Pisarzom wydaje się, że wystarczy napisać coś przeciw Kościołowi i światowy bestseller gotowy. Autor jest przykładem tego, jak mylne jest to wyobrażenie. Wielu chce popłynąć na fali Browna i to jest błąd.
"Piąta ewangelia" ma być z założenia książką, która wciąga i cechuje autora dużą wiedzą w tematach religii i życia za murami Watykanu. A jak jest? Nie do końca tak, jak przedstawia to wydawca na okładkach, zachęcając do zakupu. Właściwie nie wiem, gdyż przeczytałem niespełna połowę i stwierdziłem, że szkoda mi czasu i oczu na tego gniota.
Autor miał ciekawy pomysł, ale niestety ja nie kupuję tej taniej historyjki. Mamy morderstwa, cudowne płótno i wszystko, co powinno być atrakcyjne dla czytelnika. Dla większości pewnie będzie.
Mnie przez blisko 200 stron powieść zwyczajnie wynudziła. Sceny są rozwlekłe. Właściwie irytowało mnie wszystko, a nie mam w zwyczaju czytać czegoś, co nie jest dla mnie atrakcyjne.
Temat oklepany. Kolejny mit o kombinatorstwie Kościoła Katolickiego, tajemniczych stowarzyszeń gotowych do najgorszego, aby tajemnice nie wychodziły na jaw. Szkoda czasu. Nie polecam.