłużyli na to, aby być szczęśliwymi. A przecież w Amelce żyje cząstka Kalinki.
Osobiście szanuję Andrzeja Lipińskiego za to że podzielił się ze światem swoim bólem i doświadczeniami. Mniemam że nie było to proste, ale doskonale zdaję sobie sprawę że po części konieczne w procesie zdrowienia psychoterapeutycznego i zaakceptowaniu tzw. straty. Psychologia rządzi się swoimi prawami, często nie rozumiemy naszych zachowań, ale to może i lepiej?
Książkę polecam wszystkim, którzy są wrażliwi na innych. Na koniec mój apel...odkrywajmy w sobie nasze pokłady wrażliwości i bądźmy dobrzy dla innych. Nauczmy się rozmawiać o tym co złe i przyjmować nie tylko to co dobre. Nie zawsze możemy się uchronić przed złem. Ale warto o tym rozmawiać, co też wspaniale ukazał nam autor w swojej książce. A to jest wyjątkowa historia. Każdemu kto po nią sięgnie zalecam aby miał przy sobie zapas chusteczek. Czytając o Kalince może odnajdziemy coś z siebie? Tego życzę wszystkim czytelnikom tej wyjątkowej książki.
Tylko zerknęłam, ponieważ planuję ją w najbliższym czasie przeczytać:). Już nie mogę się doczekać!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA ja chyba przeczytałam zbyt dużo. Nie wiem, czy to dobre , gdy podaję się kluczowe informacje dla książki w recenzji.
OdpowiedzUsuńA samą książkę, planuję przeczytać. Kolejny dobry wybór wydawnictwa Dobra Literatura.
Nie podałem zbyt dużo informacji, proszę mi wierzyć...książka sama w sobie zaskakuje...ale trzeba ją przeczytać, aby to zrozumieć i odczuć...
OdpowiedzUsuńCiekawe, fajny tytuł, ale jednak polscy autorzy mnie nie przekonują, niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hmm :) Muszę powiedzieć, że zaintrygowałeś mnie recenzją tej książki. Co prawda miałam ją w planach od jakiegoś czasu, jednak dopiero teraz zaczęła mnie intrygować do tego stopnia, że w najbliższym czasie postaram się ją odszukać :) Chciałabym się, jak najszybciej przekonać, jakie wrażenia wywrze na mojej osobie.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie czekam na "Kalinkę" :-) Przeczytam na pewno. Temat na pewno bardzo trudny...
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie ta książka. Choć pewno w trakcie czytania będę płakała jak bóbr poszukam jej...
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji nie wypada nie przeczytać tej książki.
OdpowiedzUsuńJa na inny temat - zapraszam po odbiór książki, którą wygrałeś w loterii. :)
OdpowiedzUsuńA ja zostawiam swój "ślad"... Zobaczyłam tu coś innego niż tylko recenzję książki... Pozdrawiam i życzę powodzenia. Magda
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale rzadko sprawdzam pocztę dlatego proszę się nie gniewać gdy odpisuję z opóźnieniem. Za wszystkie uwagi kierowane na pocztę dziękuję
OdpowiedzUsuń"inne bajki" czyli książki trudne, ale z ważnym przesłaniem to jeden z moich ulubionych gatunków. obecnie czeka na mnie "Światła i cień. Migawki z życia Sofie" mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńTakie książki są naprawdę warte przeczytania...
OdpowiedzUsuńJestem mamą trzyletniej Uli chorej na rdzeniowy zanik mięśni.Książki nie przeczytam.Nie dlatego że nie chce.Książkę na pewno powinni przeczytać ludzie którzy nie potrafią zrozumieć osoby które zmagają się z problemem choroby dziecka.Z nie mocą,z brakiem perspektywy na przyszłość własnego dziecka.Ja po części przeżywam to samo co tata Kalinki.Zastanawiam się co dalej? I nic mi do głowy nie przychodzi:( Przeczytajcie tą książkę i postarajcie się zrozumieć rodziców chorych dzieci i same dzieci.Pomóżcie dzieciom żyć na tym Świecie normalnie.Bo ten świat nie jest normalny.A na pewno nie wszystko człowiek jest w stanie w nim zmienić.Pozdrawiam i ukłon w stronę autora!
