Melancholii, czyli poszukiwanie ciemnego świata

 Co jakiś czas autorzy mniej lub bardziej znani przesyłają mi swoje teksty. Miałem przyjemność czytać książki między innymi  Mariusza Zielke i napisanie mini-recenzji na tylną okładkę papierowego wydania. Bardzo mnie cieszy to zaufanie, którym zostaję obdarzany. Dzisiaj chcę napisać o tekście młodego, raczej mało znanego i jeszcze nie odkrytego autora, który do tej pory wydawał dziewięć książek w formie elektronicznej, ale wierzę że wkrótce się to zmieni i zacznie wydawać "na papierze". Mam na myśli Andrzeja Paczkowskiego, młodego człowieka, który mieszka i pracuje w  Pradze. Miałem okazję czytać kilka utworów tego człowieka, który mimo ogromnego talentu jaki posiada bez dwóch zdań, jest osobą skromną i póki co nie uderza mu woda sodowa do mózgu. Dzisiaj miałem okazję przeczytać pierwsze sto stron jego najnowszej książki "Melancholii, czyli poszukiwanie ciemnego świata". Książka opowiada o młodym człowieku, który szuka swojej tożsamości. Trafiamy do krakowskiego klasztoru, w którym wujek chłopaka jest mnichem. Książka jest napisana w taki sposób, że przeczytałem połowę i czekam na drugą część. To nie jest zwykła historia. Andrzej Paczkowski zadbał o detale każdej sceny, a one wszystkie są perfekcyjnie dopracowane. Nie chcę za wiele pisać o fabule, ale może dodam  tylko, iż znajdziemy tutaj wiele zaskakujących akcji, a wszystko to co może wydawać się następstwem kolejnego zdarzenia, czasami nim nie jest. Mamy tajemniczą postać w kapturze, którą może się okazać duch postaci z obrazu w przejściu klasztoru. A może to ktoś zupełnie inny? Trudno jest tutaj realnie określić rodzaj z jakim się spotykamy. Wspaniałe pomieszanie realizmu z fantastyką, a do tego wątek innej miłości. Ale o tym już przeczytacie w książce, która (wierzę w to głęboko i kibicuję Andrzejowi) wyjdzie za niedługo w formie papierowej. Andrzej dzisiaj mi udowodnił, że swobodnie porusza się w tematyce obyczajowej, ale również fantasty z elementami grozy. To naprawdę kawał dobrze napisanej prozy. Ja czytając, nawet nie zauważyłem że obgryzłem paznokcie. Ale warto byłem. A teraz będę "żebrał" o drugą część. Chce wiedzieć jak zakończy się ta historia. Z autor pewnością mnie nie zawiedzie. A Wam, drodzy czytelnicy życzę, abyście za jakiś czas przeczytali "Melancholii...". Ja dzisiaj czytałem i się rozpływam. Jeszcze jedno. To nie jest kumoterstwo. Tak czuję i jestem przekonany, że Andrzej Paczkowski będzie za niedługo znanym i więcej - cenionym pisarzem. Jeżeli ktoś się zetknął z jego e-bookami, ten wie o czym mówię. Z autorem miałem okazję się spotkać na blogu. Link do wywiadu znajduje się tutaj.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...