"Opowiadania wszystkie" - Leopold Tyrmand

 Z okładki wydawcy:

W opowiadaniach Tyrmanda znajdziemy mozaikę, z której można poskładać jego życie. Mozaikę barwną i niezwykłą. Jak cała jego twórczość. Jak cały Tyrmand.

Opisywał swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, snuł rozważania nad naturą ludzką. Ale przede wszystkim pisał o sobie, a pisząc o sobie - opisywał otaczający go świat. A miał z czego czerpać. 

   Leopold  Tyrmand był mi do tej pory nieznanym autorem. To nie oznacza, że o nim nie czytałem. Wręcz przeciwnie. Co jakiś czas z portali literackich, czy też spod pióra blogerów wyskakują fantastyczne recenzje opiewający talent i warsztat tego człowieka. Ostatecznie i ja otrzymałem szansę, aby się przekonać i zweryfikować to, co Tyrmand przekazuje mnie, jako potencjalnemu czytelnikowi.

 
   Leopold Tyrmand urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Dziadek ze strony ojca, Zelman Tyrmand, był członkiem zarządu warszawskiej synagogi Nożyków. Ojciec, Mieczysław Tyrmand, posiadał hurtownię skór. Matką Tyrmanda była Maryla Oliwenstein. Jego rodziców podczas wojny wywieziono do Majdanka, tam zginął jego ojciec. Matka przeżyła wojnę, wyjechała do Izraela. Tyrmand nie ukrywał, że pochodzi z rodziny mieszczańskiej, ale nigdy nie wspominał o swoim żydowskim pochodzeniu, np. na kartach Dziennika 1954 rozważał skandynawską etymologię swojego nazwiska.
W 1938 Tyrmand ukończył warszawskie gimnazjum im. A. Kreczmara. Wyjechał wtedy do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury Académie des Beaux-Arts, czyli Akademii Sztuk Pięknych. Tam zetknął się po raz pierwszy z zachodnioeuropejską kulturą oraz amerykańską muzyką jazzową. Obie te fascynacje pozostawiły trwały ślad w jego twórczości. 
Po wybuchu wojny Tyrmand przebywał w Warszawie, po kilku tygodniach przedostał się do Wilna, gdzie szybko stał się osobą popularną wśród tamtejszych uchodźców. Poznał wtedy m.in. Franciszka Walickiego, z którym połączyło go zainteresowanie jazzem. W czerwcu 1940 miasto zajęły wojska radzieckie. Tyrmand podjął wówczas pracę w wydawanym po polsku dzienniku Prawda Komsomolska. Publikował tam przez blisko rok codzienne felietony polityczno-propagandowe "Na kanwie dnia", zajmował się też tematyką sportową. Tyrmand dopiero w 1967 przyznał publicznie, że pracował dla komunistycznej gazety[1]. Henryk Dasko tak wyjaśnia ówczesne zajęcie Tyrmanda: miał wtedy dwadzieścia lat, był uciekinierem z okupowanej Warszawy, pozbawionym jakiegokolwiek osobistego lub środowiskowego doświadczenia z systemem komunistycznym. Pochodził z rodziny liberalnej, w której nie istniała antyrosyjska tradycja, istniały natomiast żywe sympatie lewicowe, (...) brat ojca, Jerzy Tyrmand, przyjaciel i współpracownik Oskara Langego, był komunistą i w latach dwudziestych przebywał przez dłuższy czas w Rosji.
Jesienią 1940 za pośrednictwem Waldemara Babinicza nawiązał kontakty z jedną z konspiracyjnych grup niepodległościowych. W kwietniu 1941 Tyrmand wraz z dwoma kolegami (Andrzejem Kornowiczem i Leszkiem Zawiszą) zostali aresztowani przez NKWD. W maju całą trójkę skazano na osiem lat więzienia za przynależność do antyradzieckiej organizacji[2]. 22 czerwca 1941 po ataku Niemiec na Wilno Tyrmandowi i Kornowiczowi udało się uciec z rozbitego bombami transportu kolejowego i wrócić do Wilna.
Aby uniknąć identyfikacji jako Żyd (był w Wilnie osobą znaną), Tyrmand zdobył dokumenty na nazwisko obywatela francuskiego i zgłosił się dobrowolnie na roboty do Niemiec, chcąc, jak twierdził, dostać się do Francji[3]. W III Rzeszy pracował m.in. jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy i marynarz. W tej ostatniej roli próbował przedostać się w 1944 do neutralnej Szwecji. Z niemieckiego statku uciekł w norweskim porcie Stavanger, został jednak schwytany i osadzony w obozie koncentracyjnym Grini, niedaleko Oslo. Tam doczekał końca wojny.

