Problemy z pobieraczkiem i inne przykre wiadomości

 Z wielka przykrością stwierdzam fakt, który nabiera rozpędu. Od ponad roku na łamach bloga prowadzę rozmowy z pisarzami. Są one ogólnodostępne, ale to nie oznacza, że można je sobie zamieszczać na portalach bez mojej zgody. A jest to coraz częstsze zjawisko. Oczywiście, ja nie mam nic przeciw temu, ale wychodzę z założenia, że wypada zapytać o zgodę. To tyle. W najbliższym czasie pojawi się odpowiednia notatka dotycząca zakazu kopiowania bez mojej zgody. Jestem zdziwiony, że wywiady kopiują ludzie, którzy są propagatorami kultury.


  Ja sam rozpocząłem prywatną wojnę z portalem pobieraczek. Zarejestrowałem się, gdyż dostałem wiadomość że tam jest kopiowana w sposób nielegalny moja książka. Zarejestrowałem się i niczego nie ściągnąłem, nawet nie miałem możliwości sprawdzenia. Parę dni temu otrzymałem przed-sądowne wezwanie do zapłaty blisko 100 złotych. Wiadomość otrzymałem  na pocztę elektroniczną, na konto podane w rejestracji. Wcześniej nie słyszałem o pobieraczku, ale okazało się, że wujek Google jest pełen informacji. Sam napisałem list, że nie zapłacę za coś, czego nie korzystam i zostałem wprowadzony w błąd. Opisałem sytuację, ale oczywiście bez odzewu. Ale jestem spokojny. Nie obawiam się procesu. Okazuje się, że ta firma żeruje na naiwności internautów. Tak więc kolejny stres (niepotrzebny).

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...