"Blondynka, jaguar i tajemnica Majów" - Beata Pawlikowska

  Samotna wyprawa przez Gwatemalę. Miesiąc spędzony w podróży po najdalszych zakątkach Imperium Majów. W jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów świata podążam tropem tajemnicy Majów, odkrywając prawdę na temat legendarnych Kryształowych Czaszek, Atlantydy, kalendarza Majów oraz końca świata, który ma nastąpić w grudniu 2012 roku. W podróży bywa tak samo jak w życiu. Czasem wyruszasz w drogę, mając jasno określony cel, a kiedy tam dotrzesz, okazuje się, że wcale nie wiedziałeś dokąd tak naprawdę zmierzasz. Trasa tej samotnej wędrówki prowadziła przez Rzekę Skorpionów, Dom Ognia, Lodu, Ciemności i Ostrzy, przez Jaskinię Nietoperzy i Krainę Strachu zwaną Xibalba, by doprowadzić ostatecznie do… celu. 
( z okładki)
  Beata Pawlikowska, znana podróżniczka która inspiruje nas Polaków do odkrywania nowych horyzontów. Autorka wielu książek podróżniczych oraz kursów do nauki języków obcych. Drobna blondynka o powalającym uśmiechu i dobrych oczach. Kobieta, która niczego się nie boi, podróżując często samotnie na inne kontynemty.

Beata Pawlikowska jest sama w sobie osobą tak sympatyczną że nie sposób się oprzeć jej historiom. A opowiada wyjątkowo ciekawie, sam zastanawiam się w czym tkwi tajemnica tego że potrafi opowiadać tak że zapominam gdzie jestem i znajduję się w środku akcji w książce. A wtedy nic się nie liczy. Beata Pawlikowska ma wyjątkowy talent który polega na tym że nie potrzebujemy dodatkowych dokumentów w formie zdjęć, aby zobaczyć jej oczami.
 Jej opowiadania zachwycają jak filmy przygodowe z Indianą Jonesem, z tą różnicą że opisane przez nią historie nie są wydumane. Tajemnica tkwi w tym że zwraca się do czytelnika jak do dobrego znajomego i operuje zwykłym, prostym językiem w którym wydobywa jednak wiele szczegółów dotyczących materii jaka jest przedmiotem jej historii. Podróż odbyła w samotności, wiele ryzykując. Ta książka jest relacją z jej wprawy do krainy zaginionych Majów. Dzisiaj kiedy przeczytałem tę niepozorną książkę w kieszonkowym wydaniu obiecałem sobie że kiedyś tam się wybiorę. Doskonale mnie przekonała że warto samemu to zobaczyć i za to jestem jej wdzięczny.  Książkę polecam wszystkim którzy kochają podróże, ale również domatorom do których i ja się zaliczam.

   Fragment audiobooka  z książki którą prezentuję

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu G+J  


Natalii5 - Olga Rudnicka

  Ostatnia awaria zabrała również (chyba bezpowrotnie) recenzję mojej ulubionej książki, ale postanowiłem ją napisać ponownie. W końcu jestem to również winny wydawcy, ale robię to z prawdziwą przyjemnością mając nadzieję że serwer nie ma w zanadrzu kolejnych niespodzianek tego typu. 


Pięć kobiet, pięć motywów, jeden spadek

Policja otrzymuje tajemnicze zgłoszenie o samobójstwie. Zamknięty od środka pokój. Martwy mężczyzna. Broń, na której znajdują się wyłącznie odciski palców ofiary. Jednak zdaniem przybyłego na miejsce komisarza Potockiego nie mogło to być samobójstwo. Ślady zdają się wykluczać również morderstwo. Zagadkowa śmierć jest jednak dopiero początkiem niezwykłych zdarzeń...

W gabinecie notariusza pojawia się pięć kobiet o tym samym imieniu i nazwisku.

Spoglądały na siebie nieufnie. Ojciec okazał się łajdakiem i jest ich pięć. Pięć Natalii, ale nie pięć sióstr. Umysł to rozumiał, serce jeszcze nie. Poczucia pokrewieństwa ani wspólnoty dusz nie miały. Nie miały też wspólnej przeszłości i, co bardzo prawdopodobne, przyszłości. Wiedziały, że ojciec był ich wspólny, ale następstwa tego faktu też wydawały się dziwnie odległe. W krótkim czasie zostały zbombardowane tyloma szokującymi informacjami, że nie do końca mogły się w nich połapać.