Po wojnie Tyrmand pozostał przez ponad rok w Danii i Norwegii. Pracował dla Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, był też korespondentem Polpressu w Norwegii, następnie kierownikiem biura prasowego polskiego poselstwa w Kopenhadze. W kwietniu 1946 powrócił do Warszawy.
Zaczął pracę jako dziennikarz w Agencji Prasowo-Informacyjnej, następnie w redakcji Przekroju. Pisał w wielu ówczesnych pismach: Przekroju, Expressie Wieczornym, Tygodniku Powszechnym, Rzeczpospolitej, Dziś i Jutro oraz Ruchu Muzycznym. Specjalizował się w recenzjach: teatralnych, muzycznych i sportowych. W 1948 podczas Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu przeprowadził wywiady m.in. z Pablem Picasso i Julianem Huxleyem. W 1947 ukazał się jego pierwszy zbiór opowiadań wojennych Hotel Ansgar. Przez dwa lata pracował również w Polskim Radiu.
W 1950 Tyrmanda usunięto z redakcji Przekroju po napisaniu recenzji turnieju bokserskiego, w której skrytykował stronniczość radzieckich sędziów (sam turniej zakończył się protestami kibiców oraz interwencją milicji). Dzięki pomocy długoletniego przyjaciela - Stefana Kisielewskiego znalazł pracę w Tygodniku Powszechnym. Jednak w marcu 1953 Tygodnik Powszechny zamknięto po odmowie druku oficjalnego nekrologu Stalina. Tyrmand został wówczas obłożony nieoficjalnym zakazem publikacji.
Frustrację związaną z przymusową bezczynnością Tyrmand przelał na łamy Dziennika 1954, w którym relacjonuje pierwsze trzy miesiące roku 1954. Jawił się w nim jako przeciwnik komunizmu i ustroju socjalistycznego. Niewiele jednak wspomina o polityce, raczej z sarkazmem piętnuje cywilizacyjne, kulturowe i gospodarcze zacofanie Polski Ludowej. Dziennik zawiera również ostre sądy o wielu postaciach ówczesnej sceny kulturalnej. Tyrmand nie szczędzi również opisów swoich własnych przygód miłosnych.
Pisanie Dziennika przerwało w kwietniu 1954 zlecenie od wydawnictwa Czytelnik na napisanie Złego. Sensacyjną powieść o powojennej Warszawie wydano w grudniu 1955. Szybko stała się bestsellerem, a jej autor - rozpoznawalną postacią. Złego, który w wielu miejscach przemycał krytykę powojennych porządków, traktowano jako jeden ze zwiastunów odwilży w polskiej literaturze. Niemniej krytyka przyjęła książkę chłodno.
W kwietniu 1955 ożenił się ze studentką ASP, Małgorzatą Rubel-Żurowską, ich małżeństwo nie przetrwało długo. Drugą żoną Tyrmanda została pod koniec lat 50. dziennikarka Przekroju ds. mody, późniejsza projektantka Barbara Hoff. Pisarz, znany ze swojej bezkompromisowości oraz niekonwencjonalnego stylu życia (słynne były jego kolorowe skarpetki; zob. bikiniarz), stał się liderem powstającego ruchu jazzowego w Polsce. Organizował festiwale i koncerty, wydał też monografię U brzegów jazzu.
Passa literacka Tyrmanda trwała do roku 1958. Wydał jeszcze pierwszą część minipowieści Wędrówki i myśli porucznika Stukułki oraz zbiór opowiadań Gorzki smak czekolady Lucullus. Wraz z zaostrzaniem polityki wewnętrznej przez rządy Władysława Gomułki represje dotknęły też Tyrmanda. Cenzura zatrzymywała mu kolejne powieści, jak Siedem dalekich rejsów, odmawiano też wznowień (Zły stał się w ten sposób "białym krukiem"). Ostatnią powieścią, którą udało mu się podczas pobytu w Polsce opublikować był Filip (1961). Zgodę na ostatni wyjazd za granicę otrzymał w 1959, potem odmawiano mu paszportu. Władza piętnowała w ten sposób jego ostentacyjnie "burżuazyjny" styl życia.
Kolejną niewydaną w Polsce powieścią Tyrmanda stało się ukończone w 1964 Życie towarzyskie i uczuciowe. Piętnował w niej postawy moralne środowiska inteligencji twórczej - pisarzy, dziennikarzy i filmowców, przede wszystkim ich służebną rolę wobec komunistów. Pod fikcyjnymi postaciami bohaterów, w łatwy sposób można było rozpoznać autentyczne postaci ówczesnej polskiej kultury. Fragmenty książki, będące pamfletem na popularny warszawski salon Ireny Krzywickiej, wydrukowano w (warszawskim) tygodniku Kultura. Wywołały one skandal w środowisku literackim.
Paszport otrzymał dopiero w 1965, a z Polski wyjechał 15 marca 1965. Decyzję o powrocie uzależnił od szans na wydanie Życia towarzyskiego i uczuciowego. Powieść została jednak zatrzymana przez wydawnictwo, Tyrmand wydał ją w 1967 w paryskim Instytucie Literackim
W 1965 Tyrmand podróżował po Europie oraz Izraelu (tam spotkał się z matką). Na początku 1966 odwiedził Stany Zjednoczone. Najpierw korzystał ze stypendium Departamentu Stanu, przyznanego mu jako "znaczącej postaci opiniotwórczej". Po kilku miesiącach podjął decyzję o pozostaniu w Stanach Zjednoczonych na stałe. Początkowo publikował w paryskiej Kulturze, ale szybko stał się postacią rozpoznawalną na amerykańskiej scenie publicystycznej. W latach 1967-71 współpracował z renomowanym tygodnikiem The New Yorker, wydał też zbiory esejów: Dziennik amerykański oraz Zapiski dyletanta. W epoce kontrkultury i młodzieżowego buntu, Tyrmand okazał się być zwolennikiem wartości konserwatywnych, ostro sprzeciwiając się tendecjom lewicowym. Mottem jego twórczości z tego okresu stało się zdanie: "Przybyłem do Ameryki, aby bronić jej przed nią samą". Wykładał na takich uczelniach, jak State University of New York i Uniwersytecie Columbia.
W 1971 The New Yorker, a następnie inne wydawnictwa, odrzuciły mu pamflet na komunizm, wydany później jako Cywilizacja komunizmu. Wszedł również w konflikt z Jerzym Giedroyciem i zaprzestał publikacji w Kulturze. Tyrmand, uznając się za prześladowanego przez "kulturę liberalną", nawiązał współpracę ze środowiskami konserwatywnymi. Trafił do założonego przez Johna A. Howarda The Rockford Institute. W 1976 rozpoczęli wydawanie miesięcznika Chronicles of Culture, który do dziś jest jednym z ważnych głosów amerykańskiego konserwatyzmu, a właściwie jego odmiany zwanej paleokonserwatyzmem. Wydawał również nieregularny periodyk The Rockford Papers. W latach 70. zredagował ponownie Dziennik 1954 i wydał go w 1980. Książka zyskała rozgłos na emigracji i w kraju, gdzie krążyła w drugim obiegu aż do pierwszego oficjalnego wydania w 1989 (jeszcze z ingerencjami cenzury).
Poglądy Tyrmanda w latach 70. ulegały zaostrzeniu. Krytykował mainstreamowe amerykańskie media oraz Hollywood, wskazując na niszczenie etosu tradycyjnych wartości, a nawet "pogrom i holocaust kulturowy". Oskarżany w Polsce o pornografię, w Stanach zarzucał deprawację magazynowi Playboy.
W sierpniu 1971 ożenił się po raz trzeci - z Marry Ellen Fox, jego czytelniczką, doktorantką iberystyki na Uniwersytecie Yale. W styczniu 1981 urodziły im się dzieci: bliźnięta, Rebecca i Matthew. 19 marca 1985, Tyrmand zmarł na zawał serca podczas wakacji w Fort Myers na Florydzie. Miał 65 lat.
(za wikipedia)


