Z przyjemnością sięgnąłem po najnowszą powieść polskiej pisarki, której styl od pierwszych przypomina mi książki Katarzyny Nowak. To zdecydowanie na plus. Dodam, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Bulicz - Kasprzak.
Powieść rozpoczyna się nietypowo. Dokumenty rozwodowe kończące wspólny etap małżeństwa. Miasto Rubin, ulica Różana i mieszkańcy miasteczka prawie zaglądający sobie w okna swoich domostw. Marta po zakończeniu procesowego wraca w rodzinne strony, mając nadzieję na odzyskanie równowagi i spokoju po zakończonym związku. Niestety, szybko dostrzega zmiany jakie zaszły pod jej nieobecność. Zmiany w ludziach, którzy nie są tak życzliwi jak przed latami.
Autorka opisuje relacje z tymi, którzy kiedyś byli jej bliscy, a po powrocie nie zawsze jest tak, jakby sobie tego życzyła.
Na kartach poznajemy całą plejadę postaci, co na początku może irytować i namącić w trakcie czytania, ale nic nie dzieje się przypadkowo. Każdy bohater ma określone zadanie do spełnienia. Ale w zamian dostajemy opowieść o ludziach mających odbicie w nas i tych, których znamy. Pisarka obnaża ludzkie słabości, ale robi to niezwykle wdzięcznie wykazując się znajomością ludzkich zachowań. "Dom na skraju" to historia o zwykłych ludziach, ich ciemnych i jasnych stronach. Zaintrygowała mnie lekkość pióra, którym pisarka włada. W ogólnym rozrachunku jest widoczna wielka praca, którą włożyła w powstanie tej ksiażki. Całą historia jest ciepłą opowieścią i czas na jej przeczytanie nie jest czasem zmarnowanym. Dla mnie miejscami było zbyt kolorowo, ale jestem przekonany że jest to wymarzona lektura dla kobiet. Dlatego polecam głównie płci pięknej.