„Dziedzictwo” J. C. Daugherty



  Niezmiernie rzadko sięgam po literaturę skierowaną dla młodzieży. Po przeczytaniu fenomenalnego według mnie pierwszego tomu o tytule "Wybrani", sięgnąłem po jego kontynuację. "Dziedzictwo" to moje ponowne spotkanie z postaciami z ekskluzywnej szkoły w Cimmerii. Chociaż obie części przeczytałem stosunkowo dawno, jednak dopiero teraz napiszę kilka słów o kontynuacji książki, która została hitem wydawniczym na całym świecie.

 Nasi bohaterowie wracają do szkoły i remontują budynek, który uległ zniszczeniu w pierwszym tomie. Jak to bywa w życiu, nie wszystko scala ludzi. Wręcz przeciwnie. Pojawiają się podziały i nowe zagrożenia. Mamy tutaj niebezpieczeństwa i napięcie, które jest utrzymywane na pewnym poziomie.

 Druga część w moim mniemaniu różni się od pierwszej jednym. Jest po prostu jeszcze lepsza. Autorka podobnie jak w pierwszym tomie zastosowała zabiegi, które nie mogły sprawić, aby te książki przeszły bez echa w czytelniczym świecie. Mamy tutaj wątki sensacyjne i miłosne. Najważniejsze są jednak same postacie i cała otoczka, czyli Nocna Szkoła. Bohaterowie, chociaż są zupełnie abstrakcyjni, są jednak bliscy każdemu z nas. Zmagają się ze zwykłymi problemami, z którymi zmagają się nastolatkowie. W książce jest widoczna "amerykańskość", ale mnie zupełnie to nie przeszkadzało w czasie czytania. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu jest zachowany pewien klimat, jaki lubię w powieściach. 

 Pisarka umiejętnie wprowadza nowe postacie, ale nie pozwala zapomnieć o tych, które znamy z pierwszej części. Niestety, znalazłem również pewne mankamenty. Nie są one może zbyt duże, ale jednak muszę o nich wspomnieć. Najważniejszy to taki, że w kilku momentach książka mnie zwyczajnie nużyła. Miałem wrażenie, że autorka pewne sceny pisała na siłę, bez przekonania. Jest to widoczne w teście i sądzę, ze cześć czytelników podzieli moje zdanie w tej kwestii. To są raptem dwie, trzy sceny, ale one mnie męczyły. W nagrodę otrzymujemy bardzo ciekawą fabułę i wyraziste postacie. Autorka porusza w swojej książce prawdziwe dylematy dorastających ludzi. I chwała jej za to. Robi to umiejętnie. Mamy cały wachlarz młodzieńczych rozterek, opisanych w przekonujący sposób. Ja sam byłem bliski w uwierzenie istnienia szkoły. A postacie? Allie, Sylvain, Rachel i inni. Młodość ma to do siebie, że łączy bez względu na szerokość geograficzną i w każdym z bohaterów możemy odnieść cząstkę siebie.

 Doskonała lektura na zimowy wieczór. Polecam młodzieży, ale również tym starszym, do których się ja zaliczam. Gwarantuję dobrą zabawę i mile spędzony czas przy oryginalnej historii.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...