Na
początku napiszę coś, co innym może wydawać się oczywiste. Miałem wielką przyjemność
przeczytać książkę, która odkrywa nieznanych bohaterów, a raczej bohaterki
biorące czynny udział w działaniach wojennych przeciw Niemcom. Mowa tutaj o
kobietach zajmujących się pilotażem samolotów i biorących udział w szczególnie
niebezpiecznych misjach dostarczania samolotów do wytyczonych punktów. Każda z przedstawionych
kobiet to inna historia, wiążąca się z krajem pochodzenia, dorastaniem, bagażem
doświadczeń. Łączyło je jedno. Przynależność do ATA (Air Transport Auxiliary),
będącą paramilitarną organizacją mającą za zadanie transport samolotów. Kobiety
były lekceważone, wyśmiewane, musiały znosić wiele upokorzeń i udowadniać swoją
gotowość do misji, z których mogły już nie wrócić.
Coraz częściej sięgam po książki z kategorii
historia, szukając w nich tego, co pomoże mi stać się lepszym w teraźniejszości,
przenosząc historie na własne życie. „Kobiety w kokpicie” jest starannie wydaną
książką, zawierającą opowieści o bohaterkach narażających własne życie w imię
powrotu do stabilizacji i pokoju na świecie. Żeński odłam powstał na potrzeby
czasu. Brakowało lotników mężczyzn. Szybko okazało się, że kobiety nie są
gorsze od płci brzydkiej, doskonale sobie radzą na ziemi i w powietrzu, często przewyższając biegłością i opanowaniem mężczyzn. Ich
wielka odporność psychiczna i duża wytrzymałość na stres były dodatkowym
atutem. Doskonale sprawdzały się w każdej roli i nierzadko były kierowane do
szczególnie niebezpiecznych misji. Odwaga i charyzma zostają na nowo odkryte i
w końcu można poznać je imiennie.
Giles Whittell zebrał obszerny materiał, posiłkując się
dokumentacją, oraz starymi fotografami, co mocno wciąga czytelnika w trakcie lektury i pozwala
się zatracić w lekturze. Kobiety decydujące się na tego rodzaju poświęcenie
zdawały sobie sprawę, że mogą nie wrócić. A prawie zawsze ktoś na nich czekał.
Zostawili swoich bliskich, wybierając miłość do ojczyzny i walkę o wolny świat.
Wielki szacunek dla Whittella za mrówczą pracę, za dotarcie do żyjących jeszcze
kobiet i przeprowadzenie wywiadów z nimi.
Książka jest świadectwem, dokumentem, uczy nas
historii często przemilczanej, pomijanej lub celowo zapomnianej. A za wojną
kryją się kobiety, których odwaga często przewyższała odwagę mężczyzn. Dla mnie
„Kobiety w kokpicie. Zapomniane bohaterki drugiej wojny światowej” to książka,
którą traktuję w kategorii tych, które mają nas wzruszyć i przypomnieć o tym, co
w życiu jest ważne. Żyjąc w XXI wieku mamy skłonności do malkontenctwa, szukamy
wygodnictwa, zapominając o sprawach ważnych. A od historii nie sposób uciec.
Wszak to właśnie ona kształtuje naszą teraźniejszość i wpływa na przyszłość.
Bohaterki powtarzały chórem „żadnego
blichtru”. Mamy tutaj również akcenty polskie, co mnie niezmiernie cieszy. Książka
pokazuje ofiarność kobiet, ich zjednoczenie, ich zaangażowanie i wielką odwagę.
Dla mnie to wielka lekcja, która na długo zapadnie mi w pamięci i za którą
dziękuje Wydawnictwu „Wiatr od morza”.
To książka nie tylko dla pasjonatów samolotów.
Jeżeli jesteś miłośnikiem powieści to mogę zapewnić, że tę książkę czyta się
niczym powieść z elementami obyczajowymi, sensacyjnymi i kryminalnymi. To książka
o sile, honorze i wierze w lepszy czas. A cena, którą niejednokrotnie przyszło zapłacić? Nikt się nad tym nie
zastanawiał. Najważniejsze było dążenie do zakończenie bezsensownych działań
wojennych. To mądry, przejmujący dokument. Polecam.
