Botker Wolf OSB - "Zdobądź siły na zmianę życia"

 Czasami spotykam się że stwierdzeniem dotyczących duszpasterzy i ich kazań. Ludzie pytają siebie co duchowny może wiedzieć o życiu i rodzinie. Większość patrzy przez pryzmat skandalów rozdmuchiwanych przez media. Czy ta książka jest czymś więcej niż pustymi słowami mającymi za zadanie moralizację? Zdecydowanie tak. 

Sztywna okładka, kieszonkowe wydanie i wstążeczka pozwalająca nam zaznaczyć stronę, na której kończymy. Sam autor jest wysoko postawionym przełożonym zakonu Benedyktynów, jednego z najstarszych zakonów na świecie. Kto nie zna ich sentencji - ora et labora? 

 Niezwykły autor pisze na temat wolności, nie wchodząc w teorie psychologiczne), ale zamiast tego skupia się na człowieku, jego relacjach z samym sobą i Bogiem. Zakonnik afirmuje życie, dając tego przykład w swoim tekście. W sześciu rozdziałach dostajemy mądre rozważania, podane w sposób prosty, bez zbędnego nadęctwa. Bardzo szanuję ludzi mających coś do powiedzenia. W tym wypadku tak właśnie jest. Wolf pisze na przykładzie doświadczeń zdobytych w zakonie. Przez krótkie podrozdziały przebija się wiara w sens tego co przekazuje. Czy można znać życie spędzając je często w zamknięciu? Czy życie w zakonie może być więzieniem, czy jest wolnością? Każdy z nas jest powołany do szczęścia. Ta książka to balsam dla duszy. Warto przeczytać. Książka dla wszystkich poszukujących autentycznej wolności. Bez cienia wątpliwości z mojej strony sięgnąć może po nią każdy, niezależnie od przekonań religijnych.

Eliza Kennedy - "Biorę sobie ciebie"

 Kolejny debiut porównywany do historii Bridget Jones. Przeczytałem superlatywy płynące od wydawcy i chciałem przeczytać coś  lekkiego i zarazem zabawnego.
Siedem dni do ślubu. Zjeżdżają się goście, drużbowie i trwa ogólne zamieszanie. Panna młoda Lily nie jest do końca pewna tego, czy oby nie pospieszyła się ze ślubem. Kiedy na horyzoncie pojawia się były chłopak, a ona sama wiernością nie grzeszy sprawy się komplikują. Przyszła teściowa, wpływowa kobieta z prawniczych kręgów wchodzi w posiadanie dokumentów, które mają ją skompromitować w oczach syna. 

 Spodziewałem się zupełnie innego, humoru znanego mi z ksiązek panny Jones. Tutaj niestety dostałem historyjkę z płytkimi dialogami, historyjkami jakie mnie nie przekonały i ogólnym wielkim chaosem.

Każdy kolejny dzień, a jest ich jak wiadomo siedem zmienia wszystko w  życiu Lily. Osobiście nie znoszę tego typu kobiet - niezdecydowanych, lawirujących na życiowych przyjemnościach, unikających konsekwencji swoich działań.

 Być może wina tkwi we mnie, gdyż sam odrzucam zachowania tego typu i ogólnie ich nie akceptuję. Miało być zabawnie - nie było, miało być inteligentnie - nie było. Czytanie o niedojrzałych kobietach zachowujących się jak rozwydrzone nastolatki nigdy mnie nie bawiło. Czym ma być ta książka? Mottem w stylu zdradzaj i rób wszystko, aby tobie było dobrze, inni się nie liczą? Niestety, mnie takie teksty nie bawią. Może jestem za poważny, a może jestem zbyt dojrzały? Jak dla mnie to stracony czas.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...