"Bo moje siostry" - Andrzej Paczkowski

  Andrzej Paczkowski podarował mi swoją opowieść przy okazji przeprowadzenia wywiadu. Moim zamiarem było przeczytanie jej za jakiś czas, ale dzisiaj po południu zrobiłem błąd - otworzyłem plik z książkę z ciekawości, obiecując sobie, że przeczytam kilka stron. 
Niestety. Nie mogłem po prostu przerwać czytania. Autor pokazuje nam historię człowieka, który narratorem własnej historii. "Bo moje siostry" to książka która przeraża swoją prawdziwością, ale jest to przerażenie wynikające z faktu że takie historie jak ta, opowiedziana przez Paczkowskiego się po prostu zdarzają. Książka opowiada o życiu mężczyzny i jego pięciu sióstr, oraz rodziców i innych osób. Sam opowiadający jest najmłodszym członkiem patologicznej rodziny, od dzieciństwa maltretowanym przez siostry. Autor doskonale pokazuje  życie widziane oczami człowieka uwikłanego w tę patologie i skazanego na przegranie. Język, którym operuje jest żywy i prawdziwy, chociaż niestety nie stroniący od wulgaryzmów, ale w tym przypadku jest to wymóg, aby ukazać prawdziwość codzienności i relacji międzyludzkich. Książka niesie za sobą szereg emocji. Ich skala jest bardzo duża i zmienia się z każdą kolejną stroną. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Paczkowskiego, ale z pewnością nie ostatnie. Polecam osobom interesującym się zachowaniami patologicznymi, a odradzam gustującym w romansach. Tego ostatniego tam nie znajdziecie. To mocna, ale dobrze napisana historia. Warto przeczytać.

Wywiad z Andrzejem Paczkowskim



Piter Murphy: Witam Cię Andrzeju. Cieszę się, że zgodziłeś się na tę rozmowę. Mam w  zwyczaju proponowanie moim gościom kawę lub herbatę, która uprzyjemni ten czas. Na co masz ochotę?


Andrzej Paczkowski: Witaj, Piter. Muszę przyznać że jestem „niewolnikiem” picia kawy, dlatego poproszę kawę.


PM: Na co dzień mieszkasz i pracujesz w czeskiej Pradze. Wybór czy konieczność?

AP: Wybór. Sześć lat temu wybrałem się do Pragi na musical „Kleopatra” i, pomimo panującej wtedy srogiej zimy z prawdziwego zdarzenia, serce zabiło mi mocniej. I powstał dylemat: Praga czy Kraków? Mam wielki sentyment do Krakowa, ale jednak padło na Pragę.

PM: Swoje książki wydajesz w formie elektronicznej w Wydawnictwie RW2010. Dlaczego wybrałeś właśnie tę formę, ciągle mało popularną wśród odbiorców. Oczywiście mam na myśli Polskę.

AP: Ponieważ nie chciałem czekać na śmierć i pisać do szuflady. Pomyślałem sobie pewnego dnia: a co jeśli chociaż jedna z tych książek będzie dobra? Chcę się o tym przekonać za życia, zanim jest jeszcze czas. Kocham książki papierowe, ale podnieca mnie świat nowoczesnej literatury, gdzie wszystko jest możliwe. Zamierzam zakupić czytnik, dzięki któremu będę mógł czytać zakupione e-booki, bo oczywiście kupuję je coraz częściej (brak mi miejsca na umieszczanie kolejnych książek, których mam już... parę tysięcy).

PM: Do tej pory wydałeś cztery książki w RW2010. Poruszasz tematy związane z życiem. Ukazujesz zawiłe meandry ludzkiego życia. Skąd czerpiesz pomysły do książek?

AP: Pomysły są czerpane z własnych doświadczeń, środowiska w którym wyrastałem lub zasłyszanych informacji. Każdego dnia zglasza się do mnie ktoś, kto czytał tę książkę i nie potrafi uwierzyć w jej zawartość. Pytają: czy to naprawdę się wydarzyło? A ja odpowiadam, że tak. Choć oczywiście, czasami należy przymknąć na pewne sprawy oko. To jednak zawsze jest książka.

PM: Która według Ciebie jest najlepszą książką. Którą byś polecił czytelnikowi, który nie zna Twojej twórczości na początek?

AP: Zdecydowanie polecam „Bo moje siostry”. To naprawdę silna historia, opowiedziana „mocnym” (takim, jakim lubię) językiem. Jest to nowela, opowieść która ma coś przekazać ale nie ma pokazać. Dlatego może czasem postacie mogą się wydawać blade, nie rozpisuję się o nich, nie przedstawiam dokładnie czytelnikowi. Ważne jest to co się tam dzieje, jak się dzieje.

