Larry McMurtry - "Na południe od Brazos"

 To jest pierwszy western, jaki przeczytałem w swoim życiu. Kilka widziałem, ale jakoś żaden mnie nie przekonał i nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, chociaż większość z nich to podobno klasyki gatunku. 

 Na przeczytanie książki zdecydowałem się, widząc, kto je wydaje. Wydawnictwo Vesper specjalizuje się w książkach, które są perełkami. Tym razem nie było inaczej. 
"Na południe od Brazos" to obszerny tom, traktujący o życiu na dzikim zachodzie. Ale czy tutaj o to chodzi? Jak zwykle doszukuję się drugiego dnia. Poznajemy ludzi, których jedyną rozrywką na pozór nie jest tylko picie i sex z prostytutkami. Postacie przemierzając drogę , a ich balastem jest samotność, czasami tęsknota za czymś ulotnym.  Bohaterowie szarpią czytelnika "szturchają" go na rożne sposoby. Ta książka jest niezwykła z wielu powodów, ale chyba najważniejszym jest pokazanie postaci z krwi i kości, gdyż w czasie lektury zapominamy, że nie do końca mamy do czynienia z fikcją literacką. 

 Dziki zachód to świat zupełnie odmienny od naszego. Mam na myśli nie tylko zachowania ludzkie, ale także codzienne zwyczaje. Miesza się sacrum i profanum, w każdej chwili można dostać kulkę w łeb, a życie nie jest nic warte. 
 Z dużym zainteresowaniem i zaangażowaniem śledziłem dialogi. Są ciekawe i kształcące.  Autor ma niebywały dar opisywania rozmów w sposób niezwykle lekki, pozbawiając dialogów zbędnych wulgaryzmów. Przy okazji dokształcałem się w kwestiach historycznych. 

Larry McMurtry nie bawi się w poprawność językową czy kulturową, pokazując czasami zbyt dosadnie życie. Ale to jest atutem tej powieści. Język skromny, rzekłbym oszczędny, a każda scena, mimo że momentami rozwlekła, ma konkretny przekaz. Na uwagę zasługuje również optyka książki. Sceny obserwujemy oczyma rożnych postaci, co jest niezwykle ciekawe. Kolejnym elementem są tła. Autor pięknie maluje surowe krajobrazy, a opisywane miejsca wyostrzają apetyt czytelnika na zgłębienie tej historii. 

 "Na południe od Brazos" jest opowieścią zawartą w niespełna 850 stronach, a całość zamknięta w twardej oprawie. Wydawnictwo jak zwykle podeszło do czytelnika z zaangażowaniem, a do tekstu z profesjonalnym tłumaczeniem i wspaniałym dodatkiem, w postaci fotosów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...