Paul Tremblay - "Chata na krańcu świata"

  Po horrory sięgam rzadko, ale kiedy się decyduję na przeczytanie konkretnego tytułu, robię to bardziej pod wpływem impulsu, niż większej potrzeby. Autor do tej pory był mi zupełnie nieznany, ale po lekturze "Chaty na krańcu świata" zainteresowałem się autorem, będącym z wykształcenia matematykiem. 
  Opowieść mnie zaskoczyła z wielu powodów. Pierwszym powodem są postacie które poznajemy na początku książki. Jest to adoptowana dziewczynka oraz jej dwa tatusiowie. Po raz pierwszy w literaturze grozy spotykam się z homoseksualizmem i  w takim wydaniu. Dwaj mężczyźni, żyjący razem i ich adoptowana córka, którą kochają nad życie. Drugie zaskoczenie to goście z zewnątrz, przybywający z nowiną, która na zdrowy rozsądek nie może być prawdą, a co najwyżej okrutnym żartem. Z jednej strony pokazana jest sielanka, która zostaje zburzona przez przybycie nieznajomych. To dopiero początek który niesie za sobą niezwykle trudne wybory, od których zależą losy świata. Trzecim zaskoczeniem jest umiejscowienie powieści. Akcja dzieje się w domu i przed nim, kiedy to Wen - adoptowana córka Erica i Andrew, rozmawia z Leonardem, jednym z przybyszów. Wysoki, postawny mężczyzna przedstawia dziewczynce powód wizyty, który nie będzie należał do przyjemnych. Uwagę przykuwa również okładka, przedstawiająca zarysy czterech postaci, a poniżej dom zamknięty w słoju. 
 Opowieść można podzielić na dwie części. Pierwsza to rozmowa z Wen przed domem i druga część to ta, która ma miejsce w środku budynku, kiedy przybysze wchodzą bez wyraźnego zaproszenia gospodarzy. Od tej chwili wszystko wydaje się być zagmatwane, ciężkie, wręcz klaustrofobiczne. Przybysze zmuszają domowników do poświęcenia jednego członka rodziny celem uratowania świata. Poświęceniem ma być śmierć jednego z członków rodziny, mająca wybawić resztę świata od śmierci. 
 Autor pokazuje tutaj niezwykle ważne przesłanie i trudne w odbiorze. Brak akceptacji na śmierć, na morderstwo, brak akceptacji do zła, które jednak ostatecznie zostaje wyzwolone w człowieku na podstawie prowokujących działań. Czy można wybrać w takim przypadku? Szczególnie kiedy chodzi o życie wszystkich ludzi na świecie. Autor doskonale pokazuje świat zamknięty w budynku, ale to co jest poza nim, nie jest wcale mniej ważne. Biblijna apokalipsa kontra tajemnicze postacie, które zmuszają rodzinę do złożenia ofiar. 
 Podsumowując "Chata na krańcu świata" to opowieść która niesie w sobie ważne przesłania moralne, ale może zostać odebrana jako klaustrofobiczna opowieść oraz źle przyjęta przez osoby nietolerujące homoseksualizmu. Wielkim plusem jest sceneria. Autor doskonale opisuje miejsca, a do tego konstruuje ciekawe dialogi. Jestem przekonany, że na podstawie horroru mogłaby powstać ciekawa sztuka teatralna. To opowieść o miłości, czułości i niemożności wyboru. Kiedy się kocha naprawdę, wtedy nie można wybierać. Polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...