Dawna powieść na dysku i próba jej reanimacji

 Klika lat temu napisałem powieść "Anathema". To dla mnie wyjątkowy tekst, pisany w wielkim bólu, zawierający wiele elementów autobiograficznych. "Anathema" pojawiła się na krótko dwukrotnie w sieci, wydana przez jedno z wydawnictw. Niestety, dwukrotnie zerwałem umowę z powodu niedopełnienia warunków umowy, dotyczących przygotowania tekstu. 

Potem napisałem "Śpiącego Kopciuszka" i zainwestowałem w  profesjonalną korektę i redakcję. To był błąd. Okazało się, że osoba, która dokonała poprawek, zrobiła niewiele. Straciłem pieniądze, ale na szczęście pojawił się ktoś, kto zechciał mi pomóc bezinteresownie. Niestety, nie mam kontaktu z tą osobą. Dlaczego znowu nie ryzykuje i nie płace innej firmie za tę pracę? Po pierwsze są to kolosalne koszty, po drugie mam złe doświadczenia w tej kwestii. 

Stąd mój pomysł o zamieszczenie pytania w tym miejscu. O czym jest "Anathema"? Kiedy napisałem ten utwór, jako jedna  z pierwszych, przeczytała go Krysia z blogu "Cyrysia". Poniżej zamieszczam jej recenzję:

"Od bardzo dawna wierzono w klątwy, rzucanie uroku i spojrzeniu złego oka. Ale czy takie praktyki rzeczywiście mają jakąś złowieszczą moc? Spróbujemy się tego dowiedzieć na przykładzie ,,Anathemy’’ Pitera Murphy’ego.

Początkowo poznajemy Michalinę i Józefa Makowskich, młode małżeństwo mieszkające w małej miejscowości na Podkarpaciu. Wkrótce na świat przychodzi Marek, ich pierworodny syn. Niestety rodzicie nie potrafią go pokochać. Patrzą na niego z pogardą, pomieszaną z idącą w parze nienawiścią. Często, zwłaszcza w chwilach upojenia alkoholowego znęcają się nad nim psychicznie i fizycznie. Niebawem pojawia się Marcin, kolejny potomek, który w przeciwieństwie do swojego starszego brata jest oczkiem w głowie całej rodziny. Tylko babcia, jako jedyna osoba na świecie do młodszego wnuczka podchodzi z większym dystansem, uświadamiając rodziców w kwestii błędów wychowawczych. Pewnego dnia niespodziewanie zdarza się tragedia. Matka Marka ginie w wypadku samochodowym. W zaistniałych okolicznościach chłopiec trafia pod opiekę babci, zaś Marcin zostaje z ojcem.

''W życiu niewiele się zgadza z naszymi marzeniami. Rozbijamy nasze oczekiwania o skały zwątpień i frustracji. W chwili, w której za wszelką cenę usiłujemy coś zrozumieć, sięgamy do tego, co było, wierząc w magię historii zbudowanych ze strzępków wspomnień. Tego właśnie pragniemy. Za wszelką cenę zaakceptować przeszłość. Niezależnie od tego, jaka ona była''.

Po wielu wspólnie spędzonych latach staruszka niestety umiera. Zgodnie z jej wolą mężczyzna zostawia wszystko za sobą i zaczyna nowy rozdział w swoim życiu w Ameryce, gdzie wreszcie ma kochającą rodzinę, wspaniałą pracę i świetlane perspektywy na przyszłość. Jednak przed rodzinną klątwą nie da się uciec. Prędzej czy później każdego dopadnie zbierając swe obfite żniwo. Czego bądź, kogo dotyczy tytułowa anathema? Czy nasz Marek wróci do Polski zmierzyć się z własnymi demonami? I kim jest tajemnica postać kobiety owiana chmarą motyli, która od dłuższego czasu co rusz go nawiedza?

