Niezbyt chętnie sięgam po literaturę młodzieżową, gdyż problemy zawarte w treści książek są często zbyt infantylne, gdyż okres dojrzewania mam dawno za sobą. A jednak czasami przyjmuję propozycję i ryzykuję. Tym razem ryzyko się opłaciło. Pierwszy tom przygód Flawi De Luce opowiada o morderstwie. Okdkrycia dokonuje ekscentryczna nastolatka,Flawia na przydomowej grządce z ogórkami. Sama jest miłośniczką chemii i...trucizn. Potrafi spędzać długie godziny w laboratorium, pracując nad truciznami i innymi mieszankami.
Odkrycie trupa wywołuje lawinę zdarzeń, w centrum których są tajemnice filatelistyczne. Flawia stara się odkryć tajemnicę morderstwa, co sprowadza na nią niebezpieczeństwo.
Narratorką jest tytułowa postać, a sama opowieść jest zajmująca. Wielki ukłon w stronę tłumacza, za melodyjność języka i ciekawy przekład.
Alan Bradley stworzył opowieść, która przypomina mi książki Zafona. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, ale w trakcie czytania czułem podobny styl. Dodatkowy plus za umiejscowienie akcji - Małą wioska Bishop's Lancey.
To kryminał nie tylko dla młodzieży. Dorosły czytelnik nie będzie się nudził w trakcie tej lektury. Autor miał ciekawy pomysł na fabułę i wydaje mi się, że sprostał zadaniu. Główna postać jest niezwykła, przyciąga uwagę i czytelnik nie ma problemu z akceptacją młodej dziewczyny występującej w roli domorosłego detektywa. Dziewczynę cechuje odwaga i bystry umysł, oraz trzeźwość w myśleniu. Doskonała lektura na jesienne wieczory. Polecam!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.