To kolejna książka, przeczytana jakiś czas temu, o której do tej pory nie napisałem. Dlaczego? Pewnie jeden z powodów to taki, że jest zbyt przewidywalna i naciągana. Teraz oczywiście oczekuję na chór głosów, jaki to ja jestem nieempatyczny i nie rozumiem uzależnienia narkomanii. Po części jest to prawda. W życiu nie miałem do czynienia z narkomanami, ale uzależnionymi od innych środków już tak.
Nie odkrywam żadnej tajemnicy stwierdzeniem, że wielu autorów pisze pod publikę, grając na emocjach. Autor doskonale wstrzelił się w ten kanon. Wiadomo, że w Stanach Zjednoczonych problem narkomanii jest zjawiskiem wręcz globalnym. Pokazanie historii syna oczami ojca wywołuje emocje. Owszem, nie zaprzeczam, ale jednak dla mnie całość jest naciągana. Oczywiście milion pytań zatroskanego rodzica, gdzie i kiedy zrobił błąd, że syn Nic sięgnął po narkotyki. Poznajemy historie chłopaka, który wydaje się być jednym z wielu, ale w oczach ojca jest jedyny w swoim rodzaju. W książce jest pokazana droga mechanizmów obronnych, które zachodzą w osobie współuzależnionej, którą tutaj jest ojciec. Jest to droga długa i pokrętna.
Czy warto przeczytać? Oczywiście. Sam jednak spodziewałem się czegoś, co mną wstrząśnie. Zamiast tego otrzymałem biadolenie rodzica nad dzieckiem, nad którym otworzył parasol ochronny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.