W moje ręce wpadła książka która przyniosła mi wiele radości i miała wszystko czego szukam w dobrych książkach. Sam autor Simon Toyne ukończył Uniwersytet Londyński gdzie zdobył specjalizacje z języka angielskiego oraz aktorstwa. Następne przez dwadzieścia lat pracował w telewizji, a w końcu zajął się pisaniem. Mogę napisać szczerze że według mnie po lekturze "Sanctusa" pisanie jest dla niego dobrym wyborem.
W środku tureckiego miasta Ruina wznosi się Cytadela. Pewnego dnia kamery telewizyjne na jej szczycie rejestrują postać samotnego mnicha w dziwnym habicie, który rzuca się w przepaść. Akt samobójstwa jest pokazany na całym świecie, co też rozpoczyna lawinę zdarzeń których nie można już zatrzymać. O symbolice aktu wie niewiele osób na świecie - rozpoczyna się wyścig z czasem. Co może grozić ze strony mnichów zamieszkujących Cytadelę? Czym jest Sakrament? Czy Liv Adamsen jest siostrą zaginionego mnicha i czy grozi jej niebezpieczeństwo? Autor stawia przed nami wiele pytań i bardzo umiejętnie na nie odpowiada.
Autor sprawił że nie mogłem się oderwać od tej książki. Bardzo duży plus za to że nie rozwleka kolejnych stron, a każdy rozdział ze 147 jest krótki i nie zawiera niepotrzebnych opisów. Każda strona jest doskonale dopracowana, a sam autor pisze stylem który ja osobiście uwielbiam. Nie znajdziemy tutaj niepotrzebnych opisów, długich i monotonnych dialogów. Książka może być przykładem jak napisać ciekawą książkę dla szerokiej grupy odbiorców.
Komu polecam książkę? Każdemu ze względu na wiek. Każdemu kto kocha w książkach tajemnice, stare zakony, strzeżone miejsca, doskonałe zwroty akcji i napięcie które jest tutaj perfekcyjnie budowane. Lektura zajęła mi dwa popołudnia i wieczory.
Ja sam z pewnością do książki za jakiś czas powrócę gdyż jej lektura sprawiła mi wiele przyjemności. W moim mniemaniu "Sanctus" należy do tych pozycji o których szybko się nie zapomina. Czekam na kolejne tomy. "Sanctus" jest początkiem trylogii. Na koniec zapraszam na stronę gdzie można zapoznać się z ciekawymi materiałami dotyczącymi Sanctusa.
Hm, hm , hm ... książka wydaje się być dobrą pozycją, która może mi się spodobać. Zwłaszcza, że nie zawiera niepotrzebnych dłużyzn, a to u mnie duży plus :) Będę się musiała za nią rozejrzeć na jakiś wymianach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Recenzowałem ostatnio, także mi się podobała :) Jeśli będzie trylogia, to postaram się o jej całkowite poznanie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A kiedyś chciałam przeczytać i po tak pozytywnej recenzji nadal chcę. Bedę polować :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po nią, choć z reguły nie gustuję w takich klimatach. Może czas zacząć ... :D
OdpowiedzUsuń