"Villette" - Charlotte Bronte



 
  Lubię się powtarzać, kiedy chodzi o tak wybitną postać, jaką bez wątpienia była Charlotte Bronte i do której żywię nabożną cześć i szacunek. Pewnie gdyby napisała książkę o koszeniu trawnika, też bym piał z radości, że dane mi było to przeczytać i jestem przekonany, że historia by mnie całkowicie wciągnęła. W każdym słowie, które wyszło spod jej pióra jest magia, a pisarka wprowadza mnie w swoisty stan euforii, cofając w czasie i pozwalając uczestniczyć w wydarzeniach bohaterów i przekazując mi głęboko ukryte przesłania. Zawsze mam powrót z oderwaniem się od tekstu i powróceniu do rzeczywistości w XXI wieku.


  W „Villette” poznajemy młodą kobietę Lucy Snow, która w wyniku nieszczęśliwych wydarzeń losu traci wszystko. Kobieta jednak nie poddaje się i nie użala nad sobą. Nie mając nic do stracenia, wsiada na statek, który płynie do Francji za chlebem. Poszukiwania pracy doprowadzają ją do miejscowości o tytułowej nazwie Vilette. To tam Lucy otrzymuje pracę jako guwernantka do dzieci w zakładzie wychowawczym prowadzonym przez Madame Back. Od tej pory powinno iść w dobrym kierunku. A jak będzie? Pisarka wprowadza nowe postacie, dla każdej z nich przeznaczając ważne zadanie na kartach powieści.

 Charlotte ma zdolność budowania ciekawości w czytelniku i tworzenia ze spraw codziennych wielkich wydarzeń. Wręcz doskonała inteligencja emocjonalna pozwala nakreślać jej postacie z cała gamą uczuć im towarzyszących. Wspaniały język opisowy tego, co się dzieje wokoło dopełnia całości. W tej opowieści ważnym aspektem jest zmiana kraju, z czym autorka doskonale sobie radzi. Przeszłość wpływająca na teraźniejszość, rozterki towarzyszące Lucy. To wszystko ma wartości ponadczasowe i uniwersalne. Lucy musi stoczyć walkę na różnych płaszczyznach. 

  „Villette” w moim mniemaniu to po części powieść psychologiczna, po części obyczajowa. Autorka napisała "Villette" w formie pierwszoosobowej. Sama jest narratorką i obserwujemy świat przez pryzmat jej oczu.  Nie sposób się nudzić, kiedy zostajemy przeniesieni w zupełnie inny wymiar opisany piórem kobiety, która jest uznana za jedną z najwybitniejszych postaci wśród pisarzy. "Villette" jest uznawana przez znawców za ukrytą autobiografię Charlotte. Biografowie doszukali się wielu podobieństw pomiędzy postaciami Lucy a Charlotte. Ja jak zwykle rozpływam się w treści, skupiając się na niej i nie zwracając większej uwagi na podobieństwa do życia pisarki. 

  Powieść „Villette” polecam fanom twórczości sióstr Bronte, ale również tym, którzy chcą przeżyć literacką przygodę na najwyższym, światowym poziomie. Osobiście „Villette” przeżyłem najgłębiej z wszystkich utworów, które miałem okazję przeczytać. Staram się wracać do fragmentów książek sióstr prawie codziennie. Literaturę tę traktuje wyjątkowo nabożnie. Wtapiam się w melodyjność słów i odpływam gdzieś w głąb własnej duszy. Charlotte do mnie przemawia, a ja lubię się łudzić, że pisze tylko dla mnie. Serdecznie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Michael Yapko - "Kiedy życie boli. Zalecenia w leczeniu depresji. Startegiczna terapia krótkoterminowa"

  Wracam z książką, która zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie, a o depresji wiem dużo nie tylko ze strony naukowej, ale z własnego doświadcze...