Wywiad z Andrzejem Paczkowskim



Piter Murphy: Witam Cię Andrzeju. Cieszę się, że zgodziłeś się na tę rozmowę. Mam w  zwyczaju proponowanie moim gościom kawę lub herbatę, która uprzyjemni ten czas. Na co masz ochotę?


Andrzej Paczkowski: Witaj, Piter. Muszę przyznać że jestem „niewolnikiem” picia kawy, dlatego poproszę kawę.


PM: Na co dzień mieszkasz i pracujesz w czeskiej Pradze. Wybór czy konieczność?

AP: Wybór. Sześć lat temu wybrałem się do Pragi na musical „Kleopatra” i, pomimo panującej wtedy srogiej zimy z prawdziwego zdarzenia, serce zabiło mi mocniej. I powstał dylemat: Praga czy Kraków? Mam wielki sentyment do Krakowa, ale jednak padło na Pragę.

PM: Swoje książki wydajesz w formie elektronicznej w Wydawnictwie RW2010. Dlaczego wybrałeś właśnie tę formę, ciągle mało popularną wśród odbiorców. Oczywiście mam na myśli Polskę.

AP: Ponieważ nie chciałem czekać na śmierć i pisać do szuflady. Pomyślałem sobie pewnego dnia: a co jeśli chociaż jedna z tych książek będzie dobra? Chcę się o tym przekonać za życia, zanim jest jeszcze czas. Kocham książki papierowe, ale podnieca mnie świat nowoczesnej literatury, gdzie wszystko jest możliwe. Zamierzam zakupić czytnik, dzięki któremu będę mógł czytać zakupione e-booki, bo oczywiście kupuję je coraz częściej (brak mi miejsca na umieszczanie kolejnych książek, których mam już... parę tysięcy).

PM: Do tej pory wydałeś cztery książki w RW2010. Poruszasz tematy związane z życiem. Ukazujesz zawiłe meandry ludzkiego życia. Skąd czerpiesz pomysły do książek?

AP: Pomysły są czerpane z własnych doświadczeń, środowiska w którym wyrastałem lub zasłyszanych informacji. Każdego dnia zglasza się do mnie ktoś, kto czytał tę książkę i nie potrafi uwierzyć w jej zawartość. Pytają: czy to naprawdę się wydarzyło? A ja odpowiadam, że tak. Choć oczywiście, czasami należy przymknąć na pewne sprawy oko. To jednak zawsze jest książka.

PM: Która według Ciebie jest najlepszą książką. Którą byś polecił czytelnikowi, który nie zna Twojej twórczości na początek?

AP: Zdecydowanie polecam „Bo moje siostry”. To naprawdę silna historia, opowiedziana „mocnym” (takim, jakim lubię) językiem. Jest to nowela, opowieść która ma coś przekazać ale nie ma pokazać. Dlatego może czasem postacie mogą się wydawać blade, nie rozpisuję się o nich, nie przedstawiam dokładnie czytelnikowi. Ważne jest to co się tam dzieje, jak się dzieje.

PM: Skąd się bierze w Tobie pęd do pisania? Chcesz wykrzyczeć światu coś ważnego?

AP: Tak, chcę pokazać, że pośród nas istnieją ludzie, którzy żyją właśnie takim sposobem życia. Najważniejszy jest w tym alkohol, który niszczy ludzi, zabija rodziny, miłość, uczucia. Doprowadza do tak wielu nieszczęść... i to dzieje się właśnie teraz, wszędzie, nawet za twoją ścianą, a Ty pewnie o tym nie wiesz.

PM: Ile zajmuje Ci napisanie jednej opowieści? Wzorujesz się na zasłyszanych historiach?

AP: To zależy od ludzi. Piszę pod wpływem człowieka. Jeżeli ktoś podczas rozmowy przekazuje mi pozytywną energię, jestem w stanie chodzić na głowie, skakać z radości, przenosić góry i pisać jak maszyna. Biorąc pod uwagę, że moje książki to raczej nowele, czas jaki na nie poświęcam, to parę dni. Ale zdarzają się i inne, które piszę tygodniami.

PM: Istnieją książki, które Ciebie w jakiś sposób inspirują i do których z przyjemnością powracasz?

AP: Nie. Inspirują mnie ludzie. Wyłącznie ludzie. A przede wszystkim nieszczęście, którego smak również poznałem.

PM: Kto projektuje okładki do Twoich książek? Są ciekawe, przyciągają uwagę.

AP: Dziękuję. Sam zaprojektowałem wszystkie okładki.

PM: Kto jest adresatem Twoich książek?

AP: Adresatem jest każdy człowiek z otwartym umysłem, który nie przelęknie się słownictwa, jakim w książce operuję. Parę dni temu otrzymałem informację, że książkę czyta pewna babcia, w wieku 93 lat. I nadziwić się nie może. Ale daje radę!

PM: Jak oceniasz sytuację autorów piszących dla wydawnictw elektronicznych. Chyba zdajesz sobie sprawę, że mimo wszystko jest to ciągle mało popularna forma wśród czytelników.