Każda z nich rości sobie prawo do spadku.
Każda z nich miała powód, by zabić.
Każda z nich będzie kłamać i oszukiwać, by odzyskać zaginiony spadek…
(tekst z okładki książki)

  Olga Rudnicka jest absolwentką pedagogiki specjalnej i jak się okazuje autorką paru powieści kryminalnych. Na codzień pracuje jako asystentka osoby niepełnosprawnej w Śremie.W 2008 roku wydała pierwszą powieść "Martwe żyrafy".Uprawia sporty walki i kocha zwierzęta. 

  Gdy otrzymałem egzemplarz recenzencki  "Natalii5" to westchnąłem kiedy zobaczyłem jego objętość. Ale moje przerażenie szybko zamieniło się w dobrą zabawę. Autorka od pierwszej strony potrafiła mnie rozbawić i sprawiła że kiedy kończyłem ostatnią stronę to miałem żal do autorki że to już koniec tej wspaniałej powieści. Chciałem więcej i czekam na więcej.

  Olga Rudnicka doskonale buduje napięcie w kolejnych scenach, a wszystko jest poparte dowcipnymi dialogami z nutą tego co tak cenię u Chmielewskiej - ironii do otaczającego  świata. Tak naprawdę nawet pokuszę się o stwierdzenie iż ta książka jest podobna do stylu pisania Joanny Chmielewskiej. I chwała autorce za to...niewiele osób potrafi aby czytelnik się doskonale bawił przy kryminale.

  Książkę czyta się z lekkością, dodatkowym atutem jest fakt że Natalie są takie zwykłe jak siostra, córka lub sąsiadka, ale jednocześnie różnią się zasadniczo od siebie. Pisarka potrafiła doskonal nakreślić profile osobowościowe, co przecież nie jest wcale łatwe w przypadku tylu bohaterów głównych. Delikatnie ukazała rysy psychologiczne, nawet nie poskąpiła szczegółów w ubiorach dziewczyn, co jest dodatkowym atutem.

 Olga Rudnicka pisze z wielka płynnością i kiedy czytałem powieść to nie mogłem się wrażeniu że pisze od niechcenia, bez większego zmęczenia. To świadczy o jej dużym potencjale literackim i wielkim talencie. Ja sam osobiście z prawdziwą przyjemnością sięgnę po poprzednie książki Olgi, które z pewnością są równie dobre co "Natalii5".

  Książka jest dla każdego kto szuka ciekawej, lekkiej lektury. Dobra na wieczór, na weekend i do autobusu. Ja sam bawiłem się naprawdę świetnie i polecam wszystkim którzy chcą odpocząć z książką. Zdecydowanie to dobry wybór. Polecam...

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu



Przy kawie z Agnieszką Lingas - Łoniewską

 Czwartkowa i  piątkowa awaria serwera sprawiła że poznikały nam części naszyhc wpisów i komentarzy. Do chwili obecnej problem nie został naprawiony, dlatego postanowiłem ponownie umieścić na forum wywiad z Agnieszką Lingas - Łoniewską - autorką poczytnych książek, która ma duże grono wielbicieli w kraju i poza jego granicami. Przypominam że wywiady będę umieszczał co czwartek oz serii "Przy filiżance kawy".

Piter Murphy: Agnieszko, z wykształcenia jesteś filologiem polskim ale z tego co wiem pracujesz w innym zawodzie.  Jak zrodziła się w Tobie pasja pisania?  Czy to jest ucieczka od rzeczywistości, czy też rozliczenie z przeszłością?