Na
początku powiem coś, co innym może wydawać się oczywiste. Miałem wielką przyjemność
przeczytać książkę, która odkrywa nieznanych bohaterów, a raczej bohaterki
biorące czynny udział w działaniach wojennych przeciw Niemcom. Mowa tutaj o
kobietach zajmujących się pilotażem samolotów i biorących udział w szczególnie
niebezpiecznych misjach dostarczania samolotów do wytyczonych punktów. Każda z przedstawionych
kobiet to inna historia, wiążąca się z krajem pochodzenia, dorastaniem, bagażem
doświadczeń. Łączyło je jedno. Przynależność do ATA (Air Transport Auxiliary),
będącą paramilitarną organizacją mającą za zadanie transport samolotów. Kobiety
były lekceważone, wyśmiewane, musiały znosić wiele upokorzeń i udowadniać swoją
gotowość do misji, z których mogły już nie wrócić.
Coraz częściej sięgam po książki z kategorii
historia, szukając w nich tego, co pomoże mi stać się lepszym w teraźniejszości,
przenosząc historie na własne życie. „Kobiety w kokpicie” jest starannie wydana
książką, zawierającą opowieści o bohaterkach narażających własne życie w imię
powrotu do stabilizacji i pokoju na świecie. Żeński odłam powstał na potrzeby
czasu. Brakowało lotników mężczyzn. Szybko okazało się, że kobiety nie są
gorsze od płci brzydkiej, doskonale sobie radzą na ziemi i w powietrzu. Ich
wielka odporność psychiczna i duża wytrzymałość na stres były dodatkowym
atutem. Doskonale sprawdzały się w każdej roli i nierzadko były kierowane do
szczególnie niebezpiecznych misji. Odwaga i charyzma zostają na nowo odkryte i
w końcu można poznać je imiennie.
Giles Whittell zebrał materiał, posiłkując się
dokumentacją, oraz starymi fotografami, co bardziej wciąga czytelnika i pozwala
się zatracić w lekturze. Kobiety decydujące się na tego rodzaju poświęcenie
zdawały sobie sprawę, że mogą nie wrócić. A prawie zawsze ktoś na nich czekał.
Zostawili swoich bliskich, wybierając miłość do ojczyzny i walkę o wolny świat.
Wielki szacunek dla Whittella za mrówczą pracę, za dotarcie do żyjących jeszcze
kobiet i przeprowadzenie wywiadów z nimi.
Książka jest świadectwem, dokumentem, uczy nas
historii często przemilczanej, pomijanej lub celowo zapomnianej. A za wojną
kryją się kobiety, których odwaga często przewyższała odwagę mężczyzn. Dla mnie
„Kobiety w kokpicie. Zapomniane bohaterki drugiej wojny światowej” to książka,
którą traktuję w kategorii tych, które mają nasz wzruszyć i przypomnieć o tym, co
w życiu jest ważne. Żyjąc w XXI wieku mamy skłonności do malkontenctwa, szukamy
wygodnictwa, zapominając o sprawach ważnych. A od historii nie sposób uciec.
Wszak to właśnie ona kształtuje naszą teraźniejszość i wpływa na przyszłość.
Bohaterki powtarzały chórem „żadnego
blichtru”. Mamy tutaj również akcenty polskie, co mnie niezmiernie cieszy. Książka
pokazuje ofiarność kobiet, ich zjednoczenie, ich zaangażowanie i wielką odwagę.
Dla mnie to wielka lekcja, która na długo zapadnie mi w pamięci i za którą
dziękuje Wydawnictwu „Wiatr od morza”.
To książka nie tylko dla pasjonatów samolotów.
Jeżeli jesteś miłośnikiem powieści to mogę zapewnić, że tę książkę czyta się
niczym powieść z elementami obyczajowymi, sensacyjnymi i kryminalnymi. To książka
o sile, honorze i wierze w lepszy czas. A cena? Nikt się nad tym nie
zastanawiał. Najważniejsze było dążenie do zakończenie bezsensownych działań
wojennych. To mądry, przejmujący dokument. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.