AP: Zdaję sobie sprawę, że jak na razie nie jest to zbyt popularna droga jak zyskać książkę. Kiedy moja książka zaczęła się sprzedawać w Empik-u, znajomi pisali, że chcą ją kupić, że chcą autograf... ale bardzo wielu ludzi nie zauważyło w nawiasie słowa ebook. Uważam jednak i wierzę w to, że w ten sposób w Polsce narodzą się „gwiazdy”. To jest wielka szansa, jak dla autora, wydawcy, tak i dla rozwijającego się rynku. Każdego dnia widuję dziesiątki ludzi z czytnikami i zastanawiam się: czy tylko mnie brak tego czytnika?

PM: Nie boisz się klasyfikacji, z którą często się spotykam, że książki elektroniczne wydają Ci, których nikt nie chce wydawać w formie papierowej. Smutne jest to, że takowe tezy wygłaszają ci, którzy wydają książki w formie papierowej, ale bez większych sukcesów. Czy stoi za tym strach o coraz większą popularność  autorów e-booków?

AP: Oczywiście, strach według mnie gra tu największą rolę. Rynek elektroniczny rozwija się w zastraszającym tempie, to normalne, że konkurencja zaczyna się obawiać i wyszukuje sposoby na antyreklamę. Czytam namiętnie i niewolniczo już przeszło dwadzieścia lat, na dzisiejszy dzień udało mi się zauważyć wiele ciekawych autorów wydających tylko w postaci elektronicznej. Jak już pisałem wcześniej, rynek jest tak ogromny, możliwości druku papierowej książki właściwie zerowe, dlatego człowiek znalazł nowe rozwiązanie i jest nim e-book. Przyszłość!

PM: Z pewnością znowu jesteś w trakcie pisania kolejnej książki. Uchylisz rąbka tajemnicy?

AP: Piter, ja jestem w trakcie pisania... 30 książek! Przeliczyłem. Ale brak mi czasu na pisanie, ogólnie rzecz biorąc robię to w pracy. Ale priorytet ma u mnie zdecydowanie jedna. Opowiada historię rodziny której życie nie zniszczył tylko alkohol (klasyka) ale również... kaczki!

PM: Serdecznie dziękuję za rozmowę i mam nadzieję do następnego razu, a może kiedyś do spotkania na spotkaniu autorskim?

AP: I vice versa z tym spotkaniem autorskim! Dziękuję za możliwość wypicia z Tobą kawy!





8 komentarzy:

  1. Bardzo rzadko można spotkać autora, który tak pochlebnie wypowiada się o elektronicznych książkach. Pomimo tego ubolewam, że papier traci w pewnym sensie swój urok.
    Paczkowski czerpie inspirację z życia, ale nie zgodzę się, że nie inspirują go książki - nawet nieświadomie autor czerpie z dorobku literatury, którą poznał w przeszłości.
    Pozdrawiam serdecznie ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myśle, że milosc do ebookow to tylko kwestia czasu. Jak zwykle wygoda przeważy nad wszystkim. I wydawnictwa maja szanse celowac w same hity i mlodzi pisarze szerzej pokazać swoje mozliwosci i zostac wysluchanymi. Talent obroni sie w tej sytuacji sam. A nic nie staje na przeszkodzie, by pozniej kupic wersje drukowana :)
    Przemiła rozmowa,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wywiad. Nie słyszałam wcześniej o twórczości Andrzeja Paczkowskiego, ale teraz zapewne się to zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywiad czytało mi się jak zawsze świetnie:). Zaciekawiłeś mnie tym pisarzem i jak będzie okazja, z chęcią poznam jego twórczość:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzę o tym, by papieru nigdy nie zastąpiły elektroniczne gadżety. Nie wyobrażam sobie trzymać w ręku bezduszną, zimną maszynę. Uwielbiam gładzić okładki książek, słyszeć szelest stron, dbać o nie i wertować strony w poszukiwaniu ulubionych fragmentów - ctrl+f nigdy tego nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwojra, ja również tak myślałem do czasu, gdy zakupiłem sobie Kindla. Po prostu brak słów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywiad bardzo interesujący:) E-booki na pewno w najbliższym czasie zawojują rynek. Kindle z pewnością się do tego przyczyni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałem wywiad z przyjemnością. Nie ukrywam, że robimy "drugie podejście" pod Autora i staramy się namówić Go, aby powieść "Bo mój ojciec" również zechciał powierzyć w nasze ręce...

    Według nas jest warta przeczytania, zwłaszcza jeśli ktoś po lekturze pierwszej wydanej u nas powieści Andrzeja mógł odnieść wrażenie, że świat jest... zły do szpiku kości.

    Kochani! Namówcie Andrzeja, aby drugą część (czy raczej - "świat równoległy" do "Sióstr") zdecydował się wydać także u nas - a wtedy za miesiąc pojawi się w księgarniach druga powieść Autora, która udowodni, że świat jest... piękny. Mimo wszystko.

    Ja czytałem już obie części i muszę stwierdzić z całą stanowczością - "Bo moje siostry" to morze łez i bezsilnej złości, a "Bo mój ojciec" to... bajka. Zgoda - gorzka, brutalna, werystyczna i okrutna. Ale piękna...

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...