Agnieszka Lingas – Łoniewska: Myślę, że wiele rzeczy składa się na to kim jesteśmy, co robimy? Los różnie nami kieruje i w różne meandry nas rzuca. Ze mną było podobnie, młodzieńcze marzenia o tym aby zostać nauczycielką, zderzyły się z rzeczywistością, w której spotkałam się z informacją, iż w tamtym okresie nauczyciele języka polskiego nie są potrzebni. Albo inaczej, jest ich wystarczająca ilość. Moja droga zawodowa potoczyła się w kierunku finansów, a teraz marketingu internetowego i tak młodzieńcze marzenia zmieniły się w chłodny realizm życia. Ale jakieś pragnienie tworzenia we mnie pozostało. I czekało. Aż w końcu pod koniec 2008 roku postanowiłam spróbować. Bo nie można zbyt długo dusić bestii, która mieszka w tobieJ

PM: Piszesz kryminały. Ja się zastanawiam jak to jest że kobiety piszą kryminały a mężczyźni książki o miłości. Czy według Ciebie  w XXI wieku następuje jakieś przeobrażenie w strefie spojrzenia na świat, na życie? Jak to wygląda w literaturze?

AL-Ł: Nie tylko piszę kryminały. Także romanse, a najbardziej lubię pomieszać obydwa gatunki. Niektórzy twierdzą, że to nie jest fajne. Że za mało kryminału w tym kryminale, że za dużo uczuć. To prawda, uczuć w moich książkach jest sporo, a właściwie to na nich oparta jest cała konstrukcja moich książek. W naszej prozie życia czasami zapominamy jak ważne są uczucia, pragnienia, pasja, miłość, ukochana osoba. I właśnie chcę to przypomnieć tworząc historie pełne pasji i namiętności. A że okraszone to jest, bądź wkomponowane w historię kryminalną lub sensacyjną? A czemu nie? Niech się coś dzieje! I oczywiście, że w literaturze pojawiają się trendy, modne tematy. Ale czy teraz wszyscy muszą zacząć pisać o wampirach czy zjawiskach paranormalnych?  Jeśli ktoś traktuje swoją książkę jak produkt marketingowy, to zapewne tak. Jeśli jednak pisanie wynika z potrzeby serca, pragnień utajonych w duszy, to niech tworzy to, w czym czuje się najlepiej.

PM: Twoje książki są doskonale odbierane przez czytelników w każdym wieku.  W sieci pojawiają się kolejne recenzje osób które są po lekturze Twoich książek. Czy Ty sama kierujesz swoje powieści do konkretnej grupy ludzi? Nie boisz się kategoryzowania i tego że zostaniesz zaszufladkowana jako pisarka sensacji i kryminałów?

AL-Ł: Niczego się nie boję. Może tylko nienawiści, ale w sumie to nawet nie jest strach, tylko żal, że są ludzie, którzy tracą tyle pięknych chwil na zatruwanie innym życia. Co do odbioru moich książek, to są zarówno zachwyty jak i opinie druzgocące. Jest też konstruktywna krytyka. I to wszystko sprawia, że widzę sens w tym co robię, bo najgorzej by było, gdyby żaden odzew wśród czytelników się nie pojawiał. A dla kogo są moje książki? Dla osób, które lubią się dobrze bawić, podenerwować, powzruszać  i czasami popłakać.

PM: Jedna z Twoich książek (Dirty World)  została wydana w USA. Opowiedz jak do tego doszło. Czy zamierzasz nadal wydawać swoje ksiażki również poza krajem?

AL-Ł: To była taka zabawa, jeden z moich zwariowanych pomysłów. Nie zamierzam nic więcej wydawać w innym kraju, chyba że dostanę taką propozycję od jakiegoś wydawcy (to pewnie sfera marzeń, ale marzyć warto, a nawet trzeba).

PM: Jeździsz po kraju na spotkania z czytelnikami. Zastanawiam się jak Ty znajdujesz na to czas. Przecież jesteś matką, żoną, pracujesz w firmie. Kiedy znajdujesz czas na pisanie?

AL-Ł: Piszę w każdej wolnej chwili, nocami, w weekendy. Mam mnóstwo znajomych i przyjaciół niemal w całej Polsce, których poznałam, gdy jeszcze publikowałam w Internecie i wówczas pokochali moją twórczość. Od tamtej pory są to moi wierni czytelnicy, którzy są zawsze przy mnie i nieustannie mnie wspierają. Dlatego lubię jeździć na spotkania, bo zawsze jest gdzieś tam… mój „człowiek”, który mnie ugości i wesprze podczas spotkań autorskich. A poza tym takie spotkania dostarczają niesamowitych przeżyć, bo przecież piszę dla ludzi i spotykać się nimi podczas wieczorków to nieprawdopodobna radość. Teraz przed wakacjami pojadę jeszcze na ostatnie spotkanie do biblioteki w Zawierciu, której przy okazji serdecznie dziękuję za zaproszenie.

PM: W planach masz pisanie kolejnych części "Zakrętów losu". Czy to jest Twoja ulubiona seria?

AL-Ł: Trylogia „Zakrętów losu” już powstała w całości, teraz tylko pracujemy nad tekstem i druga część, czyli „Zakręty losu-Braterstwo krwi”, ukaże się pod koniec roku.

PM: Jak wyobrażasz siebie za dwadzieścia lat? Oczywiście pytam o strefę literacką. Masz dalekosiężne plany literackie?

AL-Ł: Mam nadzieję, że nie będę zbytnio pomarszczona, tak abym ładnie wyglądała na spotkaniach z czytelnikami. Bo zamierzam cały czas pisać, niech znajdzie się chociaż jeden człowiek, któremu moje pisanie przynosi radość, to już jest powód, aby tworzyć nowe historie. A już wiem, że takich osób jest wiele i to dla mnie największa motywacja.

PM: Jesteś aktywna w sieci, prowadzisz blogi, posiadasz stronę autorską. Jak oceniasz kontakty z czytelnikami? Czy jako pisarka są one niezbędne? Czy rozmowy które prowadzisz z ludźmi są inspiracją do Twoich książek?

AG-Ł: Myślę, że obecnie technika daje nam szereg możliwości, aby interaktywnie łączyć się z odbiorcami naszej twórczości. Należy to wykorzystać, to na pewno troszkę wspomaga promocję siebie i swoich działań. To  także wzbogaca nas o nowe doświadczenia i daje sygnały, czego oczekują czytelnicy. Albo informuje, że Ci czekają na kolejną książkę i to jest chyba najwspanialsze.

PM:  Istnieją literaccy  guru którzy ukształtowali Twoją literacką wrażliwość? Jak się zapatrujesz na napisanie na przykład napisanie powieści o wielkiej miłości? Czy podjęłabyś się takiego zadania?

AL-Ł: Ciągle piszę o miłości. Teraz kończę kolejną książkę, która będzie właśnie o takiej wielkiej miłości, będzie to opowieść skierowana głównie do kobiet, albo do wrażliwszych mężczyzn. A co do literackich guru? Myślę, że każda przeczytana książka, każde przeczytane opowiadanie kształtowały mnie i moją świadomość przez długie lata, począwszy od 4 roku życia, kiedy to nauczyłam się czytać. A do moich ulubieńców na pewno należą: Stephen King, James Patterson, Marek Hłasko, Adam Mickiewicz, Joanna Chmielewska, Paullina Simons, a także współcześni autorzy, których znam osobiście i bardzo cenię i bardzo lubię. Na pewno Ania Klejzerowicz, Mariola Zaczyńska, Ewa Kopsik, Marcin Pilis, Magdalena Zimniak, Maria Ulatowska i wielu wielu innych.

PM: Agnieszko, kiedy pisarz traci granice  między światem realnym a światem złudnym wykreowanym przez bohaterów? A może czegoś takiego nie ma? Jesteś realistką, czy bujasz w obłokach?

AL-Ł: Ciągle bujam. Zwłaszcza gdy jestem w tzw. „pisarskiej fazie”. Wówczas żyję jakby w dwóch równoległych światach. Niby jestem obecna w realnym życiu, bo przecież pracuję, prowadzę dom, ale w mojej głowie ciągle tworzy się historia, a bohaterowie, o których akurat piszę, mieszkają w szufladkach mojego umysłu, nie dając mi spokojnie funkcjonować. To taki jekyllowo-hydowski świat, w którym muszę się odnaleźć.

PM: Serdecznie Ci dziękuję za tę milą rozmowę i życzę kolejnych bestsellerów i weny twórczej. Pozdrawiam

Również dziękuję i życzę wszystkim niezapomnianych wrażeń, podczas lektury moich książek i nie tylko.

Luanne Rice - "Ostatni dzień"

    Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czy...