PM: Skąd się bierze w Tobie pęd do pisania? Chcesz wykrzyczeć światu coś ważnego?

AP: Tak, chcę pokazać, że pośród nas istnieją ludzie, którzy żyją właśnie takim sposobem życia. Najważniejszy jest w tym alkohol, który niszczy ludzi, zabija rodziny, miłość, uczucia. Doprowadza do tak wielu nieszczęść... i to dzieje się właśnie teraz, wszędzie, nawet za twoją ścianą, a Ty pewnie o tym nie wiesz.

PM: Ile zajmuje Ci napisanie jednej opowieści? Wzorujesz się na zasłyszanych historiach?

AP: To zależy od ludzi. Piszę pod wpływem człowieka. Jeżeli ktoś podczas rozmowy przekazuje mi pozytywną energię, jestem w stanie chodzić na głowie, skakać z radości, przenosić góry i pisać jak maszyna. Biorąc pod uwagę, że moje książki to raczej nowele, czas jaki na nie poświęcam, to parę dni. Ale zdarzają się i inne, które piszę tygodniami.

PM: Istnieją książki, które Ciebie w jakiś sposób inspirują i do których z przyjemnością powracasz?

AP: Nie. Inspirują mnie ludzie. Wyłącznie ludzie. A przede wszystkim nieszczęście, którego smak również poznałem.

PM: Kto projektuje okładki do Twoich książek? Są ciekawe, przyciągają uwagę.

AP: Dziękuję. Sam zaprojektowałem wszystkie okładki.

PM: Kto jest adresatem Twoich książek?

AP: Adresatem jest każdy człowiek z otwartym umysłem, który nie przelęknie się słownictwa, jakim w książce operuję. Parę dni temu otrzymałem informację, że książkę czyta pewna babcia, w wieku 93 lat. I nadziwić się nie może. Ale daje radę!

PM: Jak oceniasz sytuację autorów piszących dla wydawnictw elektronicznych. Chyba zdajesz sobie sprawę, że mimo wszystko jest to ciągle mało popularna forma wśród czytelników.

AP: Zdaję sobie sprawę, że jak na razie nie jest to zbyt popularna droga jak zyskać książkę. Kiedy moja książka zaczęła się sprzedawać w Empik-u, znajomi pisali, że chcą ją kupić, że chcą autograf... ale bardzo wielu ludzi nie zauważyło w nawiasie słowa ebook. Uważam jednak i wierzę w to, że w ten sposób w Polsce narodzą się „gwiazdy”. To jest wielka szansa, jak dla autora, wydawcy, tak i dla rozwijającego się rynku. Każdego dnia widuję dziesiątki ludzi z czytnikami i zastanawiam się: czy tylko mnie brak tego czytnika?

PM: Nie boisz się klasyfikacji, z którą często się spotykam, że książki elektroniczne wydają Ci, których nikt nie chce wydawać w formie papierowej. Smutne jest to, że takowe tezy wygłaszają ci, którzy wydają książki w formie papierowej, ale bez większych sukcesów. Czy stoi za tym strach o coraz większą popularność  autorów e-booków?

AP: Oczywiście, strach według mnie gra tu największą rolę. Rynek elektroniczny rozwija się w zastraszającym tempie, to normalne, że konkurencja zaczyna się obawiać i wyszukuje sposoby na antyreklamę. Czytam namiętnie i niewolniczo już przeszło dwadzieścia lat, na dzisiejszy dzień udało mi się zauważyć wiele ciekawych autorów wydających tylko w postaci elektronicznej. Jak już pisałem wcześniej, rynek jest tak ogromny, możliwości druku papierowej książki właściwie zerowe, dlatego człowiek znalazł nowe rozwiązanie i jest nim e-book. Przyszłość!

PM: Z pewnością znowu jesteś w trakcie pisania kolejnej książki. Uchylisz rąbka tajemnicy?

AP: Piter, ja jestem w trakcie pisania... 30 książek! Przeliczyłem. Ale brak mi czasu na pisanie, ogólnie rzecz biorąc robię to w pracy. Ale priorytet ma u mnie zdecydowanie jedna. Opowiada historię rodziny której życie nie zniszczył tylko alkohol (klasyka) ale również... kaczki!

PM: Serdecznie dziękuję za rozmowę i mam nadzieję do następnego razu, a może kiedyś do spotkania na spotkaniu autorskim?

AP: I vice versa z tym spotkaniem autorskim! Dziękuję za możliwość wypicia z Tobą kawy!





Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...