Brak mi słów, aby określić wyjątkowość tej lektury. Aż trudno uwierzyć, że jest to historia w pewnej mierze prawdziwa. Tyle tu bólu, smutku i cierpienia. Serce się kraje wraz z każdą kolejną przeczytaną stroną. Dzieciństwo naszego bohatera było prawdziwym piekłem na ziemi. Poznał smak ubóstwa, pijaństwa, nietolerancji i przemocy w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Jak w takiej sytuacji kochać rodziców? Jak darzyć ich szacunkiem i miłością? Przyznam, że sama nie potrafiłabym wybaczyć komuś takiej oziębłości. Szczęście w nieszczęściu, z powodu śmierci mamy chłopiec trafia pod opiekuńcze skrzydła babci. To dzięki niej wyrasta na młodego, przystojnego i inteligentnego młodzieńca. Ale jedna rzecz od wielu lat nie dawała mu spokoju. Dlaczego ukochana babuleńka, co wieczór codziennie okadzała dom białą szałwią? Autor rewelacyjnie potęguje napięcie wprowadzając wszechobecną aurę strachu, niepokoju i przerażenia. Kilkakrotnie wstrzymywałam oddech podczas pojawiania się motyli, które były zapowiedzią czegoś nadzwyczajnego, wręcz magicznego. Strzałem w dziesiątkę jest także umiejscowienie akcji w Bieszczadach owianych legendami i przypowieściami, dzięki czemu klimat powieści posiada swój niepowtarzalny urok.

Piter Murphy zrobił ogromny postęp od momentu wydania swojej debiutanckiej prozy. Jego inteligencja, ogromna wrażliwość, otwartość, zmysł obserwacji i wnikliwość poparta wiedzą i profesjonalizmem czynią tę książką jeszcze bardziej ciekawą i fascynującą. Całość napisana jest lekkim piórem i swobodnym stylem. Opisy miejsc i krajobrazu nakreślone są barwną, wyraźną kreską. Także akcja toczy się całkiem sprawnie, brak jakikolwiek przestojów. Na uwagę przede wszystkim zasługują niezwykle ludzcy bohaterowie. Posiadają zalety i wady, ulegają pokusom, nałogom i  słabościom. Z kolei zakończenie to przysłowiowa wisienka na torcie. W piękny i mądry sposób uświadamia, że ''Od ciebie zależy, kim będziesz. Ty sterujesz własnym życiem''.
.
Dawno nie czytałam tak głębokiej, poruszającej i pełnej wartościowych przesłanek powieści. Jest swoistym drogowskazem w codziennym życiu. Uczy, jak przebaczać bliźniemu : ''Apeluję do was… nie bądźcie okrutni w ocenach innych ludzi. Nie oceniajcie ich. Może się okazać, że nie zdążycie powiedzieć jak ta druga osoba była ważna''. Uwrażliwia na brak tolerancji, poszanowania i akceptacji dla cudzych uczuć, poglądów, upodobań, wierzeń, działań lub obyczajów. ''Każdy z nas ma prawo do życia według własnych pragnień. Uwolnijmy nasze marzenia. Nie rańmy innych, nie ukrywajmy naszych pragnień. Stańmy się motylami, uwolnijmy z kokonów i żyjmy''. A także pokazuje, że nigdy nie jest za późno na odbudowanie rodzinnych i międzyludzkich więzi. Krótko mówiąc- to powieść w każdym calu niezwykła i wyjątkowa. Dajcie jej szansę! Nie pożałujecie."

Minęło kilka lat od napisania tego tekstu, a ja teraz jestem (mam nadzieję) na emocjonalną podróż w przeszłość, ale czytanie tego tekstu wywołuje we mnie duży ból. Trudno jest mi pisać o powodach. Jżeli znajdzie się ktoś chętny, to zapraszam do kontaktu przez adres emailowy allanzet@gmail.com

Tutaj dodam, że w czasie pisania towarzyszyły mi zjawiska, które można określać jako paranormalne. Czasami wydawało mi się, że obudziłem coś, co powinno być uśpione. Ale o tym może innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...