J P Dalaney - "Lokatorka"

  Kiedy czytałem już ostatnie strony, dowiedziałem się, że autor pisał "Lokatorkę" aż dziesięć lat. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż kiedy zaczynał, nie było pewnych technologii z książki powszechnie używanych, lub dopiero były w fazach raczkowania. Przed samą lekturą przeczytałem pobieżnie opinie i byłem przekonany, że sięgam po lekturę, która zamąci mój spokój i nie pozwoli mi na jej odłożenie na dłuższy czas. 

 Przyznaję, że fabuła trochę mnie zaskoczyła. Tajemniczy architekt i dom, do którego dostępu strzegą zabezpieczenia i który nafaszerowany jest elektroniką. Dom idealny i pożądany dla wielu. Dom, do którego wstęp mają niezwykle dobierane osoby. Każdego aplikującego czeka stos testów dotyczących wielu dziedzin, w tym również ze życia osobistego. Kandydaci muszą nawet wysyłać swoje zdjęcia, podpisywać szeregi dokumentów, co akurat jest naturalne, ale do tego sterylnego domu mogą wejść tylko osoby, które zaakceptują wiele dziwactw. 
  O zamieszkanie stara się również Emma, kobieta, która padła ofiarą napadu na poprzednie mieszkanie. Poszukuje czegoś taniego i zarazem bezpiecznego, a przy tym bez nadmiaru niepotrzebnych dźwięków. 

 Ku ich zdziwieniu przechodzą przez kolejne progi i otrzymują zgodę na zamieszkanie w tym luksusowym miejscu. Poznają właściciela - tajemniczego, przystojnego architekta. Nowy dom staje się wybawieniem i zarazem przekleństwem.  W związku Emmy i Simona przestaje się układać. Kiedy Emma dowiaduje się nowych faktów dotyczących przeszłości lokatorów, zaczyna poszukiwania prawdy na własną rękę. Te nie są jednak takie, jakby chciała je odkrywać. Kim jest tajemniczy właściciel Edward Monkford i dlaczego tak bardzo pragnie się do niej zbliżać, pokonując kolejne bariery?

 Nie czytałem "Pięćdziesięciu twarzy Graya", ale jakoś nasuwały mi się pewne podobieństwa. Uboga dziewczyna i piękniś który nie cofnie się przed niczym, aby otrzymać to, czego pragnie. Do tego sceny sexu, często wyuzdanego.

 "Lokatorka" zaskoczyła mnie pozytywnie, jeżeli chodzi o budowę napięcia. Autor przeplata powieść przeszłością i teraźniejszością, co zdecydowanie podwyższa rangę opowieści. To opowieść o obsesji, namiętności i zaburzeniach natury psychicznej. Książka zdecydowanie warta uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...