"Córka kata" - Oliver Pötzsch

  Przez ostatnie tygodnie książka mnie wręcz prześladowała. Widziałem ją w księgarniach, sieciach sklepów oraz sieciach kiosków. A kiedy czytałem kolejne recenzje ludzi zachwycających się tą książką postanowiłem po nią sięgnąć. Tak też uczyniłem. Książkę napisał  Oliver Pötzsch, który jest potomkiem kata, o którym pisze. Dla mnie to zaskakujący i bardzo ciekawy fakt, którzy dodatkowo przemówił za przeczytaniem tej pozycji. Autor sięgnął do drzewa geologicznego w zawarł w książce wiele faktów z życia przodków. Ale od początku. Okładka mnie nie położyła na łopatki, wręcz przeciwnie. Ale już sam intrygujący tytuł sprawił, że zechciałem przeczytać książkę. Bardzo ciekawa jest fabuła.  W mieście dochodzi do dziwnych i tajemniczych morderstw dzieci, które mają coś wspólnego - nie mają rodziców. O czary i o ich morderstwo zostaje posądzona miejscowa akuszerka Marta, ale  kat wraz z młodym medykiem nie wierzą w jej winę. Prowadzą śledztwo własnymi torami, co doprowadza do nagłych zwrotów akcji. Na ciałach zamordowanych dzieci ktoś pozostawia tajemnicze znaki, które są odczytywane jako symbol czarownic. Kat Jakub Kuisl nie wierzy w winę Marty, ale zdaje sobie również sprawę że musi się zmierzyć nie tylko z niewidzialnym seryjnym zabójcą, ale również z czasem. 

   Ja mam dwa zastrzeżenia. Pierwsza sprawa to okładka, a druga to otwierający książkę prolog. A jest nim scena ostatnich chwil i egzekucji Elizabeth Clement. Jak na mój gust jest zbyt szczegółowa. Staram się zrozumieć intencje autora, że chciał wprowadzić czytelnika  w tematykę, ale z drugiej strony ryzykował że część osób zakończy czytanie na tym etapie, uważając książkę za zbyt brutalną. A to błąd. Dalej jest miło i nie ma już takich drastycznych opisów. W zamian otrzymujemy historię, która porywa nas swoją intrygą i pomysłowością autora. Warto po nią sięgnąć i przenieść się na parę wieczorów do Schongau. Warto sięgnąć tym bardziej, że autor napisał książkę na podstawie badań dokomentów zostawionych przez swoich przodków. Sam autor po śmierci dziadka Fritza Kuisla otrzymał pozwolenie przez żonę zmarłego autorowi na zbadanie drzewa geologicznego jak i dokumentów pozostawionych przez zmarłego. Książka warta przeczytania i mimo że akcja dzieje się wiele setek lat temu, ale wiele przesłań jest uniwersalne. Warto sięgnąć. Serdecznie polecam.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu 


8 komentarzy:

  1. Ja również słyszałam wiele dobrego o tej książce, jednak nie dane mi było jak na razie nigdzie jej znaleźć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, ze bardzo kusiła Cię ta książka, wiec tym bardziej cieszę się, ze się nie zawiodłeś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że i ja miałam możliwość poznania tej historii. Bardzo szybko przeczytałam tą pokaźną ilość stron, a to dlatego, że książka była bardzo wciągająca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęciłeś mnie do niej, może również i mnie zacznie prześladować :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja codziennie na nią patrzę jak książki układam i jakoś w ogóle mnie nie ciągnęło do niej. A tu proszę. Trzeba będzie jednak się przyjrzeć bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  6. przyznam, ze ze względu na okładkę pewnie nie zwróciłabym uwagi na książkę, ale po recenzji widzę, że chyba to coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie też właśnie kusi i szczerze mówiąc się trochę obawiam. Ale znając mnie to kiedyś ją kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słuszne stwierdzenie, że prolog może zniechęcić do książki. Moja mama na tym etapie zakończyła czytanie, stwierdzając że to nie dla niej. Sama niestety nie miałam okazji jej jeszcze czytać.

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...