OdpowiedzUsuńDo Anonimowego...
OdpowiedzUsuńZnam dobrze stwierdzenie:"Nie wiem co dalej".Znam i z czasow dziania sie wszystkiego,co niedawno zostalo spisane,i teraz...
Takiego rodzaju niewiedzy "patronuje"rodzaj...blogosci.
Trudno jest udzwignac ciezar,o ktorym z gory wiadomo,ze bedzie ponad nasze sily.Ja,na szczescie,"przeliczylam sie" w spekulacjach na temat majacej sie zdarzyc(nieuniknionej) przyszlosci..."Kalinka" jest swego rodzaju poradnikiem jak NIE NALEZY,wbrew temu,co twierdza lekarze,obchodzic sie z SMA.Dlatego w pierwszej kolejnosci warto,aby przeczytali ja wlasnie rodzice,ktorzy dzis musza sie mierzyc z wyrokami bezdusznego losu...
Pozdrawiam serdecznie...Anonimowego o OCZYWISCIE autora(i wlasciciela w jednym)tej strony:-)
Barka
ja też jestem już po lekturze - zachwycona i dotknięta
OdpowiedzUsuńPoranna kawa,ściśnięte gardło i łzy.Wszystko to po lekturze wywiadu z Andrzejem Lipińskim z listopadowych "Charakterów".Czuję się bardzo poruszona- jako matka dwóch małych dziewczynek, ciocia dziewczynki chorej na zespół Toriello-Careya, osoba przeżywająca "na świeżo" śmierć bliskiej osoby..Kiedy trzy tygodnie temu w cierpieniach umierał mój dziadek nie miałam dylematu jak przygotować do tego dzieci, żeby nie przeżyły szoku (córki 5,5 i 2,5mcy)..było mi ciężko, bo sama zmagałam się po raz pierwszy ze śmiercią kogoś tak bliskiego,ale mówiłam na bieżąco o stanie zdrowia, córki bywały w szpitalu, pomagały,chciały odwiedzać, uczestniczyć..mówiliśmy o śmierci na głos, co spotykało się z różnymi reakcjami, czułam, że odsłaniam jakieś tabu.Dziewczynki zdążyły się pożegnać, starsza narysowała cudny wymowny rysunek, który zabrał Dziadek ze sobą..Jego wielkie czerwone serce, obok małe lecące do niego motylki (córeczki)a z lewej strony zawieszony w powietrzu i zbliżający się czarny nietoperz..Jest w sercu ból, ale umiemy o tym mówić.Nie wiem jak bym sobie poradziła z tym przeżyciem kiedy nie miałabym dzieci, wydaje mi się, że zdecydowanie trudniej,dorośli unikając tematu komplikują przeżywanie żałoby...
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać Kalinkę..już dziękuję za to, że powstała..Pozdrawiam Marzena
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytali, chcą lub ... boją się przeczytać „Kalinkę“. Rozumiem każde podejście, każdy lęk, niemoc obchodzenia się z „tym tematem“, niechęć, niepewność...
OdpowiedzUsuńKiedyś, przed pojawieniem się Kalinki, myślałem, że wszystko ma swoje miejsce, ból i jego wyrażanie ma konkretne, dopuszczalne formy, że „powinno“ się myśleć, mówić, odczuwać tak a nie inaczej. Życie „udowodniło“ mi, że wszystko, co się dzieje, nawet jeśli jest ponad nasze siły, jest takie, jak musi być i każda forma przeżywania tego jest właściwa. Nie bójmy się rzeczy, których nie znamy, o których myślimy, że nie poradzilibyśmy sobie z nimi.
Pozdrawiam szczególnie mamę Uli.I autora tej strony oczywiscie!!:)
Tato Kalinki
Jestem w trakcie czytania książki i nie mogę się od niej oderwać. Temat trudny, poruszający, smutny, ale jak ważny. To książka, ktorą warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń