Eleanor Catton -"Wszystko, co lśni"



 O książce było głośno długo przed jej pojawieniem się na półkach księgarskich. Media informowały o nowej gwieździe, która się narodziła na firmamencie międzynarodowej grupy anglojęzycznych pisarzy. Najmłodsza zdobywczyni Booker Prize, najgrubsza książka. Pewnie to spowodowało, że czekałem na nią z niecierpliwością. Byłem ciekaw, co mogła napisać młoda kobieta, powalając swoją prozą krytyków literackich i szeregi czytelników. Wyłącznie przeczytanie książki mogło zaspokoić moją ciekawość.
 Poznajemy Waltera Mody’ego, który przybywa do Nowej Zelandii, aby jak inni ziści swój sen o bogactwie za pomocą odkrycia złota, mającego zmienić jego życie. Wkrótce po zejściu na ląd zachodzi do palarni, w której spotyka dwunastu mężczyzn. Ich spotkanie nie jest przypadkowe. Mają za zadanie wyjaśnienie tajemnic, które są częścią każdego z nich. Przez pierwszy rozdział przebrnąłem (dosłownie), aby po chwili wejść w fabułę, która mnie porwała na kilka kolejnych wieczorów. Autorka niespiesznie kreśli kolejne wydarzenia, dozuje nam wiele szczegółów, ale to jak się okazuje tworzy zupełnie spójną całość, trzymając czytelnika w niepewności. Okazuje się, że miejsce, czas i osoby nie są dziełem przypadku. Eleanor Catton stworzyła postacie na wzór planet, a wydarzenia zachodzące na kolejnych stronach są kierowane ruchem tego, czego nie dostrzegamy z ziemi.
 Autorka pokazuje nam naturę człowieka, jej czynniki nieulegające modyfikacji na przełomie wieków, a często jest to natura wilka – mroczna i drapieżna. Wielki pomysł za powiązanie z astrologią i wpływem astronomicznym.
 Młoda pisarka wiernie oddała klimat epoki, posiłkując się doskonałymi opisami i nazwami. Narracja jest na mistrzowskim poziomie. Dzięki temu bez problemu przeniknąłem do małego miasteczka, czując zmieniającą się pogodę i emocje towarzyszące postaciom. W moim przekonaniu jest to powieść skierowana bardziej do mężczyzn. Dojrzałość pisarki została ukazana na wielu płaszczyznach. Doskonale oddała topografię miasteczka i postacie, wcześniej studiując zwyczaje mieszkańców tego miejsca. Ta praca, bez wątpienia mozolna przyniosła zaskakujące efekty, które powaliły tysiące ludzi na kolana. Bez wątpienia o autorce usłyszymy jeszcze nie jeden raz. To jej druga książka, a dojrzałością przewyższa wielu pisarzy zaawansowanych wiekiem i stażem. Jednego jestem pewien. Panna Catton nie powiedziała ostatniego słowa. Popełniła powieść, wyznaczając mniej lub bardziej nowe standardy w literaturze i podwyższając znacznie poprzeczkę. Ilu jej dorówna?
 Dodatkowym atutem są ryciny, które nas wprowadzają w epokę. Należy tutaj wspomnieć o polskim tłumaczeniu. Gratulacje i podziękowania dla Wydawnictwa Literackiego za perfekcyjne, dopieszczone w każdym calu perfekcyjne egzemplarze papierowe.
 Czy warto sięgnąć po „Wszystko, co lśni”? Jak najbardziej, ale lojalnie uprzedzam o długości podroży książki liczącej ponad dziewięćset stron. Gwarantuje, że będzie to niezapominana podróż, a kierunek będą wyznaczały gwiazdy i planety.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...