  Tak niezwykła postać nie może pisać banalnie. Przekonała mnie o tym książka  "Opowiadania wszystkie". O czym ona traktuje? Tyrmand pisze o życiu w trudnych czasach powojennych, ukazując jednostki ludzkie w rożnych sytuacjach i momentach życia, które składają się w całości na opowieść o ludziach - gigantach. Ludzie giganci to często bezimienne jednostki, żyjące w szarości otoczenia, a czasami to osoby, na które zwrócone są oczy innych ludzi. Autor pisze o przeżyciach wojennych, o sporcie, ale snuje również filozoficzne rozważania nad człowiekiem, pokazując go z różnych stron, w rożnych formach i kolorach życia. Dla mnie Tyrmand jest nowo odkrytym mistrzem opowiadania. Dawno nie czytałem lektury tak poruszającej  i ukazującej nie zafałszowaną prawdę o człowieku. Ta książką, mimo upływu lat w jakich powstała niesie w sobie świeżość. Tyrmand pisał o świecie, nie ograniczając się do Polski. Ciesze się, że mogłem wybrać się w tą, jakże wyboista drogę z takim człowiekiem, który potrafił mi pokazać świat w taki sposób, że mnie zaskoczył tym co zobaczyłem. Z przyjemnością sięgnę po kolejne dzieła -tak właśnie - po dzieła Leopolda Tyrmanda. To nie jest czytadło, ale książka która porusza. Życzyłbym sobie i innym czytelnikom więcej takowych książek w naszym życiu. Serdecznie polecam.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu




  

7 komentarzy:

  1. Zazdroszczę ci, że już przeczytałeś u mnie w planach dopiero po weekendzie majowym. Uwielbiam Tyrmanda. Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu czuję się zachęcona. Jak książka wpadnie mi w łapki, nie będę protestować:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądząc z recenzji, postać i jej życie bardzo interesujące. Sam bym pewnie po tę książkę nie sięgnął, gdyż to nie moje ulubione klimaty, ale po lekturze tej recenzji dodaję do kolejki oczekujących na przeczytanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w trakcie czytania tej książki i muszę przyznać, że opowiadania w niej zawarte na przemian: podobają mi się i nie. Nie mogę jeszcze ocenić całego zbioru, gdyż jestem dopiero trochę dalej niż w połowie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka i recenzja jak najbardziej zachęcająca:)

    OdpowiedzUsuń
  6. "opowiadania wszystkie" L. Tyrmanda są na mojej liście obowiązkowej. Podobnie jak Ty, znałam doskonale nazwisko, powieść "Zły" miałam w rękach kilka razy. Chyba nadeszła pora, żeby zapoznać się z tym interesującym pisarzem.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie też niedawno zapoznałam się z twórczością Tyrmanda i mnie bardzo zaintrygował:D

    OdpowiedzUsuń

Szanowny czytelniku. Jeżeli masz jakieś zapytanie lub też chcesz się ze mną podzielić spostrzeżeniami to proszę o kontakt mailowy, gdyż rzadko odpisuję na komentarze pod postami. Proszę o wyrozumiałość i dziękuję za obecność w moich skromnych progach. Komentarze anonimowe, wulgarne oraz obrażające innych są kategorycznie usuwane.

Michael Yapko - "Kiedy życie boli. Zalecenia w leczeniu depresji. Startegiczna terapia krótkoterminowa"

  Wracam z książką, która zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie, a o depresji wiem dużo nie tylko ze strony naukowej, ale z własnego doświadcze...